Strony

piątek, 23 marca 2018

Od Ashley do Cyrusa

Spojrzałam na jego skrzydło. Nie musiał długo czekać, bym zrozumiała przekaz. Wdrapałam się na nie i usiadłam na jego grzbiecie, blisko rogów, których się trzymałam, by nie zlecieć. Oglądanie latającego smoka przy ujeżdżaniu takowego to nic! Już chciałam zobaczyć miny ludzi, ze smoczej perspektywy, kiedy ci przerażeni zaczną uciekać w popłochu. Może porwie jakąś owieczkę? Ich wełna jest taka mięciutka, że mogłabym z nimi spać na polu, leżąc na którejś.
- No to lecimy! - rozprostowałam skrzydła i machnął nimi porządnie, jednocześnie odbijając się od ziemi łapami i wzlatując w powietrze. W moje ciało uderzyła fala chłodu, dość nieprzyjemna, ale myśl, że w tej chwili lecę na smoku, całkowicie odgoniła wszystkie złe myśli i scenariusze, jak upadek z wysokości czy pożarcie przez smoka (równie dobrze ten chłopak może się mną bawić, by na końcu zjeść). Lecieliśmy wpierw nad lasem, z lotu ptaka, a raczej smoka, krajobraz wydawał się jeszcze piękniejszy, niż zazwyczaj. Mocno trzymając się jego rogów, wychylałam się dość mocno na boki. W pewnym momencie smok gwałtownie skręcił, prawie mnie zwalając z siebie. Dzięki mocnemu chwytowi podciągnęłam się i usiadłam prosto. - Zrobiłeś to specjalnie! - skomentowałam i wróciłam do oglądania krajobrazu. W końcu dolecieliśmy do małej wioski, w której aktualnie panował jakiś festyn; bynajmniej tak to wyglądało. Równie dobrze mogli coś świętować. Ludzie się bawili, tańczyli, śpiewali i grali. Na samym środku paliło się duże ognisko, które rozświetlało wszystko wokół, ale dopiero gdy dobrze się przyjrzałeś, mogłeś zauważyć, że na środku ogniska była wbita wysoka belka, a do niej przywiązana jakaś kobieta, która krzyczała. Nie zbyt mnie zainteresowała, chciałam po prostu zobaczyć, jak uciekają. - Zleć niżej! - poprosiłam. Smok przez chwilę się wahał, aż w końcu zniżył lot. Dotknął czubków drzew, a gdy przeleciał nad ludzkimi głowami, rozległ się okropny wrzask. Zaczęli krzyczeć i uciekać, jak to mają w zwyczaju. Jeden wywracał drugiego. Gdzieś obiło mi się o uszy "złe voodoo!", ale zagłuszyłam to swoim śmiechem. Z góry tak zabawnie wyglądali... - Przyznaj, że wyglądają jak małe mrówki, które ktoś własnie posypuje solą - powiedziałam do smoka widząc to całe przerażenie. Ale w końcu to ludzie... W pewnej chwili, gdy przelatywaliśmy nad ziemia, smok machnął ogonem i uderzył w słup stojący na środku ogniska. Kobieta wypadła razem z belką i znajdowała się po za ogniem. Wzlecieliśmy do góry, kiedy wieśniacy się ogarnęli i chwycili łuki do rąk. Odlecieliśmy z tamtego miejsca, nim zaczęli strzelać. - Pionki są takie zabawne - otarłam łezkę śmiechu na policzki i spojrzałam na horyzont po lewej stronie. Zauważyłam rozmazaną czarną postać, w kształcie ogromnego ptaka. Z każdą sekundą wzór ten zaczął się zmieniać, a postać była coraz bliżej. - Ej... - w tej chwili zdałam sobie sprawę, że nie znałam jego imienia, ale to szczegół. - Ty, a inny smok dla ciebie to też zagrożenie? Bo takowy nadlatuje z lewej - ostrzegłam.

<Cyrus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz