Strony

poniedziałek, 21 września 2020

Od Mirajane do Lexie

 Odleciałam ponownie w krainę, gdzie moje marzenia oraz wszelkie wydarzenia sklejały się w jedno, tworząc niesamowitą arkadię. Przepiękne miejsce, gdzie magia była bezpieczna, a cała moja rodzina żyła, obok miałam gwardzistów, których pokochałam całym sercem. Ja i Lexie w czasie lotu chyba oddałyśmy się swoim myślom... Ostatnia świadoma rzecz jaką zrobiłam, było uśmiechnięcie się i uściśnięcie dłoni mojej najdroższej strażniczki. A potem... Potem świat stał się taki, jaki chciałam, aby się stał. Moja głowa opadła na ramię uzbrojonej, a ja z uśmiechem odpłynęłam w krainę czarów. Ta utopia w jakiej się znalazłam, sprawiała, że chciałam dalej żyć. Że chciałam prowadzić więcej eksperymentów z magią, wzmacniać moją siłę. Gdy nagle poczułam lekki wstrząs, kraina zaczęła... Się kruszyć. Stanęłam nagle pośrodku niczego, a jedyne co słyszałam to szum śniegu oraz ciche pękanie lodu. Gdy ruszyłam nogą, ziemia pode mną się rozpadła, a ja zaczęłam spadać. Spadać w głąb ciemności. Zrobiło mi się zimno, całe moje ciało zaszroniło się, a ja w przerażeniu zaczęłam dygotać zębami. Nie wiedziałam, że poza moim umysłem, Lexie potrzebowała mojej pomocy. Mimo to... Po chwili zawiesiłam się w powietrzu, czując jakby wielka, gruba lina mnie tam złapała, łamiąc moje kości kręgowe. Poruszyłam jednak palcami, a wtedy wydobyła się z nich moja magia. Zaczęła mnie oplatać, a kiedy otworzyłam znowu oczy, stałam na śnieżnej pustyni, wiatr smagał moje policzki, a ja? Ja stałam bezruchu. Moje nogi były przyklejone przez lód do ziemi, byłam nienaturalnie wygięta, dłonie wisiały tragicznie w powietrzu, a moja twarz...? Moja twarz była zakrwawiona, przez to, że wystawały z niej potężne sople lodu. Nie dałam rady się wybudzić... Nie wiedziałam w ogóle co się dzieje. Dlaczego ja... Czułam się tak martwa...?

___

Discord z ogromnym trudem starał utrzymać się w powietrzu. Jednak bardzo opornie mu to szło. Po chwili jednak, złapał się ogonem drzewa, dzięki czemu opadł wreszcie na ziemię, pośród gęstwiny drzew. Położył się, aby Lexie spokojnie mogła zdjąć księżniczkę z jego pleców. Nie mogła dalej podróżować... Jej ciało znowu było lodowate, całe zaszronione, a oczy...? A jej oczy były otwarte, jednak pokryte podobnie jak ciało szronem. Mirajane leżała prawie, że bez ducha, choć wydawała się żyć. Wydawało się, że znowu jej duch został zamknięty głęboko w lodowej pokrywie. Hares nie wiedząc zbytnio co innego może zrobić, otulił gwardzistkę oraz swoją właścicielkę swoim dużym, ciepłym ogonem i położył się. Uniósł jedno skrzydło i zakrył nimi obie kobiety. Wiedział, że tylko Lexie mogła pomóc w tej chwili jego pani. Całkowicie jej zaufał. Ciało blondwłosej piękności leżało martwe. Jej blade, ale pełne usta były uchylone, a co bardzo długi odstęp czasu, wypadał z nich mały dymek pełny śniegowych płatków. Na skórze kobiety zaczęły pojawiać się pierwsze lody... Jeżeli nic nie zrobią... Zamarznie.

___

Nadal wisiałam w powietrzu, w ogromnej, pustej gęstwinie niczego. Nie dałam rady mówić, nie dałam rady się ruszyć i nie dałam rady się odezwać ani słowem. Zupełnie jakby ktoś wyrwał mi język z ust, a nerwy oraz mięśnie z ciała. Jedyne co mogłam zrobić, to patrzeć. Patrzeć na ciągle opadającą wichurę śnieżną, na białą pustynię, na zacienione niebo, bez śladu słońca. Po prostu stałam. Zdałam sobie sprawę, że to musiało być moje serce. Puste serce, samotne i bez kogokolwiek, kto umiałby mnie wyzwolić z tego okropnego miejsca. Po mym zlodowaciałym i poranionym policzku spłynęła łza, jaka jednak po chwili zamarzła, zostawiając kryształ na mej twarzy. Kiedy tak stałam, zdałam sobie sprawę, że byłam zamknięta we własnej duszy, przez własne zaklęcia, którymi chciałam przysporzyć się ku pomocy społeczeństwu. Nie wyszło jednak tak, jak chciałam, aby wyszło.
Po chwili, lód u moich stóp zaczął rosnąć i przerodził się w wielką, lodową wieżę, na której czubku, między kratami, byłam uwięziona ja. Moja dusza.
Wydawało mi się, że mijały godziny, dnie, tygodnie... A tak naprawdę, minęło kilka minut. Ten stan się nie zmieniał, nadal stałam pośród niczego. Mój słuch jednak wyostrzył się, słyszałam kroki na białej pustyni. Dwie osoby, idące w moją stronę. Dwie osoby, jakie mogą wyzwolić mnie z tego okropnego miejsca. Już chciałam wyjść. Miałam dość tego miejsca, chciałam być wolna. Chciałam nadal być księżniczką, chciałam znowu być obok mojej pary gwardzistów. Poczułam, jak wieża zaczyna pokrywać się kolcami. Nie chciała pozwolić, aby ktoś mnie uwolnił z tego więzienia. Zaczęłam bezgłośnie krzyczeć. Bezgłośnie błagać o pomoc. Jedynie to mogłam... Moja magia przejęła nade mną kontrolę. Jednak co ja mogłam począć, tylko dzięki magii byłam wyjątkowa. Nagle poczułam.
Poczułam coś, czego się nie spodziewałam. Nagłe ciepło. Ktoś objął mnie od tyłu, obdarzając mnie niesamowitym uczuciem spełnienia, ciepła i miłości. Zamknęłam oczy, a moje dłonie poruszyły się. Zaraz potem u moich stóp lód zaczął topnieć, a razem z nim wieża, która zniknęła zaraz potem. Zza ciemnych chmur wyszło słońce, a ja mogłam czuć i mówić.
- Kto...? - szepnęłam.
Kiedy się odwróciłam, ujrzałam Mera. Tak, myśl o tym mężczyźnie wyzwalała moje wszelkie uczucia. Każdą lodową kajdanę mógł zerwać on. Każdą kłódkę na moim sercu mógł otworzyć tylko on. Bo ma klucz. Klucz do mojego ciała, duszy i serca. Uśmiechnęłam się lekko, zdejmując hełm z jego głowy. Jego twarz była blada, ale tak jasna, że nie ujrzałam jego lica. Nie obchodziło mnie to jednak. Ujęłam jego policzki, składając na jego ustach delikatny, ale czuły pocałunek... Tego moje serce pragnęło. Pragnęło, aby Mer zawsze był obok.

___

Tymczasem poza umysłem księżniczki działo się coś innego. Mirajane, w całkowitej nieświadomości, ujęła policzki Lexie, składając na jej ustach pocałunek. Nadal była zimna, nadal była zaszroniona, nadal wydawało się, że jej oczy pokrywała warstwa śniegu. Jednak coś się zmieniło. Jej serce zaczynało z powrotem normalnie bić. Gładkie dłonie księżniczki czule pogłaskały policzki gwardzistki, a po chwili blondwłosa opadła w ramiona Lexie, spokojnie oddychając.
- Mer... - to wydobyło się z jej ust, wraz z małą parką pełną płatków śniegu i szronu...

(Lexie? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz