Strony

sobota, 23 lutego 2019

Od Lexie do Crylin

  Lexie poczuła się niezręcznie, gdy na scenę tej poufnej rozmowy wparowała ta mała istotka. Oczywiście pamiętała, jak najemniczka mówiła, że są ważniejsze rzeczy od pieniędzy, nie sądziła jednak, że w takiej chwili na własne oczy będzie dane jej zobaczyć prawdopodobnie jedną z nich. Osoba, za którą poświęciłabyś życie, co? Gwardzistka uśmiechnęła się pod nosem. W takich chwilach nie cierpiała swojej delikatnej natury Tha'xil.
  Odwróciła się przodem do dziewczynki i kucnęła, by być na jej poziomie.
- Nie przyjaźnimy się - powiedziała cicho. Wyciągnęła dłoń, jakby chciała pogładzić ją po głowie, jednak zaraz ją cofnęła, jakby zażenowana. Najemniczka zrezygnowała z wyciągania do gwardzistki dłoni i również ją opuściła. - Ale mam nadzieję, że to się zmieni. - Podniosła wzrok na najemniczkę i kiwnęła głową. Następnie wstała i rozejrzała się czujnie. - Ale to potrwa. Poradzisz sobie?
  Gwardzistka zrobiła sugestywny ruch głową w kierunku, z którego przyszła Aria.
- Nie musisz się o to martwić, garde - powiedziała, a Lexie pokiwała głową. Rzeczywiście, nie musiała. Najemniczka nie wygadała jak osoba, o którą ktoś musi się martwić.
- Gdzie i kiedy następny raz? - spytała rzeczowo. Skoro czas tak bardzo naglił nie należało się dłużej rozwodzić nad tą sprawą.
- Białe oko spogą...
  Gwardzistka zrobiła zamaszysty, gwałtowny ruch ręką sprawiając, że dziewczynka wciąż przytulona do najemniczki skuliła się nieco.
- Data i miejsce. - Lexie nie miała ochoty rozgryzać kolejnej zagadki i patrolować miasta po nocach. Miała już dość problemów z dodatkowymi wartami w skarbcu. Po śmierci Tracka zrobiła się luka w zaufanym personelu i ostatecznie kobieta dostała wszystkie jego zmiany. Trudno powiedzieć, by była z tego powodu szczęśliwa. Z drugiej strony dawało jej to też okazję do podrobienia Łzy Oceanu. - Proszę.
- Podczas pierwszej kwadry, przy świątyni Flier, a dokładniej jej prawej nawie - wyjaśniła, strażniczka była pewna, że gdyby nie materiał, zakrywający jej oczy, na pewno by nimi wymownie wywróciła. - Dostatecznie jasno?
  Gwardzistka pokiwała głową i zrobiła ruch, jakby miała odejść, jednak się zawahała.
- Pytaj o Lexie E'eian, jeśli coś się zmieni - powiedziała cicho po namyśle i naciągając kaptur mocniej na twarz szybkim, wojskowym krokiem oddaliła się z miejsca spotkania, pozostawiając za sobą płaczącą syrenę.

[...]Zdjęcie precyzyjnych wymiarów z Łzy okazało się nie być takie proste, jak początkowo się spodziewała. Po ostatnim włamaniu zwiększono liczbę strażników i prawie przez cały czas przebywała w towarzystwie innego gwardzisty. Oczywiście to normalne, że po takim wydarzeniu jak włamanie zwiększa się ochronę. Szczególnie, że wciąż nie wykryto, co zostało ukradzione (ponieważ nic nie zostało ukradzione, co jednak było wiadome jedynie Lexie). Dodatkowo strażniczka nie czuła się najlepiej z faktem, iż musi dopuścić się fałszerstwa klejnotu korony królestwa Leoatle. Takie rzeczy były wbrew regulaminowi, którym już dawno nauczyła się zastępować swoją wrażliwą moralność. Gdy wyjmowała kryształ z jego miejsca trzęsła jej się ręka, a gdy go odkładała, niemal upuściła go na posadzkę. Niemal, bo gdy tylko opuścił opuszki jej palców, samodzielnie wsunął się na swoje miejsce. 
  Znalezienie odpowiedniej formy nie było wyczynem. W całym mieście było mnóstwo rzemieślników, którzy za grosze byli w stanie zrobić dla ciebie podróbkę czegokolwiek. Większość z nich nie miała za grosz uczciwości, co tylko działało na korzyść gwardzistki. Ci, którym brakuje poszanowania dla prawa zwykle lubią mieć dług wdzięczności u tych, którzy któregoś dnia mogą szepnąć katowi, że nie warto marnować na nich sznura. Kopia więc, którą otrzymała była dokładna i wierna, a delikatne szkło, z którego została utworzona miało miękką i śliską fakturę. Tak jak powinno. Potrzebowała tylko zaklęcia. I dobrej szkatułki.

[...]- Czar fluorescencyjny oraz odorescencyjny. Proste zaklęcia kosmetyczne. - Mag oglądał dokładnie kamień ze wszystkich stron. - Faktycznie, mogą mu nadać bardziej magiczny wygląd, jednak prawdziwy znawca od razu przejrzy iluzję. Nie, nie. W tej sytuacji trzeba czegoś... mocniejszego.
- Potrzebuję tego jutro o świcie - oznajmiła gwardzistka, stojąc sztywno przy samym wejściu do królestwa magi. Samo przebywanie w tym miejscu sprawiało, że czuła mrowienie na skórze. Zdążyła już się odzwyczaić od tego uczucia i wcale nie miała ochoty znów się do niego przyzwyczajać.
- Mało czasu, mało czasu - czarodziej zacmokał ustami. - To będzie kosztować.
- Czy to nie kolcobot królewski - zainteresowała się niespodziewanie gwardzistka, zwracając uwagę na niewielki słoiczek, wciśnięty na półkę razem z innymi rzeczami. Miała nadzieję, że to było to. Otrzymała bardzo dokładne opisy wszystkich nielegalnych ingrediencji, które znajduje się niekiedy w magicznych sklepach i odkąd weszła przeszukiwała wzrokiem półki w poszukiwaniu jednej z nich. Strzeliła na oślep, jednak najwyraźniej szczęście jej dopisywało.
- Jutro rano, tak? - zapytał z nagłym zapałem mag. - Oczywiście, oczywiście. Będę musiał bardzo się sprężyć, jednak jest to do zrobienia. Tak, tak. - Czarnodziej chwycił Lexie pod ramię i zaczął prowadzi w kierunku drzwi. -  A teraz proszę mnie zostawić samego. Mistrz potrzebuje się skupić!
  I nim się obejrzała była już na zewnątrz. Bycie gwardzistą zdecydowanie ma swoje plusy.

[...]Pudełeczko obijało się jednostajnie o nogę postaci, ubranej w prosty, wygodny, skórzany strój,  długi, nie rzucający się w oczy płaszcz, wyposażony w zestaw ostrzy i długą, zakrzywioną szablę. To zaskakujące, że Mer trzyma takie rzeczy. Lexie nigdy nie podejrzewałaby tej wolno mielącej informacje, masywnej zbroi o używanie tak subtelnych i wyrafinowanych narzędzi, jakimi są noże. Najwyraźniej wiele jeszcze nie wiedziała o swoim partnerze. Co ważniejsze liczyła, że nie będzie musiała sama ich używać, gdyż pomijając szkolenie gwardii królewskiej nigdy nie uczyła się władać tak małym ostrzem.
  Gwardzistka, a właściwie Najemniczka - poprawiła samą siebie w myślach - nerwowo zacisnęła i rozprostowała palce w grubych, obłożonych metalem rękawicach. Nie chciała w żadnym razie ryzykować kontaktu spreparowanej Łzy ze skórą. Zaklęcie prawdopodobnie puściłoby, nim zdążyłaby wogle pomyśleć, że tam jest.
  Przystanęła, przy nawie bocznej świątyni Flier. Odetchnęła głębiej. Nie lubiła takich miejsc. Blisko bogów. Za bardzo przywodziły jej na myśl Źródło pierwotnej magii oraz jej kapłanów. Zastygła w bezruchu, wykorzystując jedną z umiejętności, którą gwardziści opanowali do perfekcji - drzemanie w pozycji na baczność z otwartymi oczyma i aktywnymi zmysłami, jak u psa czy królika. Z tego stanu wyrwał ją ruch i ciemna postać, zbliżająca się do świątyni.
(Crylin?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz