Strony

poniedziałek, 18 lutego 2019

Od Akroteastora do Kiirana

Fala uderzeniowa odpłynęła pozostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne uczucie. Akroteastor maszerował raźnie, wyciągnięty na swoją pełną wysokość. Zapewne szybciej byłoby mu iść na czterech łapach, jednak odrzucił ten pomysł jako zbyt… Nie zamierzał się poniżać jeszcze bardziej przed tym młodzieńcem. Zresztą jego długie nogi stawiały dostatecznie duże kroki w zaistniałych warunkach. Awanturnik, który ruszył w ślad za Morteo, miał i tak duży problem w nadążeniem za nim.
Nie było dobrze. Nawet bez swoich mocy nekromanta był w stanie to określić, nie będąc jeszcze w stanie zobaczyć, co się wydarzyło. Jego instynkty alarmowały, powinien się wycofać, zniknąć, na zawsze i już nigdy więcej nie pokazywać.
Po niemal godzinie marszu wyszli z lasu na wypalony, olbrzymi krąg. Wszystko, co znajdowało się w jego obszarze zostało zmienione w szary pył i zrównane z ziemią. Akroteasto przyklęknął i wziął w palce nieco tego pyłu. Potarł go delikatnie i powoli wstał, wypuszczając go powoli i odwracając się w kierunku awanturnika. Idealnie wpasowywał się w scenerię pogorzeliska, jakby kroczenie po zgliszczach dawnych światów było dla niego codziennością.
- NIE PRZYPADNIE CI DO GUSTU MA OPINIA MŁODZIEŃCZE – powiedział ponuro.
- Co masz na myśli? – Kiiran wkroczył na pyliste podłoże, z rozglądając się bacznie dokoła, jakby miało się okazać, że ich przeciwnik nadal się tam znajduje.
- OTÓŻ DEMON NIE PRZEBYWA OBECNIE NA WOLNOŚCI – oświadczył spokojnie.
- To chyba dobra wiadomość? – Awanturnik uniósł brew, a stwór westchnął.
- TO BYŁABY „DOBRA WIADOMOŚĆ” JAK TO UJĄŁEŚ, GDYBY NIE ZASADNICZY PROBLEM. SKORO ZOSTAŁ POZBAWIONY WOLNOŚCI, KTÓŻ JEST OBECNIE OSOBĄ W JEGO POSIADANIU? - Z czaszki Akroteastora rozległo się westchnięcie.
- Wciąż. Skoro ktoś go ujarzmił - zaczął ostrożnie Kiiran, jakby ważąc swoje słowa - nie powinien być już niebezpieczny. Z tego co pamiętam tak to działało w świecie demonów.
  Morteo spojrzał na niego z ukosa. Technicznie rzecz biorąc młokos miał rację. Szkoda, że zwykle sprawy nie są takie proste, jakie wydawałyby się być. Pokręcił łbem, po czym z przyzwyczajenia sięgnął w powietrze lewą dolną dłonią. Ręka trafiła w pustkę i zatrzymała się w powietrzu niepewnie. Stwór spojrzał na nią, spojrzał na towarzysza, na buławę, którą miał przy sobie i ponownie westchnął. Będzie musiał wyjaśnić temu awanturnikowi w czym rzecz, a tłumaczenie nigdy nie było jego dobrą stroną. Oczywiście słyszał, że prawdziwy mistrz sztuk tajemnych przyjmuje sobie uczniów, by chełpić się przed nimi swoją wiedzą tak długo, aż ci go przerosną i postanowią pewnego dnia zamordować, dzięki czemu bez skrupułów będzie mógł się ich pozbyć w samoobronie i przechwalać się tym potem na którymś z bankietów u Arcymaga, które magowie tak bardzo lubili ze względu na darmowe przekąski. Sam jednak nie wyobrażał sobie uczenia kogokolwiek czegokolwiek. Westchnął jeszcze raz.
- Słuchaj, stanie tutaj w niczym nam nie pomoże. - Kiiran patrzył badawczo na nekromantę. - Wierzę, skoro mówisz że niebezpieczeństwo dalej istnieje, bo nie miałbyś interesu w kłamaniu w tej sprawie, skoro desperacko chcesz się mnie pozbyć. Więc...
- TAK, MASZ SŁUSZNOŚĆ. - Przerwał mu Akroteastor i spojrzał otwarcie na awanturnika. - PRAGNĘ USTALIĆ, KIMŻ JEST ÓW MISTRZ, KTÓRYŻ POSIADŁ IMIĘ DEMONA. JESTEM W STANIE TO UCZYNIĆ, JEDNAKOWOŻ MUSISZ POMÓC ZDOBYĆ MEJ OSOBIE STOSOWNE SKŁADNIKI ORAZ DEZAKTYWOWAĆ MOC LASKI, BYM MÓGŁ WYKONAĆ RYTUAŁ.
(Kiiran?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz