Strony

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Od Akroteastora do Kiirana

  Akroteastorowi było niewygodnie jak diabli, z nadal związanymi rękami, przewieszonemu przez koński grzbiet i szurającemu stopami o podłoże, gdyż niestety koń był zbyt niski, by zapewnić jego ciału nie stykanie się z podłożem więcej niż jednej połowie ciała. Za to młody awanturnik najwyraźniej cieszył się z upolowanej zdobyczy. Co bynajmniej nie sprawiało, że Morteo był bardziej skory do jakichkolwiek wyjaśnień.
- NAJSAMPIERW OPUŚĆ MNIE NA PODŁOŻE, AZALIŻ GRZBIET TEGO KONIA, CZYŻE SĄDZISZ, ŻE JEST WYGODNY? - stwór podskoczył nieco, gdy koń zaczepił kopytem o kamień.
- Zapewne nie, ale nie jesteś w dobrym położeniu do stawiania żądań - powiedział młodzieniec, nie odwracając się w stronę więźnia. - Więc nic mi nie powiesz?
- DARMO MOŻESZ MNIE PYTAĆ, ALBOWIEM ODMAWIAM WSPÓŁPRACY, PÓKIM W TAK NIEKOMFORTOWYCH WARUNKACH - oznajmił stanowczo Akroteastor, zginając niezgrabnie nogi w kolanach, by choć na chwilę dać wytchnienie ocierającym się o ziemie stopom.
- Jak sobie chcesz - awanturnik wzruszył ramionami. W końcu to nie on wisiał na końskim grzbiecie.
  Zresztą do obozu nie zostało już daleko i miał nadzieję wydusić coś ze stwora po dotarciu tam.

(...) - Teraz ci wygodniej? - zapytał młodzieniec, przywiązanego do drzewa Morteo, odpinając siodło z konia. Akroteastor już otwierał szczękę, żeby poskarżyć się na nierówność podłoża, gdy jego silnie rozwinięty instynkt samozachowawczy zainterweniował, więc pokiwał tylko głową. - Świetnie! Możesz zatem odpowiedzieć na moje pytania.
  Awanturnik położył siodło pod drzewem, na przeciwko stwora i usiadł, plecami opierając się o nie. Zaplótł ramiona na piersi i czekał.
- NIE UZYSKASZ ODE MNIE ŻADNYCH ODPOWIEDZI NA NURTUJĄCE CIĘ ZAGADNIENIA, DOPÓKI JESTEM ZWIĄZANY - powiedział stwór.
- Patrz, ściągnij takiego z końskiego grzbietu a będzie żądał, żeby go rozwiązać. - Chłopak pokręcił z politowaniem głową. - Jaką mam gwarancję, że znowu nie uciekniesz wasza wiejąca ucieczkowość?
- MOJE SŁOWO - odparł Morteo. Młodzieniec spojrzał na niego powątpiewająco.
- Nie jestem pewien czy jest cokolwiek warte. Równie dobrze możemy zrobić na odwrót. Najpierw odpowiesz na moje pytania, a potem zastanowię się nad uwalnianiem ciebie. Oczywiście, są też bardziej nieprzyjemne opcje. - To mówiąc sugestywnie poruszył głową w kierunku buławy. Fakt przewiezienia jej cały ten kawał przez chłopaka niepokoił Liiveia, a wiedząc do czego miała służyć zaczęła wzbudzać w nim niepokój.
- MOJA OSOBA SKŁONNA JEST PRZYCHYLIĆ SIĘ TWOJEJ PROPOZYCJI - odpowiedział ostrożnie, nie chcąc zobowiązać się do zbyt wielkiego wysiłku.
- Świetnie. Wróćmy więc do mojego pierwszego pytania. Dlaczego mnie okłamałeś?
- GDYŻ TWOJA OSOBA UTRUDNIAŁA MI RYCHŁĄ EWAKUACJĘ I CHCIAŁEM JEJ JAK NAJSZYBCIEJ SIĘ POZBYĆ - oznajmił Morteo, wzruszając lekko ramionami, czego od razu pożałował, bo sznur boleśnie potarł jego skórę.
- No taaak. I drugie, czym była ta istota? - dopytywał rzeczowo.
- DEMONEM.
  Awanturnik przez chwilę czekał na kontynuację, jednak Akroteastor nie kwapił się do rozwinięcia tego opisu.
- Jakim demonem, skąd się tam wziął? - zachęcił go do zagłębienia się w szczegóły młodzieniec.
- BETZTAMEREM, DEMONEM ŚREDNIEJ KLASY WYŻSZEJ, ELEMORIARIS DETRO, CZWARTEGO KRĘGU PIEKIELNEGO - powiedział niechętnie stwór. - ZOSTAŁŻE ON PRZYZWANY RYTUAŁEM, KTÓRY ODPRAWIONY BYŁ PRZEZ GRUPĘ KULTYSTÓW.
- To ciekawe, bo interes miał właśnie do ciebie - zauważył chłopak, uśmiechając się.
- MOJA OSOBA BRAŁA W TYM UDZIAŁ - przyznał jeszcze bardziej niechętnie Morteo, a widząc spojrzenie młodzieńca, dodał: - PRZEWODNICZYŁA RYTUAŁOWI.
(Kiiran? XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz