Strony

czwartek, 20 grudnia 2018

Od Parysa do Richarda

Patrzyłem na tego człowieka przerażony kiedy mordował pana. Chciałem uciec, a kiedy mnie zawinął w płaszcz zacząłem znowu skamleć i próbowałem się wyślizgnąć z jego rąk.
Kiedy zabierał mnie z lądu patrzyłem za znaną ziemią. Trząsłem się ze strachu. Kim jest ten człowiek, czego ode mnie chce...?
W końcu znalazłem się w jego domu, a potem w gabinecie lekarskim próbowałem zeskoczyć ze stołu. Szczerzyłem na niego zęby, kwiliłem i powarkiwałem. Oblizywałem też nerwowo nos cały czas odsłaniając zęby.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Chcę Ci pomóc.-Próbował mnie uspokoić spokojnym głosem. Kiedy złapał moją łapę wyrwałem mu ją i cofnąłem się prawie spadając ze stołu. Objął mnie mocno  za szyję, stając plecami do mojej głowy i wbił mi igłę pod skórę. Zawyłem i zacząłem się szarpać. Trzymał mnie tak dopóki nie zacząłem słabnąć. Traciłem kontakt ze światem, wszystko zaczęło zwalniać. Zwróciłem treść żołądka a potem powoli usiadłem. Zacząłem się bujać z trudem utrzymując równowagę. Chwilę po tym jak posprzątał stół położyłem się i spojrzałem na niego.-To teraz się tobą zajmę.-Fuknąłem na niego, ale nie byłem w stanie podnieść głowy. Zaczął się przy mnie kręcić oglądając mnie, dotykając i wbijając kilka razy igłę pod skórę. Nałożył jakieś mazidło na bolące skaleczenia. Nie mogłem nic zrobić, jedynie wodzić za nim leniwie wzrok.
Jak skończył wyszedł na chwilę, troszkę dłuższą chwilę a potem wrócił. Podniósł mnie w pół i zaniósł do salonu. Położył mnie na kanapie, na kocu, a potem mnie w niego zawinął. Wciąż wodziłem za nim wzrokiem.
-No, zaraz to zdejmiemy, już nie będzie uciskać.-Mówił do mnie takim spokojnym głosem. Rozpiął pasek kagańca i zsunął go z mojego pyska. Ułożył mój łeb delikatnie i pogłaskał mnie. Ja tylko zamruczałem. Wciąż nie mogłem się ruszyć. Spojrzałem na stolik, na którym leżała szklana miseczka z wodą i strzykawka.
W chwili gdy odzyskałem na tyle siły i sprawności, żeby podnieść głowę mężczyzna od razu wstał z fotela, na którym cały czas siedział i podsunął mi bliżej miskę. Warknąłem na niego kiedy się zbliżył. Spojrzał na mnie łagodnie i wziął strzykawkę. Nabrał do niej wody i zbliżył ręce do mojego pyska. Położyłem uszy po sobie i znowu na niego warknąłem ostrzegawczo. On jednak podniósł moją wargę i wsunął mi plastik. Zmusił mnie tym samym do rozwarcia zębów. Chciałem już zareagować agresją, ale on po prostu wpuścił chłodną wodę, która spłynęła mi do gardła. Zaskoczony zacząłem pić powoli, cały czas na niego patrząc.
-Dobry pies, o to chodzi.-Podniósł rękę żeby mnie znowu pogłaskać. Wtedy szybko złapałem jego dłoń zębami. Nie zrobiłem mu krzywdy, dałem ostatnie ostrzeżenie. Spojrzałem mu prosto w oczy. Uszanował moją przestrzeń, zabrał rękę i po prostu napoił mnie jeszcze raz. Oblizałem nos i położyłem znowu głowę. Teraz do mnie dotarło jak bardzo zmęczony jestem, fizycznie już trochę odpocząłem, ale psychicznie. Ziewnąłem i skuliłem się mocno, zasypiając. Zdążyłem jeszcze poczuć jak mnie głaszcze. No co za człowiek...

<Dziwnie pachnący?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz