Strony

piątek, 21 lipca 2017

Od Sakita do Annmea'i

Nienawidzę balów. Masa ludzi zjeżdżających się w jedno miejsce i o jednym czasie by bez celu krążyć po ogromnej sali, nażreć się, upić i wrócić do swoich pałaców. Zaś mój ojciec, wspaniałomyślny władca, który chcąc zjednoczyć królestwo, co roku urządza ten sam durny bankiet, zapraszając tych samych durnych gości by uczcić cudowny i nic dla nikogo nie znaczący pokój, panujący w krainie. Nuda i bezcelowość jakie wylewają się z tego kielicha, co roku bardziej mnie dobijają. Mimo wszystko, jako pierworodny syn, wielkiego Yaradana, jestem wręcz zmuszony (tak jakby ktokolwiek tutaj miał nade mną władzę) brać udział w tych absurdalnych przyjęciach. Oczywiście, to co muszę, a to co robię, przeważnie chodzi przeciwnymi ścieżkami, jednakże bale tego pokroju nie raz są w stanie wiele mi zaproponować. Informacja. Jest wszędzie, cieknie po każdym kto przekracza próg zamku, leje się po wystawnych sukienkach i spływa po wyszukanych garniturach. Jedno miejsce, a gromadzi wszystkie szychy, które mają tutaj coś do powiedzenia, a szczęśliwie się składa, że snoby ich pokroju nie potrafią trzymać jęzora za zębami więc nie trzeba robić nic, a jedynie słuchać. Najlepsza rzeczą jaką ci ludzie byli w stanie wykombinować są maski. Oczywiście, najlepszą dla mnie, co oznacza wyjątkowo głupią dla nich. Lata obserwuje tych samych lordów przedzierających się przez zamek, ich styl poruszania się i mówienia nie jest mi obcy i to czy założą maskę czy będą tu biegać w samych gaciach nie robi mi różnicy, tak samo dobrze ich rozpoznam. Z drugiej jednak strony, wiele ludzi podświadomie otwiera się i jest w stanie powiedzieć o wiele więcej pod zasłoną fikuśnego kawałka materiału spoczywającego na ich twarzy, tak jakby w mgnieniu oka mogli zmienić osobowość. Zabawne ile absurdów potrafi zmieścić jedna sala.
Zaczęło się, ojciec kazał otworzyć wrota, goście rozeszli się po komnacie, a wspaniały król razem z wesołą gromadką swoich idealnych dzieci, przywitał gości i tu drodzy państwo kończy się rola Sakita, następcy tronu, a zaczyna słyszącego wszystko, cichego złodzieja. Jak zwykle chcąc pozyskać jak najwięcej informacji udałem się w pozornie najbardziej absurdalne do tego miejsce: balkon. Pozornie ponieważ, akustyka sali pięknie dociera do okien, a one wszystkie prowadzą na balkon. Dodatkowo, mogłem być tam sam, całkiem sam, bez głupich pytań, nieszczerych uśmiechów i pustych uprzejmości, mogłem kraść ile wlezie i bez konieczności udawania, że jest inaczej. W pewnym momencie usłyszałem zbliżające się w moim kierunku kroki i wlekący się za nimi materiał, aż w końcu zza drzwi wyszła niewysoka właścicielka niewielkich stóp i długiej sukni. Zdawała się mnie nie zauważyć, ale nawet dziecko wie, że to niemożliwe. Stanęła po drugiej stronie balkonu. Jestem przekonany że nigdy wcześniej nie widziałem jej na tym balu, ale jestem równie pewien, że nie spotykamy się po raz pierwszy. Mimo wszystko jej, zapewne niekolorowa, historia mało mnie interesowała, a towarzystwo nieznajomej nie było mile widziane, więc postanowiłem odpuścić i przenieść się w inne, równie wygodne miejsce idealnie przystosowane do podsłuchiwania, zatrzymał mnie jednak głos, który nigdy nie powinien wydobyć się z jej klatki piersiowej. Wszystko stało się jasne, poznałem reguły, zatem, zagrajmy.
- Kim Ty jesteś? - zadałem pierwsze pytanie, a jej odpowiedź była tak krótka i tak dokładna jak tego oczekiwałem.
- Miadella Annmea Mealinesenne - dziewczyna ukłoniła się zgrabnie. Doskonale, etykieta wymaga przecież by odwzajemnić KAŻDY ukłon. Punkt dla niej. Pierwszy i ostatni w tej turze.
- Sakit z rodu Krallów, syn króla Yaradana. - przesunąłem pionek dwa pola dalej, ukłonilem się głęboko, cały czas patrząc w jej oczy. Zauważyłem ten błysk, nie musisz się ukrywać. Kolejny kroczek. Idealnie, jeszcze jeden ruch. - Moja Pani. - ponownie się skłoniłem, zdejmując złota maskę w kształcie jelenia. Szach.  - Raczysz ukazać mi swoje oblicze? - ruch, za ruch moja droga. Szach i mat.

< Annmea? Ja się zbytnio nie rozpisałam :v Ale Sakitka nie da się tak łatwo przechytrzyć ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz