Strony

niedziela, 3 lutego 2019

Od Crylin do Lexie

Kolejny raz wylądowałam w tym paskudnym miejscu. Wszędzie czuć duszący dym cygara, pot i alkohol. W myślach wspominałam wcześniejsze miejsce zbioru zleceń. W porównaniu do aktualnej rudery jeszcze nie tak dawno mogłam siedzieć na wygodnej kanapie, popijając whisky wśród innych najemników i słuchając pikantnych szczegółów ich misji. Miałam cichą nadzieję, że karczmarz, od którego zwykle zbierałam zgłoszenia, wróci szybko ze swoich łowów. Niestety minął już ponad tydzień, a ja potrzebuję pieniędzy, aby opłacić mieszkanie. Poza tym za kilka dni są urodziny siostry, a ja chcę kupić jej wymarzone ochraniacze. Zawsze chciała uczyć się walki, a ja zwykle jej odmawiałam, bojąc się o jej zdrowie. Jednak ostatnio jej pomysł zaczął mnie przekonywać. Nie zawsze byłam w stanie opiekować się czarnooką, a gdyby coś jej się stało, umiałaby się chociaż obronić. Dlatego teraz stoję wśród pijaków, czekając na jakieś dobrze płatne zlecenie w masce wilka i słuchając seplenienia obrzydliwych typów.
Spojrzałam kolejny raz na wskazówki szkarłatnego, drewnianego zegara. Dziesięć minut temu mój dorywczy pracodawca poszedł szukać jakiegoś zlecenia i jeszcze nie wrócił. Chciałam jak najszybciej przyjąć zgłoszenie i nie wracać do tej budy. Na szczęście nikt mnie nie zaczepiał, nie miałam ochoty wywoływać kolejnej bójki, tylko po to, by dotrzeć do jakiegoś półgłówka.
Kiedy w końcu dostałam kartkę z zadaniem, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wynagrodzenie.
- Przeczytaj, o co chodzi w misji, mam przypominać, że nie widzę, conne? – Zwróciłam się do otyłego mężczyzny. Słyszałam, jak westchnął, klnąc pod moim adresem.
- Musisz zdobyć łzę oceanu z książęcej korony, cena jest dość wysoka. Tyle ci wystarczy? – Pokiwałam twierdząco głową. Normalnie taki zakres informacji nic nie daje, ale na szczęście zdołałam sama przeczytać kartę, zanim ją zwróciłam właścicielowi. – To wynoś się stąd!
- Uważaj na słowa, a tym bardziej do kogo je mówisz. – Szepnęłam, przytwierdzając swój sztylet do gardła tego oblecha. – Mam ci przypomnieć, kto ostatnio ratował ci tyłek?
Jeszcze chwilę stałam przy mężczyźnie, czułam zainteresowane spojrzenia w moim kierunku.
- Nie podpisywałaś ze mną umowy na stałą pracę. Miałaś okazje być po mojej stronie, ale skoro zrezygnowałaś to powodzenia w walce z gwardzistami solo. – Dokładnie widziałam, jak zadowolony oblizuje wargi. – I nie muszę przypominać jak tu karamy za niewykonaną misję?
Poczułam, jak po moim ciele przechodzą ciarki. Dokładnie pamiętałam dzień, w którym przez przypadek byłam świadkiem ich typowej kary na młodej łuczniczce. To właśnie zniechęciło mnie do podpisania współpracy z tym mężczyzną. Gwałt nigdy nie będzie dla mnie czymś normalnym, nie ważne, jakie czasy nadejdą. Dość szybko wytworzyłam kryształowy szpikulec, który sprawnie wbiłam w łapę mężczyzny.
- Tylko spróbuj. – Wysyczałam. – Jutro zdobędę łzę oceanu i radzę ci trzymać łapska przy sobie.
Zauważyłam, jak nagle wszystko ucichło. Natychmiast ulotniłam się z tamtego miejsca, od razu kierując w stronę domu. W międzyczasie opracowywałam plan zdobycia minerału. Dokładnie wiedziałam, że sama podróż trochę potrwa, nie mówiąc już o ilości straży, która będzie chronić skarbca. Musiałam przygotować coś specjalnego na tę okazję, dlatego pierwszy raz od bardzo dawna postanowiłam odwiedzić sklep alchemiczny. Nie miałam wyboru, jeśli nie zdobędę tego przedmiotu, będę musiała przygotować się do masowego mordu, co może się skończyć dość źle, jeśli zostanę jakkolwiek trafiona.
~*~
Mijała już trzecia godzina podróży do miejsca docelowego, kiedy w końcu dostrzegłam na swojej drodze straże. Sprawnie zakradłam się za nich, ówcześnie skupiając ich zainteresowanie płomienną kobietą. Wyglądała jak płonąca dusza, o których czytałam w jednej z ksiąg. Podobno żaden z przedstawicieli tego gatunku nie pokazał się od wieków. Początkowo nie reagowali na kobietę, dopiero po pewnym czasie, chyba zauważyli, z kim mają do czynienia. Płomień wesoło tańczył po przeciwnej stronie, pozwalając mi pozostać w cieniu. Najciszej jak tylko potrafiłam, zakradłam się do środka. Wspomagałam się dobrym słuchem, aby mijać kolejnych strażników. Nie miałam na celu nikogo zabijać. Gdy już jednak schodziłam po schodach do skarbca, zauważył mnie jeden z żelaznych. Nim zdążył zwołać resztę, przykułam jego nogi i ręce do ściany za pomocą kryształu. W taki sam sposób zamknęłam jego buźkę, po czym ruszyłam dalej w głąb ciemności.
Nie musiałam długo czekać, aby znaleźć skarbiec, co najdziwniejsze, nikogo tam nie było, albo po prostu nie mogłam go wyczuć. Zbliżyłam się do korony, dokładnie oglądając każdy element.
,,Cudne zdobienia” – Przyszło mi na myśl. Niestety musiałam pośpieszyć się z zadaniem, zanim zebrałabym więcej przeciwników.
W pewnym momencie poczułam stal przy krtani, a następnie dostrzegłam wysuniętą dłoń w moją stronę.
- Nie ruszaj się – Usłyszałam stanowczy głos. Niestety byłam zmuszona oddać kamień… jak na razie. - Jesteś najemnikiem, prawda?
Skinęłam delikatnie głową, starając się dostrzec najwięcej detali postaci. Niestety przepaska nie ułatwiała mi zadania, ale musiałam ukrywać przed światem swoje oczy. Kto by pomyślał, że wystarczą pionowe źrenice i intensywne tęczówki, by zaniepokoić ludzi.
- Dobrze. Teraz pracujesz dla mnie. Nie wiem, ile ci zaoferowano za tą kradzież, jednak ja zapłacę ci dwa razy tyle. A zadanie będzie proste. Chcę, żebyś zaprowadziła mnie do tego, kto ci to zlecił. – Uśmiechnęłam się kpiąco pod maską, czy ludzie naprawdę uważają, że najemnicy są tak płytcy?
- Homme d’honneur. – Parsknęłam cicho, jednak moja interlokutorka musiała to usłyszeć, przez co delikatnie drgnęła. Nie musiałam bać się, że mnie zrozumie. Jeszcze nie poznałam kogoś, kto zna mój ojczysty język. – Czy wyglądam ci na typowego najemnika? Mimo że robię to dla pieniędzy, nie oznacza, że nie mam honoru.
Odkryłam delikatnie płachtę, przenosząc dłoń na bok, z której chwile później wypłynęły ogniste listki wraz z płomieniami. Szybko zapaliły najbliższą pochodnię, rozświetlając pomieszczenie.
- Proponuję ci o wiele większą stawkę, każdemu najemnikowi chodzi o pieniądze. – Zakpiła, dokładnie przyglądając się mojemu wyglądowi. Mimo ciepłych płomieni większość mojego ciała i twarzy była zakryta, nie dało się nawet zidentyfikować koloru włosów, które były spięte i zakryte głębokim kapturem.
- Dlatego łatwo go przekupić? Akurat u mnie się pomyliłaś, jest coś ważniejszego od pieniędzy. Jeśli zdradzę ci swojego zleceniodawcę, będę miała kłopoty nie tylko ja, ale też osoba, za którą mogłabym poświęcić życie. Taki układ wcale nie jest dla mnie korzystny, garde. – Założyłam ręce na piersi, wyczekując reakcji ze strony długowłosej.
- Mogę postarać się o schronienie, dla tej osoby. – Odparła spokojnie, ciągłe trzymając w dłoni broń. Usłyszałam, że zaczęło się robić zamieszanie wśród straży, dlatego musiałam się pośpieszyć.
- Wszystko uzgodnimy. Kiedy na niebie w pełni zakwitnie białe kwiecie, ponownie się spotkamy. Tym razem wśród latających kropel kamiennej syreny. Jeśli jednak się nie zjawisz lub naślesz na mnie ludzi… będę przychodzić co noc po łzę. Z zasady nie lubię zabijać, ale tym razem nie będę miała z tym problemów. À tout à l'heure!
Szybko pozbyłam się światła w pomieszczeniu i zniknęłam za ścianą. W czasie swojej przemowy przyczepiłam buty kobiety do podłoża za pomocą kryształu. Musiałam mieć pewność, że za mną nie pobiegnie, poza tym kryształ zniknie, gdy tylko będę nieco dalej.
< Lexie? Wybacz, że tak długo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz