Strony

niedziela, 1 listopada 2020

Od Matriasena do Zachariasa

 Wynalazca pobrał próbkę patykiem, następnie zanim wojownik nie odwrócił się do niego z powrotem wielką igłą pobrał krew z okolic zranienia.
- Ałć. - Powiedział bardziej z zaskoczenia, niż bólu mężczyzna. 
- Ma dziwny kolor. - Matriasen zamieszał dość ciemną cieczą wewnątrz igły. - Chyba oberwałeś gorzej, niż się spodziewałem. 
  Chłopak wyjął kapsułkę z próbką z urządzenia i wstawił do dziwacznie wyglądającej maszyny, na pierwszy rzut oka będącej zaledwie przedłużeniem otaczającego ją złomowiska. W sąsiednich komorach stały próbki inkwizytorów, a na koniec dołączyła do nich również próbka samego cesarza. Wynalazca sprawdził wystający z boku maszyny druk, zapełniony dziurkami, pokręcił głową, wyjął go, popisał ołówkiem, chwycił losowy projekt ze ściany projektów, zerwał i dziurkaczem przygotował nową matrycę, wzorując się na starej, wsunął do maszyny, przestawił kilka dźwigni, przekręcił kilka kurków, nacisnął pedał i ustawił będące tu i tam zegary, po czym rzucił szalone spojrzenie wojownikowi.
- Moja ulubiona część. Czerwony przycisk. - I z dziką satysfakcją wdusił go z całej sił. Maszyna zabuczała, zachrobotała i zatrzymała się. Chłopak zmarszczył brwi i zaczął obiegać ją z jednej strony na drugą, przestawiając przyrządy i ścierając kurz z niektórych części. Następnie podszedł do miejsca, w którym blacha była nieco wgnieciona i wziął zamach metalową pięścią. Brzdęknęła o metal, a dźwięk poniósł się po całym pomieszczeniu, rezonując z blachami. Maszyna ponownie zachrobotała, coś w środku kliknęło i z niektórych rur buchnęło nieco pary. - No. - skwitował z dumą Matiasen. 
  Wojownik podszedł trochę bliżej, patrząc jak jego krew znika w bebechach potwora z mieszaniną fascynacji i lęku.
- Nie martw się, wojowniku - powiedział cesarz pogodnie. - To nie jest jednym z tych piekielnych magicznych potworów, przy których największym twoim błędem jest pozwolić im zabrać fragment twojego ciała. Nie przeklnie cię, ani nie przejmie kontroli. Ot, cud techniki! Jedyna w swoim rodzaju Maszyna Do Badania Przypadłości Spowodowanych Przez Magię, w skrócie MDBPSPM, Módbips, jak go czasem nazywam. Zapytasz pewnie co z dwiema ostatnimi literami akronimu? Nic! Użycie jeszcze ich sprawiłoby, że imię Mudbipsa byłoby za długie. I niewymawialne. Ale pewnie nie interesują cię takie szczegóły. Lepiej opowiem ci, jak to działa. Zobacz sam! Tutaj wkładasz próbki, ważne, by grupować próbki różnego typu od różnych osób w sposób synchroniczny, by nie zostały pomieszane, gdyż mogłoby to sfałszować wyniki. Próbki wchodzą do aorty głównej, gdzie...
- Panie - zwrócił uwagę wynalazcy Vanton, wskazując na wysuwający się z maszyny podłużny papierek. - Wyniki.
- Ah, tak! - Cesarz podskoczył do kartonika i wyrwał go urządzeniu. Zaczął szybko przesuwać w palcach. - Czysty... czysty... czysty... czysty... - mruczał pod nosem, gdy nagle jego palce zatrzymały się na ostatnim rekordzie. - Komisarzu, ewakuuj inkwizytorów i Vantona - rozkazał, spoglądając na dowódcę inkwizytorów. Sprawa może być poważniejsza, niż mi się wydawało. 
- Ale panie... - zaczął Vanton, jednak silne ramię komisarza go zagarnęło. 
- Słyszałeś co powiedział cesarz? - spojrzał na niego twardo. Oficer zacisnął zęby i pozwolił się wyprowadzić.
  Prawdopodobnie umknęło to wzrokowi Matriasena, który właśnie zagarniał wojownika do wydzielonego metalowymi ściankami pomieszczenia, a nawet samemu wojownikowi, który nie był pewny, czy powinien się bronić przed tym niespodziewanym atakiem, czy na razie poddać woli wynalazcy, ale komisarz dał znać jednemu z inkwizytorów, by został i obserwował sytuację.
- Nie jest dobrze, nie jest dobrze. - Chłopak posadził towarzysza na krześle, wyposażonym w obręcze, które tamten uniknął, nie wkładając swojego ciała zbyt głęboko. Cesarz miotał się między buczącymi i parującymi urządzeniami. - Jest gorzej, niż myślałem. Najwyraźniej zarodniki musiały dostać się do twojej krwi, a może magia karnawałowych posłańców? W końcu oberwałeś na prawdę potężnym, akumulowanym atakiem. Co robić... poziom skażenia magią w twojej krwi osiąga niemal osiemdziesiąt trzy procent. Przy czterdziestu zaczynają się zdecydowane zmiany w organizmie i jeśli szybko się nie zdziała, staną się wkrótce nieodwracalne. Lacydozal, trzymaj i wypij. I popij glukorycytyną. Spowalnia działanie i niweluje moc magii. O i propazotal, odkaża krew. Zwykle wystarcza, ale przy takiej dawce... - Zatrzymał się gwałtownie, jakby coś w głowie obliczając, by równie gwałtownie wyrwać jakiejś maszynie jej obliczenia. Pokiwał do siebie głową, ruszając przy tym wargami. - Zlikwidowanie posłańców powinno pomóc. W siedzibie tego, kto sprowadził na nas las też na pewno będzie odtrutka. Skoro chcą nas zniszczyć żywym lasem zapewne mają coś, żeby nie rozniosło się u nich. Nie są tak głupi, by rzucać w nas coś takiego i nie mieć odtrutki. Tak. Tak! Musimy zebrać sprzęt! Ludzi! Maszyny! Albo nie, nie... zbyt duży ruch ich ostrzeże i uciekną. Trzeba ich znaleźć. Znaleźć, po cichu. Użyjemy czujek inkwizycyjnych do nawigacji. Weźmiemy czytniki linii magicznych. Próbka z twojego ciała powinna nas doprowadzić do tego maga. - Matriasen pokiwał głową do siebie.
(Zacharias? 🐱‍👤)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz