Strony

środa, 28 marca 2018

Od Takako do Akroteastora

Ja to chyba kompletnie nie pasowałam do tego otoczenia. Nie wiem czym się tak przejmowali. Skoro nie było już tego kogoś to po co się tak bardzo martwić. W dodatku trzymało go coś w tym mieście, tylko pytanie co? Chłopcy weszli w pogawędkę, a mnie zaczęło zastanawiać co trzyma tego skrytobójce w tej nudnej wiosce. Livei zadał dość dziwne pytanie na które odpowiedziałam. On chyba nie wierzył mi w moje słowa.
- Jestem tego pewna - odpowiedziałam, wstając na równe nogi z mojego siedziska, które było dość nie wygodne.
- Wy dalej sobie gadajcie, a ja pójdę się rozejrzeć po tej gospodzie - powiedziałam kierując się ku schodom prowadzących na dół. Wyszłam z gospody i skierowałam się w pewno miejsce. Było położone nie daleko od gospody. Chłopcy i tak mnie nie zauważyli więc mogłam śmiało sobie sprawdzić to miejsce. Przeszłam koło kilku drzew z tego co mogłam się zorientować oraz zwierząt do okoła jakby nie było. Zupełnie tak jakby się czegoś bały. Idąc z uśmiechem na twarzy i nadać sobie jakąś piosenkę wymyślona przeze mnie ( mieszanka wszystkich ulubionych piosenek sklejonych w jedną, mówiąc prościej ) natknęłam się na drewnianą chatkę. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał, więc weszłam jak gdyby nigdy nic do środka.
- Przepraszam za najście - powiedziałam wystarczająco głośno po czym przeszłam do zwiedzania chatki.
Kurzu na pewno tutaj nie brakowało, aż mi się kręciło w nosie przez jego nadmiar. Słońce raczej tutaj słabo dochodziło, a zapach panujący w środku nie sprzyjał nosowi. Czułam czyjąś obecność w środku. Nagle ktoś zmierzył w moją stronę z ostrym narzędziem. Oczywiście obroniłam się i odrzuciłam tą osobę od siebie. Jednak może trochę przesadziłam, gdy ta osoba uderzyła wprost w ścianę drewnianej chatki. W dodatku przez to, że belki były trochę spruchniałe człowiek wyleciał aż na zewnątrz. Szybko wyszłam z chatki.
- Kim jesteś? - zapytałam się przyjacielsko.
- Osobą, która ma ciebie zabić - powiedział chłopak o ile się nie pomyliłam sądząc po jego głosie.
Zaczął mnie atakować jakimś ostrym narzędziem. Skoro chciał ze mną potańczyć to czemu by nie. Tańczyliśmy ze sobą wspólnie i o dziwo ten chłopak był w tym całkiem dobry. Zaskoczył mnie nawet kilka razy, ale zdążyłam się obronić. Czując jego aurę zorientowałam się iż on również posiada jakieś magiczne zdolności.
- Czas zacząć prawdziwą walkę! - powiedział, a ja lekko przechyliłam głowę na bok z pytającym wyrazem twarzy. - Uważaj na swoją buźkę, żeby się nie pobrudziła - dodał po czym ruszył. Ja wyjęłam swoją talię kart z których uformowałam wachlarz. To właśnie w taki sposób miałam zamiar walczyć. Nasz wspólny taniec się zaczął.
- Takako czy nic ci nie jest? - usłyszałam zgodny głos obu chłopców, którzy wreszcie raczyli się zjawić.
- Widzicie mój przyjaciel przyszedł mnie odwiedzić więc wasze życie nie są tyle warte co moje - uśmiechnęłam się w ich stronę odpychając chłopaka od siebie. Uderzył prosto w drzewo. - Przepraszam, że tak mocno - skierowałam swoje przeprosiny w stronę nieznajomego.
- Wiecie chłopcy, skoro on już ze mną zatańczył dość długiego walca to teraz sobie odpocznie - powiedziałam radośnie, rzucając w jego stronę karty dzięki którym udało mi się unieruchomić tajemnicza postać. - Głodna jestem! - chwyciłam się za brzuch. - Liivei, chłopcy jesteście może głodni? - spojrzałam się w ich stronę, stając przed nimi.

<Akroteastor?> wybacz za opowiadanie, ale jakoś mi wena się skończyła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz