Był to jeden z dni kiedy przebywałam w stolicy Merkez. Za kilka dni miałam mieć audiencję u króla. Na niebie nie było ani jednej chmurki i słońce prażyło wszystkich, których nie było w cieniu albo w jakimś pomieszczeniu bez okien od strony słonecznej. Damy oraz córki kupców ubrane w drogie bawełniane suknie były całe spocone od grubych ubrań. W takie dni wybierałam przewiewną lnianą sukienkę. Nie była ani piękna ani kosztowna. Większość mieszczanek takowe posiadała. Była wygodna i praktyczna.
Siedziałam w cieniu wielkiego dębu oczekując na powrót Analind, która załatwiała kwaterę na obrzeżach miasta. Oto minus wymogów bezpieczeństwa - ciągła zmiana miejsca pobytu, informowanie niewielkiej liczby osób i ogólna konspiracja. Wstałam i rozejrzałam się dokoła aby sprawdzić czy już nie idzie. W oddali widziałam wymijającą innych czarnowłosą postać. Zapewne była to Analind. Ruszyłam więc w jej kierunku. Nie pomyliłam się to była ona. Mogłabym przysiąc, że wszędzie bym ją rozpoznła. Miała krótkie kruczoczarne włosy oraz niebieskie oczy. Do tego była nieprawdopodobnie wysoka. Przewyższała większość mężczyzn, przez co w jej obecności dużo ludzi czuła się niepewnie. Dodatkowo była dobrze zbudowana. Posiadała dobrze widoczne mięśnie.
- Znalazłam coś - oświadczyła - Możemy ruszać - Kobieta pomimo iż z wierzchu wydawała się być szorstka i chłodna w stosunkach lecz tak naprawdę była bardzo miłą osobą. Bardzo starała się podczas swojej pracy i zawsze podchodziła do wszystkiego co z nią związane od strony technicznej. Dojście do naszego miejsca zakwaterowanie nie trwało długo, może pięć minut. Był to domek z pokojem na wynajem. Niczym nie wyróżniał się od pozostałych. W wejściu powitała nas gospodyni. Wyglądem odstawała od poprzednich - była szczupła, a jej długie włosy były w kolorze blond.
- Witaj - przywitałam się z nią
- Witaj - odparła z uśmiechem - Jestem Mia, a ty to Ane? - przedstawiła się. Moje imię, a raczej jego skrót poznała za pewne od mojej towarzyszki.
- Zgadza się - odwzajemniłam uśmiech - Miło mi poznać!
- Mi też, zapraszam do środka! - obróciła się i weszła w głąb domku, a my podążyłyśmy za nią - Ten pokój jest wasz - wskazała pokój po lewej - Kuchnia jest na wprost, a łaźnia zaraz obok mojego pokoju - wskazała na pomieszczenie. - Swoją drogą, czemu wybrałyście prywatną kwaterę, a nie tawernę?
- Większy komfort, nie ma tylu ludzi… - odparła Analind. Po chwili wyjęła kilka monet i wręczyła gospodyni.
- Interesy z wami to przyjemność - powiedziała przyjmując monety. - Kolacja będzie o siedemnastej. Lubię chodzić wcześniej spać.
- Dobrze, będziemy na czas z Ane
- To do zobaczenia! - pożegnała się i zanim zdążyłyśmy coś odpowiedzieć zniknęła za drzwiami. Zapewne miała wiele spraw do załatwienia. Im dłużej byłam w stolicy Merkez tym więcej widziałam różnic między stolicą Cellanu. Pierwszą z nich był sposób ubioru. Każda dama, hrabianka czy nawet córka kupca chciała się stroić i wyglądać jak najlepiej choć nie zawsze było to wygodne i odpowiednie do pogody, zaś w moim królestwie więcej osób nosiło wygodniejsze stroje. Proste lniane tuniki były popularne nie tylko wśród mieszczanek ale także wśród osób o wyższym statusem. Drugą różnicą było tempo życia. W Cellanie dzień toczył się powoli i dokładnie, a tutaj zaraz po wschodzie słońce już jest południe i po chwili już wieczór. Na nudę zapewne nikt tu nie mógłby narzekać.
- Chodźmy się rozpakować - zaproponowałam
- Mogę zrobić to za ciebie, księżniczko
- Po pierwsze Ane, a po drugie przez to zadanie korona mi z głowy nie spadnie, przecież jej jeszcze nie mam - uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju, a za mną Analind. Był on niewielki, stały w nim dwa łóżka, dwie skrzynie przy nich oraz stolik z dwoma krzesłami. Panował półcień z powodu zasłoniętych grubych zasłon. Podeszłam do nich i odsłoniłam je wpuszczając popołudniowe światło. Po czym zaczęłam rozpakowywać rzeczy. Każda z nas zajęła się swoimi bagażami i po godzinie skończyliśmy. Usiadłyśmy na moim łóżku i długo rozmawiałyśmy. Na tyle długo, że nastała siedemnasta.
Kolacja była prosta - ziemniaki, kawałek mięsa, jakaś surówka oraz grzane wino. Mia opowiadała z zafascynowaniem wszelkie miejskie plotki. Słuchałam jej z zaciekawieniem. Była to dla mnie niejako nowość gdyż z miastowymi miałam rzadko kontakt. Jedyną taką była Esme… Gdy tylko jej imię przyszło mi do głowy natychmiast odtrąciłam myśl.
- Co robisz oprócz wynajmowania mieszkań? - zapytałam.
- Jestem szwaczką, szyję suknie i je haftuję - odparła - Mogę ci je pokazać zaraz po kolacji - zaproponowała z uśmiechem na ustach.
- Jestem całkowicie za - zgodziłam się. I tak się stało pokazała mi je. Były cudowne. Pomimo, że kroje nie były wymyślne całość dopełniał piękny i misterny haft. Szczególnie spodobała mi się zielona bez rękawów i złotymi zdobieniami. Były to ptaki. Przypominały mi feniksa - Mogłabym ją kupić?
- Oczywiście! Tylko zdejmę miarę i trochę ją zwężę i będzie idealna! - Szybko pobiegła z miarką i zdjęła ze mnie miarę po czym chwyciła sukienkę - Będzie gotowa na jutro! - Zanim zniknęła w swoim pokoju zdążyłam przekazać jej zapłatę za suknię i za usługę. Było to pewnie więcej niż wartość sukienki ustalona przez szwaczkę ale dla mnie miała właśnie taką wartość.
Z Analind postanowiłyśmy się położyć wcześniej spać. Jednak zeszło nam się, że położyłyśmy się o wiele później niż zakładałyśmy. Moja towarzyszka szybko zasnęła ja jednak nie mogłam. Obserwowałam księżyc, którego światło wpadało do pokoju. Wszędzie był tak samo piękny, tak samo towarzyszące mu gwiazdy. Nagle usłyszałam niepokojący hałas dobiegający z pokoju Mii. Chwyciłam za sztylet z feniksem i szybko udałam się tam. Ujrzałam postać stojącą nad łóżkiem. Z całą pewnością nie była to gospodyni. Nie odpowiadała mi postura.
- Kim jesteś? - zapytałam. Owa postać obróciła się w moim kierunku szukając mnie wzrokiem. Wysunęłam dłoń na której pojawiła się mała kulka ognie rozświetlając pomieszczenie. Spojrzałam na postać leżącą w łóżku. Była to gospodyni, bardziej blada niż zwykle… - Co jej zrobiłeś?!
- Stało się co musiało… - odparł i zrobił krok w moją stronę, na co ja wyciągnęłam sztylet i skierowałam w jego stronę, zwiększyłam również kulę ognia.
- Nie sądzę. Spróbuj tylko zrobić coś podejrzanego a zostaniesz albo kupką popiołu albo mokrą plamą - ostrzegłam. Choć zapewne moje moce nie były na tyle rozwinięte by to zrobić wolałam zagrozić czymś gorszym niż poważne oparzenia. Jednak w oczach mężczyzny nie widziałam strachu. - Nie żartuję. Powiedz mi co tu się dzieje - zażądałam.
<Tib? Przepraszam, że tak beznadziejnie xDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz