Strony

sobota, 24 marca 2018

Od Cyrusa do Ashley/ Ktosia

Zerknąłem w stronę mojego pobratymca, który rzeczywiście kierował się ku nam. Wiedziałem jednak, że nic nam nie zrobi. Jaki miałby sens w polowaniu na własnego pobratymca, czyż nie?
Na wszelki wypadek, obniżyłem jednak swój lot, aby ten drugi mógł nas spokojnie wyminąć.
I właśnie w tym momencie się zdziwiłem. Głuchy, ostrzegawczy warkot wydobył się z gardzieli stworzenia, które, owszem, przeleciało nad nami, jednak prawie od razu zawróciło i zaczęło krążyć wokół nas. Brunetka przeskakiwała wzrokiem to na mnie, to na drugiego stwora.
- Będziecie walczyć? - Spytała podekscytowana, na co skinąłem nieznacznie głową. Nie miałem innego wyjścia. Bestia najzwyczajniej w świecie nie miała dobrych zamiarów. Dłonie dziewczyny zacisnęły się mocniej na mych kolcach. O, nie, nie, nie. Panienka nie będzie mi siedzieć na grzbiecie, bo wystarczy jedno kłapnięcie szczęk przeciwnika, aby została pożarta prawie że żywcem. Dlatego zanurkowałem w dół, w pewnym momencie obracając się łapami w górę. W ten sposób, fanka została zmuszona puścić się, a z racji niewielkiej wysokości, wylądowała na trawie z tylko kilkoma siniakami.
- Hej, wracaj tu! - Krzyknęła, podrywając się z ziemi, lecz ja już byłem ponownie w powietrzu. Zrównałem się z pobratymcem. Teraz, gdy mogłem się mu lepiej przyjrzeć bez podekscytowanej dziewczyny na karku, zobaczyłem, że należy do bardziej dzikich smoków, bez zdolności przemiany w człowieka.
Ah, to dlatego mnie zaatakował. Zadziałał instynktownie. Zacząłem najpierw od zaprezentowania swojej siły, poprzez zawiśnięcie przed stworzeniem i pokazanie kłów. Widząc, jak opowiada w ten sposób, zrozumiałem, że mam do czynienia z samcem.
On zaatakował pierwszy, swe pazury wbijając w moją pierś, chronioną łuskami jak zbroją. Odpowiedziałem mu na to uderzeniem ogona, który zdawał się odepchnąć na niecałą minutę bestię. Smok szybko podjął ponowną walkę, tym razem za swój cel obierając bok. Od tego ciosu trudno było mi się obronić, gdyż przez wielkość, miałem problemy z nagłymi zrywami. Dlatego wspólnie opadliśmy na ziemię. Ból promieniował po moim gadzim cielsku, spowodowany siłą uderzenia o powierzchnię. Większość powietrze została mi z płuc wypchnięta, razem z kolejnymi wiązkami energii.
Oponent odsunął się gwałtownie ode mnie, jakby zdziwiony, tym co właśnie zobaczył. Nim podniosłem się, rycząc jak wściekłe zwierzę, smok po raz kolejny wrócił w przestworza. Ja również zrobiłem to samo, lecz zdekoncentrowałem się czyimś oddechem..
- No leć! Musisz go dogonić! - Zawołała brunetka, ponownie usadowując się między rogami. Tym razem zrzucenie jej nie wchodziło w grę. Dlatego wziąłem krótki rozbieg, machnąłem skrzydłami i zacząłem się wznosić. Samiec natomiast leciał coraz wyżej, planując kolejny atak z powietrza, prawdopodobnie wycelowany w moją fankę. Prawdopodobnie połączył tym swoim małym łebkiem, że skoro pozwalam się dosiadać, musimy się znać. Już miałam kierować się w dół, gdy coś świsnęło w powietrzu. Wpierw strzała przeleciała nad jego skrzydłami, zwracając na to jedynie uwagę stworzenia. Wyhamowałem prewencyjnie, aby ocenić sytuację. Ktoś był w lesie bądź gdzieś w dole i strzelał do nas. Ah, to wszystko przez naszą "podróż" nad tamtą wioską..
Kolejne strzały trafiały w większym, czy mniejszym stopniu w cel. We mnie również kilka wycelowano, więc zacząłem się poruszać na tyle sprawnie, aby być trudniejszym obiektem niż tamten gad, co jedynie ryczał i zionął ogniem, swym spojrzeniem szukając napastnika. Nie potrwało to długo, gdyż ostatecznie jeden z grotów utknął mu w stawie skrzydła. W jakimś nieprawdopodobnym odruchu chciałem mu pomóc, jednak było już za późno. Cielsko spadło do lasu, łamiąc drzewa jak zapałki.
- Sprawdźmy to, błagam! - Wjęczała mi nad uchem ciemnowłosa. Przewróciłem oczami. Przynajmniej ten międzyrasowy gest mogła zrozumieć. Wylądowałem na trawie, między drzewami i potruchtałem w miejsce, gdzie znajdował się mój przeciwnik. Zatrzymałem się jednak na widok kopii, wbitej w jego klatkę piersiową. Od razu rozpoznałem zabójczy dla smoków stop srebra i platyny. Stojący obok truchła wojownik oparł się nogą o bok samca, wyciągając broń. Z przerażeniem obserwowałem ściskającą na trawę krew. Która niedługo, może należeć również do mnie.
< Ash? Albo tajemniczy pogromco? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz