Strony

środa, 14 listopada 2018

Od Vanitasa do Imogen

Westchnąłem ciężko, spoglądając kątem oka na o wiele niższą pseudo panią doktor, na której pomoc zostałem niefortunnie skazany. W zasadzie nic do samej dziewczyny nie miałem, to z jej ojcem okazjonalnie miałem do czynienia. Wyjątkowo szybko znalazłem w niej podobieństwo w stosunku do rodziciela - mówi o tym między innymi dźwiganie torby z jej medycznymi klamotami właśnie przeze mnie. Tak samo jak on świetnie manipuluje ludźmi. Mniejsza.
Znalazłem się ponownie przed swoim domem, nieukrywanie trochę zmachany dźwiganiem pakunku wypełnionego niewiadomymi mi, ale za to bardzo ciężkimi rzeczami. Otworzyłem przed sobą drzwi, chcąc rzecz jasna wbić do swojego mieszkanka pierwszy. W tym jednak wyprzedziła mnie ciemnowłosa, zdecydowanie niższa nastolatka. Wywróciłem oczami wchodząc do środka.
- Imo, co je- - urwałem, dostrzegając na kanapie wijącą się zapewne z bólu kobietę. Trochę zaniepokojony odłożyłem torbę na ziemię, by zbliżyć się do anielicy. Niestety i w tym uprzedziła mnie pseudo doktorka.
- Tylko naprawdę głupi lekarz pozostawia dostęp do swoich leków pacjentowi - skarciła mnie chyba niewiele młodsza dziewczyna, będąc już przy dziewczynie. Przekląłem ją pod nosem, wywracając jednocześnie oczami.
- Dobra, dobra... Przejdźmy do rzeczy - mruknąłem, ciągnąc za sobą torbę. - Musimy jakoś przetransportować ją do łazienki... - powiedziałem, zbliżając się do Imo oraz urzędującej tuż obok Ishi.
- Nie, to ty ją musisz przetransportować do łazienki - odparła ze złośliwym uśmiechem, wracając do swojego pakunku. - Ja przygotuję co trzeba - wzruszyła ramionami, ciągnąc za sobą przedmiot aż do oddalonej o parę metrów jednej z łazienek mojego domu. Westchnąłem ciężko, przykucając przy ciemnowłosej kobiecie.
- Hej, Imo... Naprawdę mi przykro, że to musi tyle trwać... Jednak mam już bardzo dobrego lekarza...- określiłem całkiem pochlebnie, choć ledwo przeszło mi to przez gardło. -...a i drugi podobno jest w drodze - mówiłem, ocierając łezki aktualnie wydobywające się z jej szmaragdowych oczu. - Chodź... Pomogę Ci przejść do łazienki, dobrze? - wymieniłem z nią spojrzenia. Kobieta kiwnęła niepewnie głową, zaciskając po chwili swoje dłonie na mojej koszuli. Podniosłem ją delikatnie, przy tym zwracając szczególną uwagę na zadrapania oraz same skrzydła. Bez większego problemu udało mi się ją przenieść do łazienki, gdzie - o dziwo - pani doktor uwinęła się już z przygotowaniem "stanowiska" do operacji.
- Połóż ją na prawym boku, zajmę się najpierw lewym skrzydłem. Wygląda zdecydowanie gorzej - wydała polecenie, sama widocznie przygotowując się do operowania. Wykonałem posłusznie rozkaz, świadom, że pora skończyć złośliwości i wziąć się do właściwej roboty. Sam umyłem dokładnie ręce, by następnie przysiąść tuż przy widocznie cierpiącej anielicy.
- Jesteś w naprawdę dobrych rękach, będzie dobrze - zapewniłem z delikatnym uśmiechem, gładząc mięciutkie włosy Imo.
- To ramię... Boli... - wyszeptała, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Obejrzałem dokładnie wskazane przez nią miejsce... To zadrapanie pozostawione najpewniej przez jakąś ostrą gałąź wyglądało naprawdę źle. Nabrałem więcej powietrza do płuc, zastanawiając się jak mogę jej w tym wypadku bezboleśnie pomóc...
- Spokojnie, zaraz zjawi się tu pewien neurolog, który dotykiem odbuduje zdarte tkanki - wtrąciła Ishi, grzebiąc ponownie w swojej torbie. Tym razem dostrzegłem, że zaczyna z niej wyciągać konkretniejsze rzeczy potrzebne do operacji. W ich skład wchodziły między innymi jakieś dziwne pręty, którymi zapewne usztywniane będą kości skrzydeł.
- Przybyłem najszybciej jak mogłem! - urwał nagle moje przemyślenia nagle objawiony, nieco starszy ode mnie chłopak.
- Puka się - zganiłem go cichym mrukiem.
- Wyszedłem spod stołu, nie czepiaj się - prychnął na mnie, na co ja jedynie odpowiedziałem załamanym kiwaniem głowy. - Czyli to tak... - powiedział, lustrując wzrokiem zarówno samą Imo, jak i jej nieco poszarzałe zapewne z brudu skrzydła.
- Zajmij się jej ranami i innymi - ponownie najmłodsza z towarzystwa przejęła dowodzenie nad całym zabiegiem, sama przyklękając przy rozłożonym, lewym skrzydle anielicy. To był dopiero początek, jakim są oględziny i określenie stanu złamań... a w oczach Imo ponownie dostrzegłem łzy. Nie chcę myśleć co będzie dalej...

<Imogen? Wykaż się, sadystko :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz