Strony

sobota, 22 grudnia 2018

Od Lottielle do Cythian'diala

- Lotte! - Jilian potrząsnęła ramieniem półelfki, wyrywając ją z zadumy.
Niezadowolona dziewczyna oderwała wzrok od okna i zwróciła go na służącą. Już chciała odpowiedzieć coś zgryźliwego, jednak powstrzymała się widząc przerażoną twarz kobiety. Odrzuciła włosy na plecy.
- Co się stało?! - zapytała nie tracąc zimnej krwi.
- Po... potwory!
- Jilian na bogów! - warknęła. - Uspokój się wreszcie i powiedz co się dzieje!
- Biblioteka! - pisnęła jedynie.
Lotte potarła palcem wskazującym miejsce między brwiami i z westchnieniem zamknęła tom, który trzymała na kolanach. Odłożyła go na półkę i dopiero wtedy wróciła wzrokiem do towarzyszki.
- Prowadź.
Zgrabnie wyminęła innych gości biblioteki gildii kupieckiej. Zrobiła to niemal bezwiednie. Myślami była przy gościach czy raczej "potworach" jak nazwała ich Jilian. Musiały być to szczególne osobistości, skoro szef zaprosił ich do swojej prywatnej biblioteki, do której nikt poza nim i kilkoma innymi ludźmi nie miał wstępu. Z drugiej strony określenie "potwory" uderzało jej w myślach tak samo mocno jak tajemnicza tożsamość gości. Pracowała w tym miejscu od niedawna i jej głównym obowiązkiem poza dbaniem o porządek w księgach było przyjmowanie i zabawianie gości, akurat gdy szef był zajęty. Idąc korytarzem wyłożonym miękką wykładziną, która skutecznie tłumiła ich kroki, odwinęła rękawy koszuli, zasłaniając widoczne na rękach blizny. Pracownicy siedziby już dawno zdążyli przywyknąć do ich widoku. Inaczej sprawy się miały jeśli chodziło o gości. Ci zawsze reagowali nad wyraz nieobliczalnie. Jedni szeptali imiona bogów, inni mówili o współczuciu. Najlepszym sposobem było zasłonięcie ich. Poprawiła szkarłatny płaszcz gildii. W końcu reprezentowała swojego pracodawcę i chciała wypaść w tym jak najlepiej.
- To jest Lotte, panie, zajmie się tobą - głos Jilian wyrwał ją z zamyślenia.
Uniosła wzrok na przybyszów. Po ich nietypowym wyglądzie od razu rozpoznała, iż pochodzą oni z Temenii. Widziała podobne kreatury podczas wielu bankietów, wyprawianych przez jej właściciela w przeszłości.
- Panie, Jilian powiedziała, że chcesz zobaczyć bibliotekę, oto ona - rzekła ostrożnie, wskazując pomieszczenie.
Poszukuję opracowań naukowych z okresu drugiej wojny w Merkez, dotyczących sposobu wykorzystania zwłok w celach militarnych. Rozbrzmiał jej w myślach głos maga w masce. Wzdrygnęła się. Złe wspomnienia próbowały wepchać się siłą do jej głowy. Zachowała resztki zdrowego rozsądku tylko dlatego, że głosy wokół niej umilkły. Najwyraźniej były równie przerażone co ona.
- Zobaczę, co da się zrobić... panie - skrzywiła się. Nie podobało jej się, że musi nazywać go swoim panem.
Nagle króliczoucha kobieta postąpiła do przodu. Dziewczyna była przygotowana. Już miała sięgnąć po rękojeść sztyletu, gdy ptasiogłowy powstrzymał swoją towarzyszkę. Odwróciła się i weszła wgłąb pomieszczenia. Chwilę rozmawiała szeptem z jedną z sprzątających dziewczyn, która bez słowa wskazała jej miejsce, gdzie powinna szukać. Lubiła swoją pracę. W razie potrzeby mogła ukryć się wśród półek i udawać niewidzialną. A także mogła czytać tyle ile tylko chce. Specjalnie przeciągała poszukiwania, aby móc się porządnie zastanowić po co magowi takie pozycje. Poddała się po dziesięciu minutach, gdy nie mogła już nic wymyślić. Poza tym dawno już znalazła potrzebne pozycje. Wróciła do gości.
- Zaprowadzę państwa do czytelni. Niestety mój pracodawca zabronił nam wypożyczać tych książek gościom do domów. - powiedziała z pewnością siebie.
Królica znów się skrzywiła. I tym razem ptakopodobny nie pozwolił zrobić jej tego co zamierzała. Poprowadziła ich krótkim korytarzem do potężnych, rzeźbionych dębowych drzwi. Uchyliła je. W dobrze oświetlonym pomieszczeniu stało całe mnóstwo stołów. Na niektórych stały wciąż srebrne lichtarze ozdobione falami zastygłego wosku. Przy kilku z nich siedzieli głównie studenci w swoich uniformach. Studiowali opasłe tomiska. Prawdopodobnie przyszli pracownicy gildii. Zaprowadziła ich do stolika w najbardziej oddalonym miejscu. Nie chciała, aby straszyli jej klientów.
- Czy mogę coś jeszcze dla ciebie panie zrobić? - spytała.
Jeśli będę cię potrzebować, dam znać. Znów ta sztuczka. Nienawidziła jej. Zmusiła się do uśmiechu, który przypominał raczej skrzywiony grymas. Dygnęła lekko i oddaliła się do regału z książkami. Sięgnęła po pierwszą księgę z legendami i podaniami. Zajęła miejsce na obitym miękkimi poduszkami parapecie. Jednak zamiast czytać, wpatrywała się w tłum przesuwający się przez plac. Przypomniał osobliwy taniec, który już jako dziecko nazwała "tańcem żywych z życiem". Nigdy nie potrafiła wytłumaczyć bratu czemu tak mówi na tych ludzi. Westchnęła. Nie potrafiła się skupić, gdy ten mag był w pobliżu. Szczególnie, że wydawał jej się niebezpiecznie znajomy. Widziała go wiele razy na przyjęciach u Maluma. Za każdym razem wszyscy wydawali się tak samo usłużni. Nawet lennicy jej właściciela traktowali tego niepozornego maga z szacunkiem. Próbując oczyścić swój umysł z ponurych myśli otworzyła książkę na losowej stronie. Zamarła. Rycina w książce do złudzenia przypominała maga w masce.
Arcymag Cythian'dial władca Temenii. 
Tom wysunął się jej z dłoni i upadł z cichym stuknięciem na podłogę. Nagle jej głowę zalały wspomnienia z pobytu u Maluma. Teraz dokładnie wiedziała kim jest mag. Wszyscy jego lennicy obawiali się go. A Malum zawsze był nadwyraz bałwochwalczy. To zmusiło ją, aby zastanowić się nad jego losem. W końcu uciekła nim zdążył on zaprezentować swój "nabytek" władcy. Dziewczę, której moc mogłaby zdumieć tego dumnego głupca, Cythian'diala! Zwykł mówić, gdy nikt nie słuchał. Nikt prócz niej samej. Usłyszała lekkie chrząknięcie. Nie była pewna czy było ono w jej głowie, czy obok. Mimowolnie odwróciła głowę i spojrzała w turkusowe oczy arcymaga. Czuła ogromne przerażenie. Nie potrafiła jednak ruszyć się z miejsca. W końcu powoli wstała i odsunęła się o kilka kroków. Nie dbała o to, że arcymag może zauważyć książkę. Sala była opuszczona. Widocznie uczniowie poszli już na zajęcia. Wpatrywała się jedynie w arcymaga, czekając na to ów powie.

<Cythian'dial?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz