Strony

wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Carreou do Sivika

Wyczekiwałem odpowiedzi, reakcji. Czegokolwiek. Nie ważne, czy negatywnej czy pozytywnej. Chciałem mieć pewność, że nie jest na mnie zły. Że nie jest pod wpływem hipnozy. Że jego umysł jest w o l n y.
Dlatego, kiedy mnie chwycił w swoje objęcia, aż zapomniałem, jak się oddycha. Naprawdę. Dopiero po pierwszym szoku, wziąłem płytki wdech, a następnie wypuściłem powietrze. Tego się nie spodziewałem. Sivik zrobił to bez słowa. A w jego ruchach było coś, bo ja wiem, troskliwego? Jakby RZECZYWIŚCIE tym się przejął.
To miłe uczucie, kiedy ktoś się o ciebie martwi, a po raz pierwszy w życiu, tą osobą jest ktoś inny niż ojciec. Chciałbym czuć je częściej.
A takie właśnie emocje wyparły smutek, przejawiały się w każdej czynności mężczyzny. W jego klepnięciu mnie po plecach, poczochraniu i naelektryzowaniu włosów, zaprowadzeniu do pokoju. Chciałem coś powiedzieć, podziękować, poprosić o wybaczenie, jednak tym razem to ciemnowłosy był stanowczy. Męski. Ten dojrzalszy. Dlaczego zacząłem o nim myśleć w tych, a nie innych kategoriach? To kwestia na moje wieczorne przemyślenia. Bo prawdopodobnie nie zasnę, zwłaszcza, że szare smugi deszczu zaczęły uderzać o szybę oraz dach. Z niewiadomych mi powodów, burze sprawiały, że zaczynałem odczuwać strach oraz niepokój.
Usiedliśmy na łóżku, chociaż raczej to zostałem na nim usadzony. Znowu z tą samą troską.
Kolejny szok nastąpił po objęciu mnie ramieniem i ponownym rozpoczęciem głaskania. Miałem ochotę wrzasnąć. Wyrwać się. Powiedzieć, aby mnie nie ruszał. Ten dotyk, sposób, w jaki Sivik mnie przygarnął, obudziły najgorsze wspomnienia, dotąd ukrywane w najciemniejszych zakamarkach umysłu. Ukryte przed dziennym światłem. Przez to gwałtownie zadrżałem, ale nie odsunąłem się. Musiałem pokonać strach przed objęciem w ten sposób. Najlepiej w otoczeniu kogoś, komu ufam. A takim kimś był Sivi.
— Carr, co jest? — Spytał po chwili, a ja nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Bo tego było zbyt wiele. Musiałem zebrać myśli. W dodatku, poczułem zbliżającą się panikę.
Powoli, stopniowo się pochylając, oparłem głowę na ramieniu mężczyzny. Wpierw odskoczyłem od barku jak od rozgrzanej płyty, ale po uspokojeniu się, wróciłem do dawnej pozycji.
— Przypomniały mi się rzeczy, które kiedyś zrobiłem. — Wyszeptałem na jednym wdechu. — Te złe. Przypomniała mi się przeszłość. Zacząłem myśleć o przyszłości. W dodatku.. Martwię się o ciebie, Sivik. Że umrzesz. Że.. Znikniesz.— Umilkłem i odwróciłem wzrok. Nie miałem siły opowiadać więcej. Nie chciałem się w końcu ponownie rozpłakać na świeżą koszulę mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz