Strony

sobota, 17 marca 2018

Od Azraela do Fufu

Dziewczyna wyglądał na lekko spanikowaną, no nic dziwnego też bym się bał. Jednak ja już przywykłem do odgłosów, jakie wydaje Lezard. Po chwili takiego stania poczułem jak, jestem łapany za ręce i ciągnięty w bok.
- Chodź. - usłyszałem prostą komendę ze strony dziewczyny.
Wszystko stało się tak nagle, że nawet nie zdążyłem zareagować, a już znajdowaliśmy się w jakimś ciemnym korytarzu. Wyglądało na to, że dawno tutaj nikogo nie było. Uchwyty na pochodnie, czy też świece, były ozdobione kurzem i pajęczynami. Warto zapamiętać, że w tej plątaninie korytarzy są takie miejsca, będzie gdzie się chować w razie czego.
- To nie wygląda jak droga do celi. - powiedziałem beznamiętnie. Jednak w głębi byłem ciekawy co takiego księżniczka Fufuzani planuje zrobić. Bo to trochę podejrzane więźnia prowadzić po zapomnianych korytarzach zamiast prosto do celu. Odwróciłem lekko głowę, patrząc jak otwiera usta, aby po chwili je zamknąć wydymając przy tym policzki. Chyba trafiłem w sedno, teraz trzeba tylko rozgryźć czego.
- Może jest, a może nie! - pisnęła dziewczyna, jak gdyby wytrącona z równowagi. - Zresztą jesteś w mojej władzy i masz się mnie słuchać! No chodź! - powiedziała, dalej ciągnąc mnie za rękę. Tym razem jednak zaparłem się nogami, słysząc coraz głośniejsze rżenie mojego towarzysza.
- Ja nic nie muszę moja droga, ja ewentualnie mogę. - stwierdziłem. Ciekawiło mnie co knuje damulka, ale nie chciałem aby Lezard błąkał się po zamku szukając mnie kiedy ja będę nie wiadomo gdzie.
- Jestem księżniczką, więc musisz! - tupnęła nogą, kiedy to mówiła. Ta sytuacja coraz bardziej mnie przy okazji bawiła, moje tęczówki pewnie nabrały koloru soczystej zieleni.
- No chodź po prostu. - dodała już z większym spokojem w głosie jednak nie przestając mnie ciągnąc. Westchnąłem zdając sobie sprawę, że nie przestanie więc po prostu powoli ruszyłem za nią. Nic się nie odzywałem przez co znowu szliśmy w ciszy. Jedak niezbyt długo bo po paru minutach usłyszałem za sobą cichy warkot i szuranie łapą po kamienistej posadce.
- No w końcu jesteś. - powiedziałem odwracając się w stronę Jaszczura, który mierzył dziewczynę wzrokiem, mogącym zabijać. Niebieskozielone łuski stworzenia pokrywał szkarłat krwi, zapewne końskiej i ludzkiej.
- Ale jak widze świetnie się beze mnie bawiłeś. - dodałem z cichym śmiechem odwracając głowe w kierunku Fufuzani, aby zobaczyć jej reakcje.

< Fufu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz