Strony

wtorek, 31 października 2017

Zbiór informacji

Cóż... wiem, że jesienna monotonia niejednego zniechęca; wieczne wahania ciśnień, mróz wślizgujący się niepostrzeżenie do domu i zamrażający nasze dzielne paluszki czy też nieustanne, ponure, depresyjne deszcze. Może to też wina braku porannego słoneczka, które latem łagodnie łaskotało powieki zachęcając nas, by w końcu otworzyć oczka? Niektórych odrzuciła pewnie mała aktywność na blogu i jego powolne umieranie. Inni zwyczajnie zostali wciągnięci przez życie do nauki, do znajomych czy do innych ważniejszych spraw. Niektórzy pewnie zapomnieli... Czemuż tu się dziwić?

gif Skyrim fall autumn the elder scrolls Lantern the rift riften

Oświadczam jednak, wszem i wobec, że wracam jednak z powrotem z silnym postanowieniem poprawy! Postaram się, by blog na powrót ożył, chat znów huczał od ludzi, a na stronie głównej znów trudno byłoby się dokopać właściwego posta!
Dlatego też mam dla Was kilka informacji c:

~~~~

1. Mój komputer wreszcie działa!
No... funkcjonuje przynajmniej w miarę sprawnie! W każdym razie odzyskałam kontakt z wszechświatem, cywilizacją i większością ludzkości, więc mogę ponownie działać na Sayari c: Od tego momentu mogę sprawnie odpisywać ludziom, dodawać posty i starać się promować bloga!

2. A gdyby tak troszkę pozmieniać...
Zdaję sobie sprawę, że blog nie jest całkowicie wykończony, a ambitne plany rozwijania go w trakcie czy też stworzenia Wikipedii... Cóż, umarły. Stąd też pytanie co według Was powinno się pojawić na blogu, co zniknąć, a co zmienić?
Podaję też kilka pomysłów, które wpadły mi do głowy i na temat których możecie się wypowiedzieć, ale liczę też na dodatkowe informacje :)

2.1. Czy na blogu powinny być opisane rasy, stanowiska etc.? Podczas tworzenia bloga stawiałyśmy przede wszystkim na dużą swobodę członków, a zarazem liczyłyśmy też na ich kreatywność. Co jednak według Was jest lepsze? Może powinnyśmy stworzyć opisy jedynie podstawowych ras? Albo wszystkich? Wypisać zajęte już stanowiska (nad tym akurat myślałam!)? A może stworzyć inne zakładki tłumaczące jakieś zagadnienie z Sayari?
2.2. Chcecie może, by powstał sklep, a co się z tym wiąże - jakaś waluta? Osobiście wydawało mi się to zawsze średnio potrzebne jako, że rzadko było coś ciekawego do kupienia (poza zmianami w formularzu co zaś powinno być dla mnie ogólnodostępne :v), ale może Wy macie jakieś pomysły? Coś ciekawego co można, by było uzyskać jedynie dzięki aktywności? Pomogłoby to pewnie ożywić bloga i stworzyć może jakieś konkursy c:
2.3. Właśnie, konkursy! Chcecie, nie chcecie? A jeśli tak to macie na nie może jakieś pomysły; miałyby to być misje jakie często spotyka się na innych stronach czy coś tematycznego?
2.4. Jak jakieś konkurencje to i nagrody, prawda? Gracie w Howrse, interesowałyby Was jakieś rzeczy stamtąd? Czy może waluta Sayari, jeśli chcecie, by powstała? Nie? To co w takim razie byście chcieli? Mi jedyne co się kojarzy to jakaś pocztówka od adminów, ale to chyba słaba nagroda (choć u mnie wylądowałaby w sentymentalnych śmieciach!) xD 
2.5. Waszym zdaniem fabuła Sayari powinna stać w miejscu czy się zmieniać? Osobiście, gdy powstał blog, zaplanowałyśmy już najbliższą przyszłość, ale nie wiem czy Wam, by to odpowiadało. Mnie osobiście zdarzało się, że zbyt skomplikowane wymysły adminów odrzucały mnie od bloga, ale gdyby to odpowiednio zbalansować? Jeśli ktoś chciałby pobawić się nieco w politykę to może zostać władcą jakiegoś państwa, czy też tworzyć rebelię jako zwykły chłop, a zwykły szaraczek mógłby grać w państwach nieogarniętych wojną.
2.6. Nie ukrywam też, że przydałaby się pomoc :D Osobiście chciałam stworzyć Wiki o Sayari, by można było swobodnie się tam poruszać i poznawać świat, o ile ktoś byłby go ciekawy, ale niestety wygasły po drodze chęci. Nie ma tu kogoś kto lubi bawić się w takie rzeczy? Z mojej strony oferuję trochę kreatywności i wiecznie paplającą gębę!

Proszę wszystkich o przesłanie odpowiedzi, osoby, które dołączyły po tej wiadomości też zapraszam, bo mogłoby to ułatwić mocno prace nad poprawą bloga :) Poczta na Sayari (klik) czeka na Wasze wiadomości!

3. Śmierć czeka tych co się od niej nie uchronią.
Cóż, w związku z dłuższą przerwą bloga chciałabym się upewnić, że będą tutaj ludzie aktywni, a nie puste postacie, którymi nikt już nie steruje. Nie lubię tego robić, ale niestety wypadałoby zrobić małą czystkę :v
Każdy z Was dostanie wiadomość na Howrse i prosiłabym o odpisanie na nią, zaznaczenie czy chce się dalej być na blogu, czy też nie oraz o zapisanie ewentualnych nieobecności. Najlepiej odpiszcie też na te pytania co były wcześniej!

4. Morza i Oceany grzmią, pieśni pożegnalnej ton ~ 
Niestety, dostałam informacje, że opuszcza nas Serenity z rodu Ignis (Luna34). Przeprasza wszystkich serdecznie i pozdrawia, ale niestety na obecną chwilę ma za dużo obowiązków. Nie ukrywa jednak, że chętnie kiedyś wróci, a ja zachowam jej kartę postaci w jakiejś wersji roboczej :)

5. Co dwie głowy to nie jedna!
Zastanawiam się również nad naborem do moderatorów i ewentualnej pomocy. Cóż, klasa maturalna to nie bajka i nie zawsze mogę być o odpowiednim czasie, więc zastanawiam się czy nie przydałby się nam ktoś jeszcze c:

6. Bo kto nie lubi paplać?
Zaczęłam się zastanawiać ostatnio czy nie stworzyć na Sayari jakiś innych komunikatorów jeszcze. Ja osobiście uwielbiam gadać, jak można pewnie zauważyć, więc dla mnie to idealnie! Ale co Wy o tym myślicie? Xat, Skype, a może popularny ostatnio Discord? Czy to co teraz mamy całkowicie wystarcza?

Miłego dnia życzy,
Safcia.

sobota, 14 października 2017

Od Madelyn do Ashley

Szczerze się ucieszyłam, gdy w tłumie dojrzałam w tłumie sylwetkę Ashley. No, tak po prawdzie, to najpierw zobaczyłam konia prowadzonego przez dziewczynę - karego rumaka widać było z daleka, ludzie zdawali się wręcz rozstępować, by zrobić miejsce potężnemu zwierzęciu, które dziarsko kroczyło przy boku swej towarzyszki, grzecznie dając się prowadzić za uzdę. Maki będzie miał sympatycznego towarzysza, rzadko kiedy podróżowaliśmy przecież z kimś innym.
- To gdzie? - zapytała w końcu Ashley, przypatrując mi się badawczo. Gdy dosiadła już swojego wierzchowca, musiałam zadzierać głowę w górę, by móc spojrzeć jej w oczy.
Przez chwilę nie odpowiadałam, usiłując odtworzyć w głowie możliwe trasy - później będę musiała jeszcze zajrzeć do szczegółowej mapy, którą za kilka miedziaków kupiłam od jednego z posłańców napotkanego wczoraj. Droga prowadziła póki co cały czas prosto, potem jednak rozwidlała się na trzy odnogi, z czego do gęstego lasu najbliżej było tej środkowej, zarazem i rzadko uczęszczanej. Posłaniec, gdy zauważył moje zainteresowanie ową trasą, odradzał ją, twierdząc, że właśnie jej używają rabusie i przemytnicy, w tym i ci handlujący niewolnikami. Z drugiej strony, nie widziało mi się podróżowanie tyle czasu na otwartym terenie. Hej, las to w końcu moje terytorium, w dodatku jeśli wejdę na drzewo, nie sięgnie mnie nikt.
Teraz jednak spojrzałam na zniecierpliwionego już lekko konia, który teraz już, gdy trzymał na swoim grzbiecie, wyraźnie rwał się do rozpoczęcia wędrówki.
- Przed siebie, co ty na to? - uśmiechnęłam się szeroko, podpierając się pod boki. Wzięłam głęboki wdech, po raz ostatni odwracając głowę, by spojrzeć na głośne miasto. Jeśli zaufać by tej mapie i podanej na niej informacjach, od następnej tego typu osady dzieliło nas parę dni drogi. Po drodze miniemy kilka małych wiosek - a raczej przejdziemy w pobliżu, rzadko kiedy zbaczałam z leśnej trasy, by uzupełnić zapasy we wsiach czy zanocować, co nie zmieniało faktu, że dobrze było wiedzieć, gdzie są, by w razie potrzeby do nich zajrzeć. Szczególnie jeśli zamierzałyśmy rzeczywiście pójść drogą, którą wcześniej postanowiłam obrać.
- Czemu by nie - uznała. - Pod warunkiem, że znasz drogę.
- Mam mapę, spokojnie.
~ Maddie ~ spróbował po raz kolejny otrzeźwić mnie Maki. ~ Trochę lasu będzie też, jeśli skręcimy w prawo...
- Wiem - odpowiedziałam cicho. - Ale przecież posłaniec mógł mieć nieaktualne informacje. Jeśli nawet on wiedział o zagrożeniach czyhających tam, tym bardziej zdaje sobie z nich sprawę okoliczny baron, powinien już dawno w takim wypadku wysłać jakichś swoich ludzi.
~ Ludzi z wyższych sfer to średnio może interesować ~ ostrzegł.
- Będzie dobrze! - stwierdziłam optymistycznie. - Poza tym, nie zamierzam cały czas trzymać się drogi. Możemy nieco zejść czasem, szczególnie jeśli znajdziemy po drodze jakąś rzeczkę.
Ryś w odpowiedzi tylko westchnął z rezygnacją - wyczułam w tym jednak jego niechętną zgodę. Podniosłam się zatem z kucek i zerknęłam przelotnie na Ashley.
- Jesteś gotowa? - zapytała.
- Jasne - skinęłam głową.
- A twój towarzysz? Nie przeciąży się? - utkwiła wzrok w drobnym zwierzaku, który niósł na plecach tkaniny większe od niego, a masą przewyższające go kilkukrotnie.
- W porządku, w porządku - dziarsko zarzuciłam własny dobytek na plecy, by pakunek wygodniej się niosło. - Inaczej w życiu bym mu na to nie pozwoliła.
Ashley ponagliła zatem konia, który ruszył drogą - pod jego kopytami tańczyły drobinki kurzu, a zwierzę wybijało regularny rytm. Bam - bam-bam - bam.

< Ashley? >

sobota, 7 października 2017

Od Elandrina do Annmea'i

Z każdą chwilą Annmea podobała mu się coraz bardziej. Zignorował ciche prychnięcie Ashy, w którym przypominała mu, że na początku o każdej dziewczynie potrafił tak myśleć. Jakby nie patrzeć feniksica również zaufała Mei, więc kto wie, może tym razem jego przeczucie było słuszne. Bo tym razem nieustannie towarzyszyło mu wrażenie, że nowo poznana idealnie tylko udawała nieśmiałą i delikatną. Na początku sam uznał ją za słabą i potrzebującą ochrony, gdyby spotkało się ją gdzieś w jakimś ciemnym lesie. Jednak nie umknęło uwadze elfa, że non stop była czujna w jego towarzystwie i starannie przemyślała własne odpowiedzi. Wątpił w jej niepewność wobec ludzi, miał wrażenie, że gdyby faktycznie miał wobec niej złe zamiary, potrafiłaby się bez trudu obronić samodzielnie. 
Kiedy dziewczyna wyszła z jego namiotu w towarzystwie małej cyganki, która swoim zachwytem i pytaniami rozbroiła elfa kompletnie, odprowadził obie wzrokiem, potem skierował zaciekawione spojrzenie na Ashę.
- Czemu ją sprowadziłaś? - zapytał i wrócił do swoich bagaży.
- Żeby zajęła się twoimi ranami? - odpowiedziała mu obojętnie Asha.
- Od kiedy się o mnie troszczysz? - zachichotał pod nosem i zlustrował przyjaciółkę kątem oka.
- Od kiedy wiem, że ty wszelkie rany masz za nic i nic byś z tym nie zrobił. - Zatrzepotała skrzydłami i usadowiła się wygodniej na postawionej dla niej żerdzi.
- Pierwszy raz udzielasz mi od razu grzecznie odpowiedzi. - Odwrócił się w jej stronę i oparł zabandażowane dłonie na biodrach. - Nie jesteś może chora? Mogę sprawdzić czy nie masz gorączki.
- A ja mogę oparzyć ci jeszcze twarz. Jednak nie wiem, czy Annmea da radę ci pomóc, jeśli to zrobię - odgryzła się Asha. - Przynajmniej nie będziesz miał jak zaczepić okolicznych dziewcząt. Nie będą widziały w tobie nic ładnego. Wręcz będą uciekać na twój widok.
- Jesteś podła... - Aidan teatralnie położył rękę na piersi i zasmucił się sztucznie. - Skreślisz w ten sposób moją karierę.
Oboje dyskutowali jeszcze dłuższą chwilę. Mówili o wszystkim, młodzieniec dał radę wyciągnąć od towarzyszki kilka dodatkowych informacji o dziewczynie, którą dziś poznał. Nie było mu to bardzo potrzebne, jednak wolał wiedzieć o Annmea'i, co nieco, nawet od kogoś innego, jeśli sama nie chciała o tym mówić.
Nie widział, ile czasu minęło zanim opuścił swój namiot. Asha została w środku, gdy tylko skończyli rozmawiać zasnęła, toteż nie chcąc ryzykować ponownego podpalenia zostawił ją w spokoju. Przez sen zdarzały jej się samozapłony, Aidana to zawsze bawiło, bo feniksica uparcie upierała się, że to niemożliwe. Gdzie ona, wspaniała i cudowna dama mogła tak zrobić. To niedopuszczalne. Młodzieniec parsknął pod nosem i rozejrzał po okolicy.
Kręciło się tu wielu ludzi, w większości byli to artyści z daleka, choć na pewno znajdowali się w tym tłumie również miejscowi. Pojawiali się na dróżce przed nim i znikali ponownie wśród różnobarwnych namiotów i drzew. Wszyscy samotnie bądź w mniejszych lub większych grupach szli w sobie znanych kierunkach, prawie każdy był uśmiechnięty. Aidan zatrzymał się na chwilę i dokładnie przyjrzał otoczeniu. Kolorowych płacht przybywało,  Już dawno nie zatrzymał się na żadnym jarmarku, prawie zapomniał jak radośnie wszystko przebiegało i trwało. Nawet szykowanie tego wszystkiego nie było naznaczone ponurym humorem ludzi przy tym pracujących. Panowało tylko wszechobecne zaciekawienie i niecierpliwość do rozpoczęcia wydarzenia.
Chłopak wziął głęboki wdech i ruszył dalej. Ręce piekły go odrobinę. Mógłby przysiąc, że kiedy sam się nimi zajmował nigdy nie narzekał potem na szczypanie, a tym razem trochę go to dekoncentrowało. Zawsze wiedział, że maści mają inne, lepsze działanie niż woda, którą z reguły obmywał rany, jednak sam nie znał się na ziołach. Nie potrafił przyrządzić maści i leków, a nieczęsto miało okazję je kupić. Więc już dawno zrezygnował z używania ich i nie narzekał, w końcu jeszcze żył.
Dwukrotnie okrążył okolicę i wymienił kilka słów z miejscowymi. Głównie były to dzieci, dorośli byli zbyt zajęci swoimi pracami, choć niektórzy w międzyczasie chętnie wymienili się plotkami ze świata i kraju, w którym się znajdowali. Niemniej od swoich młodocianych rozmówców, młodzieniec dowiedział się, że jarmark, który aktualnie szykowano, był dość popularny, organizowany od kilkunastu lat, rok w rok, zawsze w tych samych dniach. Wydarzenia wchodzące już w tradycję konkretnej okolicy zawsze przyciągały wielu ludzi.
Nie mogąc znaleźć zajęcia zdecydował się pójść nad strumień. Już z odległości czuł delikatny chłód bijący od płynącej wody. Aż naszła go ochota zanurzenia w niej dłoni, ale bandaże, do których obecności ciągle nie przywykł, uświadamiały go, że na razie musi sobie odpuścić. Następnego dnia już sobie na pewno nie przepuści takiej okazji. Aidan stanął nad brzegiem strumienia i rozejrzał się.
Rosnące gdzieniegdzie rozłożyste drzewa dawały dużo cienia, jednak w wielu miejscach słońce i tak przebiło się przez warstwy liści i gałęzi. Woda w strumieniu pozostawiała po sobie cichy szum, czyste kamienie na dnie koryta połyskiwały, jakby były to kamienie szlachetne. W oddali młodzieniec dostrzegł też kilka wierzb, których cienkie gałązki zanurzone były w strumieniu.
Miejsce było bardzo urokliwe, idealne by spędzić tu cały dzień, bądź nawet kilka na leniwieniu się. Czarnowłosy coraz bardziej był za tym, by zostać tu na dłużej, na ten moment i tak nigdzie się nie spieszył. Miał zamiar usiąść na chwilę, aby pocieszyć się chociaż wyczuwalnym chłodem wody, kiedy dostrzegł Annmea'ę leżącą na trawie i wygrzewającą się w promieniach słonecznych. Uśmiechnął się pod nosem i zbliżył się do niej leniwym krokiem, niby przypadkiem zasłonił jej źródło ciepła.
Parsknął, gdy pomyliła go z nieznaną mu dziewczyną. Nie miał jej tego za złe, nie było się co gniewać o taką błahostkę. Jednak wywołany tą gafą rumieniec, który naznaczył policzki dziewczyny,  rozbawił kuglarza jeszcze bardziej. Wyszczerzył się radośnie, bez wahania zaproponował swojej rozmówczyni spacer, na który z chęcią przystała.
Gdy rozmawiali, jej obszerna wiedza, którą się przez przypadek wykazała, zaskoczyła go. Nawet on, kiedy jeszcze mieszkał w Leoatle, nie uczył się takich rzeczy. Szkoda, czasem go to ciekawiło. Nauczyciele niestety naciskali na inne dziedziny, historia, choć również ważna, nie była wzięta pod uwagę do tego samego stopnia, co np. etyka. Słowa Mea'i tak go zainteresowały, że ponownie rozważył doedukowanie się podczas podróży. Może sięgnięcie do najodleglejszej historii świata da mu nowe pomysły na przedstawienia? To był zawsze jakiś plan na opracowanie czegoś nowego. Poznawanie kultury poszczególnych państw też nieraz pomogło mu coś oryginalnego i niepowtarzalnego stworzyć.
Nawet nie zauważył kiedy znaleźli się na pograniczach miasta. Zagadali się na tyle, że nawet rosnący głód nie zwrócił na siebie uwagi Aidana.
- Może coś zjemy? - zasugerował spokojnie. - Chyba już pora na obiad.
- Masz rację. Chociaż powinniśmy wracać. Wspólny obiad wszystkich artystów jest tradycją - odpowiedziała mu dziewczyna. - Myślę, że miejsce dla Ashy też się znajdzie - zachichotał na te słowa cicho, ciekawy był jak wspomniana zareaguje na taką propozycję. Jeszcze nigdy nie dała się wkręcić do jedzenia z innymi ludźmi. Wolała samodzielnie polować i jeść, jak raz nie miała wyboru i musiała pożywiać się z elfem i jego znajomymi obraziła się i nie tknęła tego, co jej oferowano. - Więc co powiesz na obiad ze słynną grupą taneczno-akrobatyczno-wokalną Fariana? - zapytała go Mea z uśmiechem.
- Hm.. - zamyślił się szukając jakichkolwiek informacji o człowieku zwanym Farianem. Po chwili w jego oczach błysnęła iskierka zaciekawienia i podekscytowania. - Jeśli to ten Farian i jego grupa, o których miałem już wielokrotnie okazję słyszeć to bardzo chętnie, a nawet jeszcze bardziej. W końcu nadarzyła się okazja, by go poznać! - Zdjął rękę z ramienia dziewczyny i klasnął w dłonie.
Dwoma susami wyprzedził dziewczynę i ukłonił się przed nią wskazując jedną dłonią drogę powrotną do obozu artystów, a drugą wyciągając w kierunku czarnowłosej towarzyszki.
- Pozwoli pani teraz odprowadzić się do miejsca, z którego zaczęliśmy naszą wspólną wycieczkę? - zapytał uroczyście, Annmea przez chwilę wpatrywała się w niego nieodgadnionym spojrzeniem, ale w ułamku sekundy ponownie się uśmiechnęła i skinęła głową.
Ujął delikatnie jej dłoń i uroczyście poprowadził ich z powrotem do namiotów. Pozwolił sobie w międzyczasie opowiedzieć kilka zabawnych historyjek z jego podróży. Nie za dużo, co by nie zdradzić wszystkich historii w ciągu jednego dnia. Dziewczyna w kilku momentach zaśmiała się cicho, ucieszyło to Aidana. Kiedy dotarli do obozowiska Mea przejęła prowadzenie i pokierowała ich do namiotu należącego do trupy Fariana. Idąc w jego kierunku przykuli uwagę kręcących się przy nim ludzi. Aidan puścił rękę Annmea'i, gdy mała dziewczynka, Lathia, która wcześniej uznała ich za parę, wyłoniła się z namiotu i w radosnych podskokach ruszyła ku nim. Młodzieniec uśmiechnął się i przystanął na chwilę. Zwrócił głowę w stronę swojego namiotu, który ledwie widział z obecnej pozycji i zagwizdał cicho. Usłyszał w odpowiedzi skrzek Ashy, feniksica już nie spała. I tak jak się spodziewał, po chwili przyleciała do niego, przysiadła na jego ramieniu.
- Dalej próbujesz zauroczyć dziewczynę swoją głupotą? - zapytała go ironicznie, odpowiedział jej parsknięciem i pstryknięciem w dziób.
- Nie przesadzaj. - Podszedł do Annmea'i, która rozmawiała ze starszym mężczyzną, którego na pierwszy rzut oka Aidan uznał za Fariana. - Dzień dobry, słyszałem, że mogę otrzymać okazję spotkania Fariana i jego grupy, jak tylko podążę za tą młodą damą. Czy dobrze trafiłem? - Wyciągnął dłoń do starszego człowieka i uśmiechnął się szeroko. - Wielki Aidan, a ta piękna dama - Wskazał wolną dłonią Ashę. - To Asha. Wygląda na niebezpieczną, ale to tylko pozory, na co dzień jest potulna jak baranek. - Na jego słowa feniksica zamachnęła się skrzydłami i niby przypadkiem uderzyła go jednym w tył głowy.
- Witam! Dobrze pan trafił, Wielki Aidan jak mniemam? Niewielu jest elfów, którzy podróżują w towarzystwie feniksa. - Farian zaśmiał się serdecznie i uścisnął dłoń czarnowłosego, jednak zrobił to ostrożnie, od razu zauważył bandaże. - Słyszałem od Reinaira, że Mea musiała już kogoś opatrywać. Teraz już wiemy, kto na początek dnia postanowił skorzystać z pomocy lekarskiej. Na szczęście widzę, że nic więcej się nie stało.
- Ah, tak. Niefortunny wypadek z ogniem, dziwne, na co dzień ten żywioł nic do mnie nie ma. - Aidan przeczesał włosy dłonią. - Jednak do końca jarmarku powinienem się już obyć bez kolejnych ran do opatrywania, a i te nie są bardzo poważne. - Nie zdziwię się, jeśli trafi się kilku rannych delikwentów, bo usłyszą jaka piękna opieka lekarska może im się trafić. - Uśmiechnął się ukradkiem do Annmea'i i puścił do niej oczko.

Annmea? Przepraszam, że tak długo .-.