Strony

poniedziałek, 3 października 2022

Od Lexie do Crylin

Lexie klęczała na posadzce sali tronowej przed zasiadającymi na tronie królem i królową. Jej pani, Mirajane, zasiadała po lewej dłoni ojca, a na jej twarzy malował się niepokój. 
- Lexie E'eian z Tehali, jesteś oskarżona o kradzież klejnotu koronnego Mirajane Melanie z rodu Reiss, Łzy Oceanu. Co masz na swoją obronę? - zapytał król, patrząc z góry na gwardzistkę.
- Gdy ją brałam, była już fałszywką, panie - odparła beznamiętnie Lexie, nie podnosząc spojrzenia. - Została skradziona prawdopodobnie dzień lub dwa wcześniej. Przywódca jednego z gangów wysłał kilku doświadczonych złodziei, by podjęli się tej próby, podczas gdy ja trafiłam na trop jedynie jednego, tego, któremu się nie powiodło.
[...] Najemniczka sięgnęła po koronę i zdjęła ją ze stojaka. Przez chwilę chyba coś przy niej majstrowała, po czym odłożyła ją na miejsce i powoli ruszyła w kierunku wyjścia. Gdy przechodziła koło kryjówki gwardzistki ta przystawiła jej nóż do gardła.
- Zapłacę ci dwa razy więcej. Pracujesz teraz dla mnie.
Homme d’honneur. Są rzeczy cenniejsze od pieniędzy. Choć mogę mieć swoje powody do współpracy. Wszystko uzgodnimy. Kiedy na niebie w pełni zakwitnie białe kwiecie, ponownie się spotkamy. Tym razem wśród latających kropel kamiennej syreny. Jeśli jednak się nie zjawisz lub naślesz na mnie ludzi… będę przychodzić co noc po łzę. Z zasady nie lubię zabijać, ale tym razem nie będę miała z tym problemów. À tout à l'heure! [...]
Chcąc nie dopuścić, by przywódca wymierzył mu karę zgodził się dostarczyć swojemu przywódcy sporządzoną przeze mnie fałszywkę.
[...] - Chciałaś, bym zaprowadziła cię do swojego pracodawcy. Mogę to zrobić, ale nie tak jawnie. Dlatego zaproponuję ci pewien układ. Ty załatwisz mi dobrze wykonaną kopię łzy oceanu, a ja zaprowadzę cię do niego. [...]
Jednak tamten przejrzał nasz podstęp. Miał już prawdziwą perłę od innego złodzieja w swoich rękach. 
[...] - Cóż, moja droga, najwyraźniej zostałaś perfidnie oszukana - powiedział cicho. - Kopia. Piękna, perfekcyjna kopia. A szkoda. Nieźle sobie radziłaś, jak na kobietę.
Zdołaliśmy go ogłuszyć, nie znał naszych atutów, jego  i odebrać kamień, a następnie uciec, jednak...
[...] Z twarzy dowódcy spełzł nieprzyjemny wyraz, gdy okuta w żelazną rękawicę dłoń gwardzistki zderzyła się centralnie z jego czołem, pozbawiając go przytomności. W ostatniej chwili został powstrzymany przed przywaleniem głową w blat biurka i zmiażdżeniem drogocennego klejnotu. Lexie ostrożnie odłożyła go na stertę papierów, po czym powoli wzięła Łzę Oceanu do rękawicy i podniosła do oczu. [...]
Gdy używając przywódcy gangu jako zakładnika zdołaliśmy wydostać się z ich siedziby, złodziej mnie zdradził. Użył swojej magii, kryształów na tyle potężnych, że ich rozproszenie wycieńczyło mnie, a gdy się zbudziłam, go już nie było, a resztki rozczłonkowanego ciała szefa gangu walały się wszędzie dookoła.
[...]  Krew rozchlapana była po całej komnacie, kawałki mięsa czerwieniły się zdrowym, naturalnym kolorem na klepisku. Crylin dyszała, opierając się o krzesło, na którym wciąż jeszcze siedziały nogi mężczyzny. [...]
Nie wiem panie, czemu przeżyłam. Zapewne zbytnio się śpieszył, by upewnić się, że magia nie położyła mnie trupem. Zapewne na każdego zadziałałaby dostatecznie skutecznie. Nie wiedział, że zgubił liścik z groźbą, co dało mi możliwość naprawienia mojego błędu. Jak jednak wiesz panie, na próżno.
[...] Zwitek papieru wylądował u jej stóp. Strażniczka schyliła się i podniosła go delikatnie. Czytała, a z każdym słowem robiło jej się coraz zimniej.
"Wiemy, że przetrzymujesz gdzieś szefa, dlatego mamy dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Znaleźliśmy tu małą białowłosą ślicznotkę, jeśli nie chcesz, by koledzy się za nią wzięli, lepiej przyprowadź szefa całego. Masz 48 godzin, inaczej młoda zostanie rozszarpana od środka. A za tobą ruszy każdy wojownik i najemnik. Pamiętaj, że i tak cię znajdziemy, a oddanie młodej to jedynie nasza dobra wola. Masz być o 23 pod karczmą i nie próbuj żadnych sztuczek."[...]
Złodziej miał pod swoją opieką dziecko najwyraźniej tak dla niego ważne, że gotów był zaryzykować wszystko, by je odzyskać. Mając to na względzie, przez straż miejską odnalazłam kryjówki gangu. Przynajmniej te, o których wiedziała straż.
[...] Mam listę kryjówek twojego gangu, współpracowników oraz kontakt do agenta straży w ich szeregach. [...]
Szukała miejsca, które zostało zaatakowane przez złodzieja. Na szczęście nie zajęło mi to dużo czasu. Pozostawił za sobą ślady krwi i rozdartych przestępców. 
[...] Lexie minęła ciało czujki, której pierś rozdarta była pazurami bestii i ruszyła w stronę wejścia do meliny. Para łotrzyków, najwyraźniej ochroniarzy zaległa w uchylonych drzwiach bez życia. Buty gwardzistki mlasnęły cicho, gdy wkroczyła do środka. Nie wiele pozostało tam dla niej do zrobienia. Przestępca przy wejściu musiał stracić głowę, nim zorientował się, że coś się dzieje. Kilkoro pomniejszych rabusiów zostało przygniecionych masywnym stołem, a jeden, który najwyraźniej zdołał przeskoczyć lecący mebel, wisiał wbity od dołu w stalowy kandelabr. Ciało z cichym świstem poszybowało ze swojego miejsca i mlasnęło o podłogę. Kobieta przekroczyła parę nóg, pozbawionych reszty i starannie wyminęła butem ciągnące się jelita, zmierzając na zaplecze. [...]
Odnalazłam go w chwili, w której wymieniał perłę na dziewczynkę z jakąś rudowłosą dziewczyną.
[...] Crylin trzymała perłę w pazurach, wpatrując się nieruchomo w jakiś punkt przed sobą.
- W przeciwnym razie twoje mała ange skończy martwa, dame dragon. - Lexie wychynęła z krótkiego korytarzyka, a jej oczom ukazała się osobliwa scena. Na przeciw na wpół przeobrażonej smoczycy na niskim stoliku siedziała wysoka i wychudzona dziewczynka o rudych włosach do ramion i zielonych oczach, w jednej ręce trzymając na kolanach coś, co przypominało drewniany flet, a drugą niedbale opierając za sobą. Obok niej stała wyglądająca na przerażoną mała dziewczynka, do której szyi przyciśnięty był nóż, stojącego za nią opryszka o pustym wyrazie twarzy.
Crylin zacisnęła gwałtownie dłoń na perle i przed twarzą gwardzistki wyrosła kryształowa ściana. Kobieta instynktownie się cofnęła, jednak zaraz wyciągnęła dłoń, by zlikwidować magiczną przeszkodę. Kryształ posypał się pod jej dotykiem, a ona wpadła do środka w chwili, w której rudowłosa z uśmiechem chowała coś w biust, stojąc na ziemi. Oczy tha'xil i tamtej spotkały się i dziewczynka uniosła flet do ust. [...]
Tamta dziewczyna... mój panie, miała dziwny przedmiot... - Lexie zawahała się, po raz pierwszy od początku relacji.
- Mów dalej - zarządał król.
- Coś jak drewniany flet. Gdy dmuchnęła w moją stronę, omiótł mnie strumień magii, praktycznie unieruchamiając swoją mocą. 
[...] Lexie poczuła, jak uderzył w nią strumień magicznej mocy z małej odległości, szorstkim piaskiem zdzierając skórę, raniąc do krwi drobnymi odłamkami, rozdzierając ubranie i szurając po wnętrzu zbroi. Wyciągnęła dłoń, sięgając w stronę dziewczynki z obiektem, jednak ta odskoczyła, znajdując się bliżej drzwi. Gwałtownie przestała dmuchać i dała nura na zewnątrz. Gwardzistka skoczyła za nią, jednak opryszek, który popchnął przestraszoną dziewczynkę, zablokował swoimi plecami drzwi.
- Aria, moja ange, moja kochana mała ange - Crylin schwyciła dziewczynkę w ramiona, przytulając ją z całej siły dokładnie w momencie, w którym Lexie wjechała włócznią w opryszka i odrzuciła go na bok. Ten osunął się, nienaturalnie wyginając ciało, a gwardzistka wypadła na zewnątrz. Rudowłosej dziewczyny jednak już nigdzie nie było.
Kobieta wróciła na zaplecze. Smoczyca powoli wracała do swoich zwykłych kształtów, wtulona w swoją siostrzyczkę. 
- Musicie uciekać. - Lexie oparła się ciężko o ścianę. Adrenalina, która dotąd przyćmiewała wszystkie inne odczucia, powoli schodziła, pozostawiając po sobie ból, zmęczenie i mroczki przed oczami. - Zaraz pewnie będzie tutaj straż miejska. Lepiej, żeby was nie znaleźli.
Crylin podniosła spojrzenie na kobietę. 
- Garde, ja musiałam...
Jednak tamta powstrzymała ją uniesieniem dłoni. Robiło jej się czarno przed oczami, ale musiała wytrzymać jeszcze chwilę. 
- Nie ważne. Uratowałaś swoją siostrę. Cieszę się. - od strony sali głównej rozległ się hałas butów, uderzających o drewno. Ktoś zaczął wykrzywiać coś niezbyt dla gwardzistki zrozumiałego. - Uciekajcie. Poradzę sobie z tym... jakoś.
- Chodź, Aria...  - Crylin wzięła dziewczynkę na ramiona i przyskoczyła do drzwi. Mijając Lexie wyszeptała jeszcze ciche - dziękuję.
Chwilę później do pomieszczenia wparowało kilka osób. Może dwie, może pięć. Kobieta ledwie trzymała się na nogach, oparta o ścianę, uciskając najmocniej krwawiącą ranę. Znaleźli się przy niej, mówili coś, jednak nie rozumiała słów. Powoli odpływała w bolesną, szorstką ciemność. [...]
Dało to im czas na ucieczkę. Dalszą historię znasz, panie.
Król zamyślił się.
- Ojcze - odezwała się z kolei Mirajane — Lexie postąpiła na pewno w najlepszy możliwy sposób, by ochronić nas wszystkich. Jestem pewna, że decyzje, które podjęła, były słuszne, gdy...
- Dosyć! - Król uniósł dłoń z powagą. 
- Ale ojcze! Nie możesz ukarać MOJEJ gwardzistki! Ona... ja...
- Mirajane, dosyć. - Król wstał, patrząc surowo na córkę. - Lexie E'eian z Tehali, niniejszym uznaję cię winną postawionym ci zarzutom...
- Ojcze! - Mirajane również wstała. - Nie możesz tego zrobić!
- ...i skazuję na dożywocie w lochu. Straże, zabrać ją.
Lexie podniosła się z kolan, nie unosząc jednak głowy. Para gwardzistów chwyciła kobietę pod ramiona i wyprowadziła z sali, pozostawiając króla, kłócącego się ze swoją latoroślą.
Zwykle więźniowie wyprowadzani w ten sposób byli, gdy nadmiernie wyrywali się, chcąc uciec od swojego losu. Jednak tym razem uchwyt strażników był raczej krzepiący, niż nienawistny.
- Trzeba było to od razu zgłosić - mruknął gwardzista po prawej. - Wtedy kapitan by się tym zajął, załagodził. 
- Nie powinnaś brać tego na siebie - pokiwał głową drugi.
- Co cię podkusiło?
- To, co zawsze - Lexie westchnęła i uśmiechnęła się słabo.

[...] Leżała, rozłożona na twardej pryczy. Myślała o Mirajane. Księżniczka na pewno zamartwiała się teraz o nią. Pewnie lada chwila może się spodziewać jej wizyty tutaj. Będzie musiała ją zapewnić, że wszystko jest w porządku, że to jej wina... jakoś ją uspokoić. Przecież wciąż ma Mer. No i może ją przecież odwiedzać, kiedy chce. Lexie nie była entuzjastycznie nastawiona do tej rozmowy. Wiedziała, że jej pani nie zrozumie jej argumentów. Że będzie chciała walczyć o nią do końca.
Drzwi celi szczęknęły cicho. Lexie poderwała się błyskawicznie.
- Moja pani... - zamilkła i błyskawicznie opadła na kolana przed wchodzącym władcą. - Proszę mi wybaczyć, panie. Nie ciebie się spodziewałam.
- Wiem Lexie, moja córka próbuje się do ciebie dostać, odkąd zostałaś zamknięta. Jednak chciałem się z tobą spotkać pierwszy. - Król przeszedł przez pomieszczenie i opadł na pryczę. Klęcząca kobieta przesunęła się nieco, by pozostać przodem do władcy w stosownej odległości. - W normalnej sytuacji karą za kradzież tak cennego artefaktu byłaby śmierć, jednak... - król zawiesił głos.
- Zdaję sobie sprawę, panie. Jej wysokość Mirajane nie byłaby z tego rada. Tylko mojej pani zawdzięczam życie. Jeśli jest jakiś sposób, w jaki mogę się jej przydać przed śmiercią, zrobię to. - Lexie uniosła lekko głowę, nie nawiązując jednak kontaktu wzrokowego z władcą.
- Nie powinnaś deklarować zgody przed usłyszeniem, co mam do powiedzenia - zauważył miękko król. 
- Zadeklarowałam zgodę, przystępując do Gwardii Królewskiej, panie - odparła pewnie kobieta i zamilkła na chwilę. - Jeśli pragniesz, bym coś uczyniła, zrobię to.
- Flet również zaginął z naszego skarbca. - oznajmił król, budząc zaskoczenie w gwardzistce. - Ze skarbca drugiej stolicy konkretnie. To niebezpieczny przedmiot, którego trytony strzegły przez wieki. Przedmiot pozwalający na akumulację energii z istot żywych pozostawiając jedynie pustą skorupę. Energii, którą potem można użyć. - Król westchnął. - Mirajane nie może się dowiedzieć, że posyłam cię, byś go odzyskała. Inaczej sama zechce jechać, a to postawi jej życie w niebezpieczeństwie. Tylko ty, jak widać, jesteś odporna na działanie tego przedmiotu z piekieł.
- Nie zasługuję panie na takie zaufanie. - Lexie skłoniła niżej głowę. 
- Cieszę się, że powierzyłem ci opiekę nad Mirajane. Gdy odzyskamy artefakt, wrócisz do niej na służbę. - Król się podniósł ze swojego miejsca.
- Dziękuję, panie... - Lexie poczuła, jak do oczu napływają jej łzy ulgi. Wszystko, co musiała zrobić, odzyskać artefakt i będzie mogła znów stanąć u boku swojej pani. - Dziękuję.
Król przystanął na chwilę w wyjściu, przyglądając się z góry kobiecie, ale nic nie powiedział, wychodząc.

 Koniec wątku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz