Strony

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Od Mirajane do Lexie

Kiedy Discord został zraniony, chciałam rzucić się na te stworzenia za to, że skrzywdziły mojego pupila. I tak przecierpiał dużo, bardzo dużo, nim odnalazłam go u ujściu rzeki ze złamanym skrzydłem. Moje małe, biedne stworzonko. Przytuliłam go delikatnie, a Hares wydał z siebie dźwięk przypominający świergot ptasi z domieszką króliczego pisku. Pogładziłam futerko zwierzęcia, a te potrząsnęło łbem i posłusznie z głosem Lexie ruszył do morza. Był posłuszny, w poważnych sytuacjach nie zbierało mu się nigdy na żadne żarty i to doceniałam. Zawsze mnie ratował, zawsze mnie pocieszał, teraz to ja miałam mu się za to odwdzięczyć. Pocałowałam stworzenie w szyję, a potem, po dość długiej chwili, wylądowaliśmy na plaży. Zeszłam ze grzbietu hybrydy, wyjmując z torby opatrunki. Discord położył się na ziemi, przemieniając się ponownie w mniejszą wersję siebie, abym miała ułatwione zadanie. Zwierzę wlazło mi na kolana, a ja zaczęłam opatrywać mu tą okropną ranę, jaka na szczęście nie zrobiła dużo krzywdy Haresowi. Przełknęłam głośniej ślinę, dobrze wiedziałam, czyja to była włócznia, choć nie użyta przez właściciela... Mer. Ten tajemniczy gwardzista... Nie, to nie mógł być on. Dlaczego ktoś go tak skrzywdził, dlaczego... Nic nie zrobił złego, chciał pomóc mi i Lexie. Chciał dobrze dla całego królestwa, a teraz jest opętany. Dlaczego, dlaczego nie znam sposobu aby ich uratować...
Przez te przemyślenia niechcący nieco mocniej złapałam za skrzydło zwierzęcia, a te zaskrzeczało. Od razu podskoczyłam i spojrzałam na białą kuleczkę. Jestem okropna...
- Wybacz mi Discord... Przepraszam cię... - powiedziałam, a kiedy skończyłam opatrunek, odetchnęłam.
Hares wdrapał mi się na ramię i od razu się przytulił do mojej szyi. Położyłam dłoń na jego łepku, głaszcząc go ostrożnie palcami. Było mi szkoda mojego zwierzęcia on cierpiał z mojej nieuwagi. Tak samo jak Mer, mój gwardzista stracił swój rozum tylko dlatego, że byłam bezsilna i miałam za mało wiedzy. Wyjęłam książkę, od razu szukając tam jakiegokolwiek zaklęcia, klątwy, seansu, czegokolwiek, co może uratować moich bliskich i poddanych. Po policzkach popłynęły mi łzy, a te po powolnym spadaniu na ziemię, zmieniły się w małe, piękne drobinki lodu, wyglądające jak kryształy i z resztą... Były nimi. Discord wlazł do mojego kaptura i ułożył się w nim zmęczony tym wszystkim. Zakryłam więc kaptur, aby ten mógł w spokoju i ciemności odpoczywać. Popatrzyłam na Lexie, jaka... Cóż, widocznie myślała co dalej. Nie możemy lecieć przez co najmniej kilka dni, bo zwierzę musi odpocząć, a jego rana do końca się wyleczyć. Nie chcę, aby cierpiał w czasie drogi, przecież lecąc przez wodę nie będziemy mieli jak się zatrzymać. A może... Przecież będę mogła stworzyć krę na wodzie, aby zrobić kilkunastominutowy odpoczynek. Od razu otworzyłam magiczną księgę na zaklęciu i zaczęłam czytać o jego działaniu i sposobie, dzięki któremu zadziała. Zaklęcie było wymagające, ale dam radę. Zakaszlałam, czując znowu uderzającą gorączkę oraz ból głowy. Nie wiedziałam od czego się to bierze, podejrzewam, że od nadmiaru używania swojej siły. Popatrzyłam na dłonie jakie powoli zaczęły mi zamarzać. Przełknęłam ślinę, chowając ręce w rękawy mojej sukni i płaszcza. Nie chcę przecież martwić gwardzistki...
- Możemy lecieć za co najmniej trzy dni. - powiedziałam nagle. - Mam zaklęcie, dzięki któremu na morzu będę mogła stworzyć płyty lodowe. Starczy na kilkanaście minut odpoczynku. Gdyby nie to, że Discord jest teraz niezdolny do podróży, wyruszyłybyśmy od razu. - wyznałam gwardzistce.
- Możesz mi proszę pokazać tą książkę, księżniczko? - zapytała.
Serce mi zabiło mocniej. Jak zabierze mi księgę, zobaczy moje dłonie, spoconą twarz i widocznie mocno uderzającą w policzki gorączkę. Nie mogę pozwolić, aby się martwiła. Podałam jej szybko księgę, po czym spuściłam głowę, zaciskając dłonie pod płaszczem, modląc się, aby ta nie zapytała o stan jej zdrowia... Może... Trzeba jej powiedzieć prawdę? Co jak zemdleję na morzu? Co jak nie dam rady stworzyć na wodzie małego, lodowego lądu? Wtedy sprawię, że Discord, ja i Lexie spadniemy do wody i kto wie kiedy się uratujemy...
- L-Lexie, ja... Muszę ci coś wyznać. - zaczęłam nagle, unosząc od razu głowę do kobiety.
- Co się stało, księżniczko?
- Dobrze wiesz, że posługuję się magią lodu, znasz jej skutki i tak dalej... Lexie, znowu. - pokazałam jej zamarznięte dłonie, rozgrzaną twarz i blade spojrzenie. - Z-Znowu... Coś się stało. - powiedziałam, mając łzy w oczach.
Właśnie wtedy głowa mi zawirowała i upadłam na piasek, tracąc całkowicie przytomność. Co się dalej stało...? Co powiedziała gwardzistka? Nie pamiętam...

Glaciei egregiam corporis viribus frustra obsidet. Et certe surgere, sed non per sensum.*

*łac."Kiedy lód opanuje ciało, opadnie ono bez sił. Obudzisz się z pewnością, ale już nigdy z uczuciem."

<Lexie? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz