Mruknąłem coś niezrozumiałego pod nosem, utrzymując przy tym swą prawą dłoń w okolicach kości czołowej czaszki. "Podejdź do tego profesjonalnie, Vanitas..." - dodałem do siebie w myślach, zaciskając nieco mocniej zęby. Odsunąłem się od dziewczyny o krok w tył, dla zachowania odpowiedniego dystansu zapewne nie tylko dla mojego bezpieczeństwa, jak i też dla komfortu anielicy. Racja... Nakreślając kim rzeczywiście nie jestem, jedynie nakręcam kobiece procesy myślowe - które dla mężczyzny mogą być zabójcze. Pokiwałem trochę zrezygnowany głową, robiąc jednocześnie swego rodzaju skłon głową.
- Nazywam się Vanitas Nai, jestem lekarzem - przedstawiłem się krótko, przymykając jednocześnie powieki. - Nie wiem dokładnie co przyczyniło się do panienki omdlenia oraz tak mocnego połamania sobie skrzydeł... Przynajmniej na moje oko wygląda to źle - powiedziałem może i trochę nazbyt bezpośrednio. Oczy ciemnowłosej zalśniły, dając mi tym samym jednoznaczny znak. "Cholera, przesadziłem" - zganiłem samego siebie w myślach obserwując, jak widocznie zmartwiona, a zarazem zszokowana piękności ogląda swoje potężne, jednak widocznie uszkodzone skrzydła. Westchnąłem ciężko, ponownie przybijając piątkę z twarzą.
- Jak i kiedy... - mamrotała pod nosem, lustrując najpewniej każdy, nawet najdrobniejszy milimetr obiektu głównych zainteresowań. - D-Dlaczego... - choć wcześniej i tak nie grzeszyła opalenizną, w tym momencie jej skóra mogłaby się wtopić w kolor ściany. Wziąłem głębszy wdech.
- Proszę mnie uważnie posłuchać... - przykucnąłem, podpierając jednocześnie swoją głowę o zaciśniętą piąstkę jednej z dłoni. - Nie znam się na skrzydłach, tej całej anatomii i tak dalej... Jednak na moje oko i doświadczenie... Myślę, że znajdzie się ktoś kto będzie w stanie pani pomóc! - pokiwałem zgodnie ze swymi słowami głową, chcąc chyba odrobić szybką pokutę za wcześniej wypowiedziane, trochę przytłaczające słowa.
- Nie... Moje... Ja... - kontynuowała do siebie, chyba zadurzona w jakiś dziwnych omamach i kobiecych dramaturgiach. Wywróciłem oczami, podnosząc się ponownie na równe nogi.
- Nie słuchała... - wymruczałem pod nosem, krzyżując ręce. - Halo, ziemia do... - urwałem w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że imię kobiety wciąż jest mi nieznane. Przymknąłem na moment powieki, zastanawiając się nad jakąś dobrą zagrywką mającą na celu przywrócenie jej do tego świata. "Łaskotki, każdy ma łaskotki. A nawet jeśli nie, to przynajmniej wyjdzie na obmacywanie i zacznie panikować" - wydedukowałem, gdy nagle w moich oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Nim ta w swojej kilkusekundowej przerwie pomiędzy mamrotaniem zdążyła cokolwiek wymruczeć, moje dłonie zajęły się odpowiednią częścią jej ciała. Na całe szczęście ów akt molestowania podziałał, a uwaga kobiety w momencie została skierowana na mnie. Nie chcąc utracić z anielicą kontaktu wzrokowego, całkiem szybko, jednak wyjątkowo delikatnie ująłem jej podbródek w swojej lewej dłoni.
- Więc... Może podzieli się w końcu panienka ze mną swoim imieniem?
<Imooo? B)
- Nazywam się Vanitas Nai, jestem lekarzem - przedstawiłem się krótko, przymykając jednocześnie powieki. - Nie wiem dokładnie co przyczyniło się do panienki omdlenia oraz tak mocnego połamania sobie skrzydeł... Przynajmniej na moje oko wygląda to źle - powiedziałem może i trochę nazbyt bezpośrednio. Oczy ciemnowłosej zalśniły, dając mi tym samym jednoznaczny znak. "Cholera, przesadziłem" - zganiłem samego siebie w myślach obserwując, jak widocznie zmartwiona, a zarazem zszokowana piękności ogląda swoje potężne, jednak widocznie uszkodzone skrzydła. Westchnąłem ciężko, ponownie przybijając piątkę z twarzą.
- Jak i kiedy... - mamrotała pod nosem, lustrując najpewniej każdy, nawet najdrobniejszy milimetr obiektu głównych zainteresowań. - D-Dlaczego... - choć wcześniej i tak nie grzeszyła opalenizną, w tym momencie jej skóra mogłaby się wtopić w kolor ściany. Wziąłem głębszy wdech.
- Proszę mnie uważnie posłuchać... - przykucnąłem, podpierając jednocześnie swoją głowę o zaciśniętą piąstkę jednej z dłoni. - Nie znam się na skrzydłach, tej całej anatomii i tak dalej... Jednak na moje oko i doświadczenie... Myślę, że znajdzie się ktoś kto będzie w stanie pani pomóc! - pokiwałem zgodnie ze swymi słowami głową, chcąc chyba odrobić szybką pokutę za wcześniej wypowiedziane, trochę przytłaczające słowa.
- Nie... Moje... Ja... - kontynuowała do siebie, chyba zadurzona w jakiś dziwnych omamach i kobiecych dramaturgiach. Wywróciłem oczami, podnosząc się ponownie na równe nogi.
- Nie słuchała... - wymruczałem pod nosem, krzyżując ręce. - Halo, ziemia do... - urwałem w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że imię kobiety wciąż jest mi nieznane. Przymknąłem na moment powieki, zastanawiając się nad jakąś dobrą zagrywką mającą na celu przywrócenie jej do tego świata. "Łaskotki, każdy ma łaskotki. A nawet jeśli nie, to przynajmniej wyjdzie na obmacywanie i zacznie panikować" - wydedukowałem, gdy nagle w moich oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Nim ta w swojej kilkusekundowej przerwie pomiędzy mamrotaniem zdążyła cokolwiek wymruczeć, moje dłonie zajęły się odpowiednią częścią jej ciała. Na całe szczęście ów akt molestowania podziałał, a uwaga kobiety w momencie została skierowana na mnie. Nie chcąc utracić z anielicą kontaktu wzrokowego, całkiem szybko, jednak wyjątkowo delikatnie ująłem jej podbródek w swojej lewej dłoni.
- Więc... Może podzieli się w końcu panienka ze mną swoim imieniem?
<Imooo? B)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz