Strony

środa, 16 października 2019

Od Matriasena do Misericordii

Chłopak puścił dłoń rudowłosej dopiero przed bramą szopy. Jego dłoń powędrowała machinalnie do kieszeni, a nie znajdując w niej nic do drugiej. Matriasen poczuł niepokój. 
- Gdzie on... - mruknął do siebie, przetrząsając wszystkie swoje kieszenie jedna po drugiej, coraz bardziej nerwowo. Nagle palnął się w czoło, podszedł do futryny drzwi i sięgnął palcami pod zawias. - Prawie bym zapomniał. - Powiedział ni to do siebie, ni to do nieznajomej. Coś cicho szczęknęło i z wąskiej szczeliny, białowłosy wyciągnął klucz. - Zawsze mi się gdzieś gubił, więc uznałem, że najrozsądniej zostawić go po prostu w drzwiach. To oszczędza mi wiele problemów z szukaniem złodzieja, który jest w stanie rozbroić moje zabezpieczenia. Odkąd ten mały blondynek stracił dwa palce jakoś nie są chętni do pomocy.
- Nie sądzisz... - zaczęła ostrożnie dziewczyna - że ktoś go może znaleźć.
  Białowłosy podrapał się po głowie kluczem. Chyba nie przyszło mu to wcześniej do głowy. 
- Będę musiał jeszcze przemyśleć to rozwiązanie - powiedział w zamyśleniu. - Punkt dla ciebie, marchewkowa damo.
  Rudowłosa drgnęła, jednak chłopak jak gdyby nigdy nic zaczął gmerać w zamku. Po kilku głośnych szczęknięciach, cichym pyknięciu i trzykrotnym brzęku, jakby tłuczonego szkła, wrota zagrzechotały, a Matriasen odsunął się od nich, odpychając nieco towarzyszkę. Stalowe drzwi zgrzytnęły i zaczęły się powoli otwierać. Gdy szpara między nimi była mniej więcej wielkości ludzkiego przedramienia coś wewnątrz zaskrzypiało, coś huknęło kilka razy i kłęby czarnego dymu powlokły się w stronę nieba, a wrota zastygły. Król westchnął. 
- I tyle było z efektywnego otwarcia. Ciekawe, co tym razem poszło nie tak? - powiedział, po czym w zamyśleniu zaczął uderzać się palcem wskazującym w usta. Gwałtownie z szerokim uśmiechem odwrócił się do rudowłosej. - Nie zechciałabyś mi pomóc znaleźć problemu? Obiecuję, że jak tylko się z nim uporamy pokażę ci to, co obiecałem ci pokazać!
- Jest tylko jedna sprawa... - zaczęła nieśmiało dziewczyna, jednak Matriasen puścił to mimo uszu. 
- Zatem do dzieła, panno lisico! - Zamienił swoje okrągłe okulary, które dotąd miał na nosie, na masywne gogle, trzymane na szyi i wcisnął się przez wąską szparę do środka szopy. Przez chwilę coś tłukło się po drugiej stronie, po czym z mrocznego wnętrza wyłoniła się biała głowa chłopaka. - Zapraszam! Odsunąłem nieco części. Możesz wchodzić bez obaw!
(Misericordia? Tak, młody żyje trochę w swoim świecie xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz