Strony

niedziela, 18 marca 2018

Od Carreou do Sivika

Spojrzałem na twarz mężczyzny, który wyglądał, jakby powędrował myślami co najmniej na księżyc. Niepokoił mnie. On na pewno coś knuje!
Wtem poruszył się i opuścił na mnie spojrzenie.
- Coś słabo się cenisz, wiesz? - Powiedział jakby mimochodem, uśmiechając się. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, więc stałem jak to ciele przed rzeźnikiem. Hmm, ta metafora mogła być niezwykle trafna.
- Na twoim miejscu brałbym za małe minimum dwadzieścia pięć. -
Może i miał rację. Nie chciałem jednak się przyznać, że nie mam zbyt dużej wiedzy o tutejszym rynku, dlatego ceny podałem jedynie po krótkim namyśle. Czy to, że zwrócił na to uwagę, oznacza, że zrobiłem coś nie tak? Czyżbym go zdenerwował? Zacząłem drżeć od tłumionego płaczu, co na szczęście mogłem zrzucić na to okropne zimno wokół. Nie, dosyć konwersacji na dzisiaj. Muszę się uspokoić, zaszyć na jakimś drzewie..
Poruszyłem skrzydłami, a następnie objąłem się nimi, przez co te wyglądały jak pierzasty płaszcz. Miałem nadzieję, że ogrzeję się w ten sposób, co jednak nie nastało. Z tyłu głowy pojawiła się nawet myśl, że było gorzej. Panika ponownie zaczęła wypływać z zakamarków mojego umysłu, każąc zbierać energię. Nie wiem, czy mój sprzedawca to zauważył, lecz może to zrobić, jeśli dalej będę milczał.
- Wiem.. To taka promocja. Na początek sprzedaży w tym miejscu. - Wskazałem podbródkiem na resztę targu za ciemnowłosym, gdyż wolałem nie uwalniać rąk spod skrzydeł. - Ale.. Jak pan tak mówi, to potem zmienię ceny..-
Zamilkłem, czując zimne palce na gardle. Próbowałem zrzucić to na wiatr. Nie udało się. Dokładnie znałem ten dotyk na swoim ciele. Dlaczego on wrócił, aby prześladować mnie nawet z zaświatów? Obserwowałem kupca, mimo, że te widmowe dłonie poczynały sobie jeszcze bardziej na mojej krtani, uniemożliwiając wydobycie głosu. Zrobiłem krok do przodu, znajdując się niebezpiecznie bliżej potencjalnego, bardzo żywego maga oraz bezpiecznie dalej od drugiego, nie tak żywego maga. Jak to się mówi, wybrałem mniejsze zło.
To nie wystarczyło (w sumie, trudno jest uciec od widma!). Dotyk zmienił się w duszenie. Niewiele myśląc, wyprowadziłem z siebie falę zebranej energii, licząc, że odpędzę od siebie wszystko, co ją wyczuwa. Prawie od razu zachwiałem się i musiałem złapać brzegu straganu. Następnie spojrzałem na kupca, chcąc zobaczyć, czy jest jednym z NICH.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz