Strony

poniedziałek, 31 lipca 2017

Od Ashley do Madelyn

Dziewczyna dość zabawnie mówiła. Trochę bawiła mnie ta jej łatwowierność. Nawet tym, którym prześlicznie z oczek błyszczy, mogą okazać się największymi zdrajcami jaki nosił ten świat. Nawet największy kłamca może powiedzieć prawdę, aby zmylić przeciwnika, a tym bardziej kiedy mówi tak jak mi, że jego towarzysz wyczuwa kłamstwo. Do tego łatwo jest wcielić kłamstwo w prawdę i na odwrót. Wystarczy tylko trochę techniki i logicznego zamętu, a nie można się połapać, że coś nie gra. Kiedy stwierdziła, że mi z oczu dobrze patrzy, uśmiechnęłam się lekko w duszy. Czy demonowi może ładnie patrzeć z oczu? Czy one nie mają być przypadkiem straszne, a ich oczy przeszywać na wylot zimnem i wrogością? Może tak długo przebywam wśród ludzi, że nawet nie wiem kiedy moje oczy się do tego wszystkiego tak dobrze przystosowały?
Nagle Madelyn zadała za dużo pytań, przypominała mi w tej chwili zwykłego Pionka, który po prostu gada ze zwierzętami; ale czy tak nie jest? Nie słyszałam o Zaklinaczach, jak o jakiejś rasie podobnej do elfów, magów czy demonów. Raczej to Pionek z mocą, w krwi posiadającą magiczne strużkę pozwalającą jej na takie rzeczy.
- Powoli - powiedziałam odstawiając od ust napój. - Jestem handlarzem i wędruje tu i tam. Zatrzymuje się w miastach na jakiś czas nocując w karczmach - wytłumaczyłam. Dziewczyna wzięła kęs swojego jedzenia, a ja przyjrzałam się niskiej kobiecie siedzącej niedaleko nas. Miała zapłakane oczy, siedziała sama i zapijała smutki alkoholem.
- To tak jak ja - odpowiedziała moja towarzyszka po przełknięciu. - A co sprzedajesz?
- Wszystko - odparłam z lekkim uśmiechem i wypiłam do końca piwo. - Zaraz przyjdę - po tych słowach wstałam z naczyniem w dłoni i poszłam do blatu. Położyłam kufel i zamówiłam jeszcze jedną porcję alkoholu. Po zapłacie otyły mężczyzna wlał mi ów płyn i oddał naczynie. Wróciłam popijając do stolika, w którym Maddie zajadała się tym, co miała w talerzu. Usiadłam na swoim miejscu. - Sprzedaje wszystko co jest możliwe, co trafi mi się pod ręką - "nawet Pionki" przeszło mi przez myśl. Przypomniał mi się mały chłopczyk, bez rodziców, który chciał mnie okraść, ale nieudanie. Za pyskowanie i brak szacunku sprzedałam go na jakąś wieś jako pracownika za dobrą sumkę. Wtedy stwierdziłam, że handel ludźmi jest bardziej opłacalny niż cokolwiek innego. Tyle, że nielegalny, ale kto by w tych czasach to sprawdzał?
- Ja tylko tkaniny.
- Zauważyłam - powiedziałam.
- Czyli jeździsz jakimś wozem, prawda? - no tak, handlarze raczej powinni takowymi jeździć, aby przewozić swoje towary. Tyle, że możesz zostać napadnięty i okradziony ze wszystkiego, co posiadałeś. Mój mały woreczek był bardziej praktyczny.
- Można by tak powiedzieć - i w tej chwili jak to dziewczyna powiedziała, jej pupil mógłby wyczaić kłamstwo i jej o tym powiedzieć. Ale to nie było kłamstwo, mimo, iż ja sama nie posiadałam żadnego wozu. Nie odpowiadając dokładnie na jej pytanie nie mogłam skłamać, ponieważ czasem przejeżdżałam obok wozów. Jednocześnie bezsensu, zagmatwane, ale jakąś logikę to posiada. - Kiedy wyjeżdżasz? Przejadę się z tobą - zaproponowałam.

<Madelyn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz