Strony

piątek, 1 września 2017

Od Nerei

Nigdy nie lubiłam porannych pobudek, niezależnie od panującej pory roku od zawsze były dla mnie ogromna męka. Powoli naciągnęłam skrawek kołdry na głowę, aby pierwsze promienie słońca nie docierały do moich oczu i ponownie oddałam się w objęcia Morfeusza. Niestety mój stan błogości nie potrwał zbyt długo przez pewnego upierdliwego, hebanowego panicza.
- Wstajemy śpiąca Księżniczko, wyspałaś się już wystarczająco.
Poczułam, że jego subtelne, kocie łapki delikatnie ugniatają mój brzuch.
- Tyle razy prosiłam cię, żebyś nie nazywał mnie per Księżniczko – mruknęłam, zrzucając Behemota z łóżka.
- Albo wstaniesz sama, albo ja zedrę cię z tego łóżka siłą – prychnął.
Niechętnie usiadłam na brzegu łoża i okryłam swoje ciało satynowym szlafrokiem, a na nogi wsunęłam puchate kapcie.
- Grzeczna dziewczynka, przypomniałaś sobie ostatnią pobudkę w moim wykonaniu? – uśmiechnął się cynicznie i spojrzał na mnie swoimi groszkowymi ślepiami.
Na samą myśl o wspomnianej sytuacji przez moje ciało przeszła fala gorąca i czułam jak moje policzki oblewa róż.
- Wychodzimy dzisiaj na targ, będę gotowa za piętnaście minut – rzuciłam mu wymowne spojrzenie i ruszyłam w stronę łazienki.
- Nie zapomniałaś o czymś? – głośno miauknął i zaczął rozkosznie tarzać się po ziemi.
Pomimo tego, że bywa naprawdę upierdliwym stworzeniem i są chwile kiedy najchętniej dla świętego spokoju wyrzuciłabym go z domu potrafi być naprawdę uroczy. Klęknęłam przy nim i zaczęłam skrobać go po brzuszku.
- Tylko ty wiesz jak mnie zadowolić – wydusił z siebie w przerwie od mruczenia.
- Na dzisiaj koniec tych pieszczot, jak tak dalej pójdzie nie kupię wszystkich składników na olejki lecznicze.
- Znowu masz zamiar stworzyć olejek przeciw wypadaniu włosów, przez który ktoś prawie wyłysiał?
- Jesteś naprawdę zabawny, każdemu może się to zdarzyć – rzuciłam i w końcu dotarłam do łazienki.
Na rozbudzenie kilka razy ochlapałam twarz zimną wodą, rozczesałam włosy grzebieniem, założyłam medalion na szyje i popsikałam się jaśminową mgiełką. Już miałam ściągnąć z siebie piżamę, gdy kątek oka zobaczyłam w drzwiach Gacka.
- Nie przeszkadzaj sobie – odparł, pokazując mi swoje śnieżnobiałe kły.
- Chyba upadłeś na głowę jeśli sądziłeś, że będę się przy tobie rozbierać.
Rzuciłam w niego szlafrokiem i pośpiesznie ubrałam na siebie czarną pelerynę, narzucając kaptur na głowę. Zanim się obejrzałam kocur wskoczył na moje ręce z przerażoną miną na pyszczku.
- Znowu coś nabroiłeś? – mruknęłam, szukając zniszczeń w pomieszczeniu.
Po chwili usłyszałam donośne pukanie do drzwi.
- Chyba mamy problem – wyjąkał i w te pędy wbiegł pod łóżko.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz