Strony

piątek, 7 lipca 2017

Od Fufu

Odetchnęła głęboko i uczyniła ostatni krok, który dzielił ją od szczytu wzgórza, dotychczas przysłaniającego jej widok. Tam też zerwał się lekki wiatr niosąc ze sobą zapach popołudniowego posiłku i rozwiewając kasztanowe włosy dziewczyny tak, by przysłoniły jej twarz i rodzące się tam emocje. Zdumienie, radość, satysfakcja - mimika kobiety była szczera i prosta jak mimika małego dziecka. Widać było, że zwyczajnie zaparło jej dech w piersiach, a sama bohaterka czuła się spełniona. Dotarła do celu.
Dotarła do krainy, której piękne widoki widywała wcześniej jedynie na papierze lub w formie barwnych opowieści bardów, by wreszcie na własne oczy ujrzeć cały jej urok. Krajobraz wręcz iskrzył się swoją soczyście zieloną trawą, a zwykłe lasy traciły swój bury odcień, gdy popularne w innych krajach drzewa ustępowały miejsca bambusom. Wyprawa z centrum świata do Khayru była jak podróż do innego świata czy ucieczka w świat snów i marzeń. Tutaj... tutaj nawet domy były inne! To było miejsce gdzie mieszkania, w innych krajach składające się po prostu z desek okolicznych drzew, tutaj błyszczały pokolorowane na wszystkie możliwe kolory przez barwniki niewiadomego pochodzenia. Tutaj najdrobniejszy wręcz szczegół zdawał się prosić o chwilę uwagi, by przykuć Twój wzrok i udowodnić, że jest ładniejszy od sąsiada! Tak, tutaj zdecydowanie liczył się wygląd - nawet jeśli ludzie byli biedni to ich domy za nic nie chciały tego zdradzić, nie będąc gorszym od swoich sąsiadów. I choć całość krajobrazu zmieniała się stopniowo w czasie podróży to dopiero teraz, za tą niewidzialną granicą, dało się ujrzeć piękno i odmienność tego kraju w całej jego okazałości.
Tak, dziewczyna wreszcie znalazła się w samym sercu Khayru.

* * *

- Dotarłam! - pisnęłam, szczerząc się radośnie. - Dotarłam, dotarłam, dotarłam! Dałam radę! A ojciec nie chciał we mnie wierzyć!
Co prawda moja podróż nie odbyła się bez kłopotów, ale to przecież nieistotne, prawda? W końcu nikt nie musi wiedzieć o tym, że nie zabezpieczyłam mojego prowiantu na noc i już pierwszego dnia leśne stworzenia ukradły połowę mojego pożywienia czy też o tym, że zgubiłam się praktycznie na prostej drodze. To nie moja wina, że te motylki były takie ładne i kolorowe! Poza tym wszystkiemu winny jest po prostu mój nieodłączny pech! Jakie normalne zwierzęta nie boją się na tyle, by wykradać ludziom jego zapasy? Albo kto spotyka takie miłe i interesujące motyle na swojej drodze? No kto? Właśnie.
Cóż, przynajmniej nie było nudno! Co prawda musiałam potem robić za posłańca, by zarobić i dokupić prowiant, ale to już inna sprawa. Najważniejsze, że w końcu tutaj dotarła, że w końcu tu jestem! Jestem w Khayrze!
- Teraz trza tylko zobaczyć jakąś pandę, nauczyć się paru ładnych słówek od nich, tylko, by znowu mi ktoś nie wymyślił, by uczyć mnie przekleństw wmawiając, że są to magiczne słówka. O, trza, by było nabazgrać lub kupić od kogoś jakiś obrazek z tutejszym widoczkiem! A może też kogoś poderwać... - uśmiechnęłam się.
Co prawda związki nieszczególnie do mnie przemawiają, zwłaszcza w ostatnim czasie, ale taki niewinny flirt... to co innego, prawda? Bywa on całkiem ciekawy i zabawny, zwłaszcza przy dobrym towarzystwie! Tak jak wtedy w Merkez, gdy...
- Z drogi, z drogi! - jakiś obdarty mężczyzna wybiegł nagle na drogę, wyrywając mnie z moich zamyśleń i potrącając brutalnie.
- Cholera! - przeklęłam, wciąż starając się nie wywrócić, ale jak na złość moje ukochane "szczęście" nie chciało mi dzisiaj odpuścić.
W momencie, gdy już-już zdawałam się odzyskiwać równowagę to znów usłyszałam za mną jakiś głos, wystraszyłam się i oczywiście - upadłam. A jako, że nieszczęścia chodzą parami to wyszło na to, że nie tylko ja upadłam. Cóż, ktoś najwidoczniej nie spodziewał się spotkać na swojej drodze kłody w postaci człowieka, a tym bardziej tego, że się o nią potknie.
- Ugh... - jęknęłam tylko, gdy...

< Sakit?  Co u Ciebie? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz