Strony

piątek, 23 marca 2018

Od Carreou do Sivika

Oczy Siviego rozbłysły, kiedy zadzwoniłem stosikiem monet. Nadal nie byłem pewien, co mam zrobić z tymi dodatkowymi pieniędzmi, miałem je oddać? Najchętniej zrobiłbym to, w końcu, to była taka kradzież w białych rękawiczkach. A tak nie wolno. Z drugiej jednak strony, mógłbym kupić sobie za to farby... Namalować więcej obrazów, więcej ich sprzedać.. Zerknąłem na ciemnowłosego, który uśmiechnął się i potrząsnął głową.
- Widocznie uznał twój kunszt za cenniejszy i postanowił dorzucić coś od siebie, tak na dobry początek dla młodego artysty. -
To wyjaśnienie może i było prawidłowe, chciałem w nie uwierzyć. To było trudne. Me myśli co chwila uciekały w stronę mężczyzny, który prawdopodobnie szedł teraz do domu z moim obrazem. A jeśli pomyśli sobie, że go okradłem? Jak tu wróci z bandą opryszków? Jak zabiorą mi wszystko, co mam?
Wtem poczułem na swojej skórze palce ciemnowłosego. Prawie zapomniałem, jak się oddycha. Jego dotyk, taki czuły, delikatny.. Opuszki przypominały swą fakturą jedwab. Prawdopodobnie przez wiek bądź to cecha genetyczna. Jednak mi to nie przeszkadzało. Ważne, że mnie dotykał i to z własnej woli. Moment ten sprawił, że od początku, kiedy jego dłoń znalazła się przy mojej, do zamknięcia monet w bezpiecznym wnętrzu ręki, po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie wiedziałem, dlaczego tak się zachowałem. To nieprawdopodobne do mnie. Nigdy nie reagowałem w ten sposób na kogokolwiek obecność.
- Nie przejmuj się i uśmiechnij, zarabiasz ładne sumki, cholero mała. -
Poruszyłem skrzydłami, zaciekawiony nowym określeniem mojej osoby. Niby to było przekleństwo, lecz lekkie i wybaczalne, co znaczy, że mogę go używać. W mojej głowie pojawiła się dziwna myśl.
- Skoro ja jestem małą cholerą, to ty jesteś dużą cholerą? - Uśmiechnąłem się jeszcze raz, po czym położyłem dłoń na ramieniu Sivika, aby nie upaść przy kolejnej fali zawrotów głowy. Oh, teraz to już naprawdę potrzebowałem snu. W dodatku, z mojego wnętrza wydobyło się długie, stłumione jedynie moją ręką ziewnięcie. Nie podnosząc spojrzenia na towarzysza, podjąłem decyzję o kolejnym odezwaniu się.
- Możemy już pójść? Został mi jeden obraz, więc i tak będę musiał kilka domalować.. W dodatku, padam ze skrzydeł i nóg..-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz