Strony

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Od Mirajane do Lexie

Stanęłam przed bramą mojego zamku. Tęskniłam za tymi murami. Czułam się... Uwięziona w nim duchowo, wiedziałam, że tam własnie nadal jest część mnie. Ona tam przebywa... Ciagle jest... Miałam wrażenie, że ten ktoś, kto rozpowiada te okropne i niesmaczne plotki, może właśnie grzebać w mojej prywatności, może niszczyć moje życie, jakim były od dawna książki. Nie chciałam tego. Na pewno nie chciałam, aby jakiś podrzędny zasrany dupek był nadal w tym zamku. Jak tylko dostanę do w swoje ręce, sama go rozczłonkuję żywcem i zamrożę w Wiecznym Lodzie na pamiątkę. Dotknęłam nieco krwawiącej szyi, po czym zamroziłam ranę, aby ta już nie sączyła krwi. Popatrzyłam po chwili na Lexie, wyglądała na przejętą. Wiecznie lodowatą dłonią złapałam jej dłoń i popatrzyłam jej głęboko w oczy.
- Nie martw się. Razem damy radę, jasne? - powiedziałam. - I nie waż się bać, to rozkaz. Będziemy we dwie walczyły za zamek i za moją rodzinę oraz całą służbę i wojsko. Zmień ten zmartwiony wyraz twarzy, idź przed siebie, Lexie. - dodałam, ściskając jej dłoń w swojej mrożącej łapce.
Na wierzchu dłoni gwardzistki pojawił się szron świadczący o moim stresie i strachu przed nieznanym.Niby wiedziałam z kim musimy się zmierzyć, ale nie byłam pewna zakończenia tego spotkania... Na twarzy Lexie ujrzałam rumieniec.
- Przyrzekam ci, Pani, że zawsze będę pani bronić... Bez względu na nic. W stu procentach ofiaruję swoje życie, aby to księżniczka była bezpieczna. - rzekła z powagą.
Moją zazwyczaj mroźną twarz pokrył uśmiech. Podeszłam do niej i ją po chwili przytuliłam, wtulając lodowate ciało w jej ciepłe. Zamknęłam oczy, ciesząc się bliskością innego człowieka, czego nie czułam tak długi czas. Po chwili się opamiętałam jednak i odeszłam na krok od Lexie. Od razu ujrzałam zamarznięta zbroję dziewczyny. Na szczęście jej ciało było odporne na magię, nie musiałam się bać, że stanie się jej krzywda.
- Wybacz mi... Zapomniałam się. Chodźmy już... - szepnęłam.
Lexie kiwnęła na to głową, od razu wygnała do przodu, jakby czuła zapach niebezpieczeństwa. Westchnęłam lekko i założyłam mocniej kaptur na głowę, aby w razie gapiów nie zwracać na siebie większej uwagi. W zamku było... Tak cicho... Jakby każda żywa dusza uciekła lub umarła. Niepokoiłam się. Nie chciałam, aby mój lud cierpiał przez moją głupotę. Spojrzałam na Lexie i lekko złapałam dłońmi krawędzie płaszcza, jaki zaczął pokrywać się szronem. Za mną kroczyła chłodna mgła, jaka powodowała, że wszelkie muszki owocówki przelatujące przez parę zamarzały na śmierć.
W holach roznosiło się uderzanie zegara, ciche chruszczenie liści za oknem. Nawet świerszcze nie grały. Była to mrożąca krew w żyłach cisza. Obawy coraz bardziej rosły. Kroki jakie stawiałam powodowały zamarzanie posadzki...
- Lexie... Boję się.... - szepnęłam nagle do gwardzistki, patrząc z przerażeniem na wiszący przy suficie kokon.
Ani ja, ani moja kompanka nie wiedziałyśmy co to było. Przygotowałam różdżkę, a dziewczyna włócznię...
To mogła być długa i męczennicza walka... Ale kto wie co wylezie z tego kokonu...
<Lexie? Trochę akcji na wielki powrót!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz