Strony

piątek, 20 kwietnia 2018

Od Sivika do Carreou

Nagle skamieniał, całkowicie go wcięło, jakbym zadał zakazane pytanie, które nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego. Dało się wręcz usłyszeć, jak wszystkie korbki zaczynają mu się przesuwać, przekręcać, strzelać, żeby koniec końców, po dłuższym czasie nieobecności i namiętnego myślenia zaskoczyć. Zaskoczyć tak, żebym aż poczuł to w kościach, wraz z uważnym, błękitnym spojrzeniem, które padło na moją osobę.
— Zauroczyłem cię — zaczął dość cicho, niemrawo, jakby niepewny swoich słów, albo raczej zrażony nimi i zdecydowanie niepochwalający ich wydźwięku. Otworzyłem szerzej oczy, bo, co? Zauroczył? Co to miało znaczyć? Mącenie w umyśle, coś, czego niejednokrotnie dopuszczał się Rav, babrząc się we wspomnieniach i bawiąc tym, co miałem we łbie? Przekładając i czytając to, co było dla mnie ważne, chcąc wydobyć jak najwięcej informacji? Dalej nie wiedziałem, dlaczego się na to wszystko godziłem. To chyba przez te piękne, ale to naprawdę piękne oczyska dredziarza, które tak ładnie się świeciły, gdy szeptał mi na ucho ciepłe słowa mające na celu ugłaskać nieco moje rozjuszone emocje, bo znowu się tego dopuścił, a mi się to w żadnym wypadku nie podobało. — Zauroczyłem cię, bo chciałem się tobą zająć. Wiem, że byś się nie zgodził, ale ja musiałem ci pomóc, odwdzięczyć za to wszystko, co zrobiłem.
Szybko wyrwał piórko ze skrzydeł i przytknął je do policzków, które nagle pokryły się łzami. Zmarszczyłem brwi. Chodziło mi o to, czemu tam było rozbite szkło, cokolwiek, ale skoro doszliśmy do tego, kulminacyjnego momentu, to raczej mogłem ściągnąć brwi i uznać, że nieco mnie trafiło.
— Przepraszam, Sivi. Naprawdę przepraszam. Czy jesteś na mnie zły? — rzucił nagle, dalej wycierając łzy i dalej wyglądając, jakby miał tu zaraz zejść na miejscu, łkając nad tym, co zrobił.
Skrzywiłem się.
Niesmak i tak pozostawał, nie ważne, jak bardzo nie chciałoby się wyprzeć myśli na ten temat.
— Jak mam nie być zły? — mruknąłem twardo, zakładając ręce na piersi i prostując się lekko, bo wychylona do tyłu pozycja raczej w tym wypadku mi nie odpowiadała. — Powinieneś już wiedzieć, że pewne rzeczy mi się nie podobają i, kurwa, zauroczenie? Hipnoza? Co, losie, Carr, znamy się trzy dni, istnieją granice niektórych zachowań, zdajesz sobie z tego sprawę? Ba, nawet jakbyśmy znali się dziesięć lat, to nie masz do tego prawa. Nie będę krzyczał, nie będę robić nie wiadomo jakiej szopki, ale chcę, żebyś wiedział, że to nie jest w porządku. Nie możesz robić takich rzeczy, nosz do kurwy nędzy.
Westchnąłem ciężko, podciągając nogę na materac i przecierając głowę.
Znowu w pewien sposób mnie zgwałcono.
Czy naprawdę byłem aż tak łatwym celem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz