Khayr to ciekawy kraj. Mimo, że za wcześniejszych rządów doprowadzono go częściowo do ruiny przez wojny, tak mieszkańcy wydają się tym faktem nie przejmować. Jakby ten epizod się nigdy nie wydarzył w tutejszej historii. My jednak swoje wiemy, to była wina kijowego a raczej braku zarządzania prosperującymi jednostkami. Może w niedalekiej przyszłości da radę go w końcu odbudować...
Tymczasem obecna para dziedziców tronu aktualnie z wdzięcznymi uśmiechami znowu doprowadziła do ruiny arenę będącą do wyłącznego użytku rodu królewskiego. Ten urodziwy młodzieniec o rudo-miedzowych kosmykach włosów to książę Eres, starszy z bliźniąt a co z tym idzie obecny spadkobierca w kolejności wieku. Natomiast rudowłose dziewczę u jego boku to młodsza siostra bliźniaczka, księżniczka Serenity. Lubią, wręcz przepadają spędzać ze sobą czas dlatego korzystają z ostatnich chwil, ponieważ następnego dnia księżniczka ma odbyć podróż do Merkez w istotnych sprawach.
Zostało to zresztą postanowione dosyć dawno przez obecnie panującą parę królewską, którzy mieli tylko problem kogo z dziedziców wysłać. Król Aaron jest pochłonięty wizją swojego panowania, dlatego niechętnie obraduje ze swymi dziećmi podczas gdy jego żona, królowa Florie nie wtrąca się w sprawność, interweniuje w drastycznych momentach. Kiedy król usiadł na tronie podczas audiencji z bliźniętami i doradcami, rozpoczął przemowę, swoją drogą krótką.
-Jak wszyscy wiemy, w niedalekim czasie trzeba udać się do Merkez w celu załatwienia ważnych spraw. Słucham waszych propozycji kto ma ruszyć i z iloma ludźmi.
-Dylemat poległa głównie na tym, które z nas ma jechać- zauważył Eres wymieniając się ze mną spojrzeniami.
-Pozostaje też kwestia oddziałów w celu chronienia- dodał straszy doradca.
-To nie będzie konieczne, wywoła się tym tylko niepotrzebne zamieszanie- powiedziała rudowłosa panienka z lekkim uśmiechem, chociaż jej ton był lekko oschły.- Książę jest starszy i sensowniej jest abym to ja ruszyła.
-Masz rację, którą niechętnie przyznaje- odparł jej brat.
-A ile ludu ma z księżniczką podróżować? Wszak to obyczaje- zwrócił się do króla kolejny doradca, jednak ucichł na widok spojrzenia od Eresa.
-Dwóch maksymalnie- odparł książę.- Pamiętajmy, że to ona jest z nas najsilniejszym wojownikiem.
-Nie przeceniaj waszych zdolności, synu. Jak uważasz córko?- Zapytał mało zainteresowany tą całą rozmową. Reszta ludzi wyszła i tak tylko ich trójka została. Ogłada została odstawiona na bok, Eres niedbale oparł się o bliski mu filar a Serenity wzruszyła ramionami wygodnie stając i podpierając się ręką o biodro.
-Człowiek od nas i z Merkez dla świętego spokoju. Poradzę sobie- odparłam. Westchnął i zapatrzył się w okno.
-Niech tak będzie. Przekażcie to doradcom- powiedział zamykając temat rozmowy. Widać, że jego ludzie niezbyt ochoczo się pogodzili z tą myślą ale zaraz znikli by wysyłać jakiegoś posła. Wychodząc ku zewnętrznego świata, brat się cicho odezwał.
-Dobrze wiem, że dałabyś sobie z tym rade sama, znasz mapy krajów i bez problemów się przemieszczasz ale wiesz, że ludzie by gadali gdybyś samowolnie wyjechała z kraju.
-Doceniam twe słowa Eresie- kiwnęła głową na znak zrozumienia nie spuszczając wzroku z trasy.- Ale jesteśmy z królewskiego rodu i trzeba pamiętać o pewnych rzeczach.
-Jakbym nie wiedział- przewrócił oczyma wyluzowany.- Po prostu uważam, że nie musiałabyś mieć ochronę, skoro i tak cały kraj się nas boją, a zwłaszcza ciebie. Inne kraje też zdają sobie sprawę, że nie jesteśmy dwornymi pudelkami. Bardziej bestiami.
-Kolejny punkt za skojarzenie- mruknęła rozbawiona.- Chodźmy poćwiczyć.
***
Umówiony dzień nadszedł i podczas wymiany ostatnich uścisków spakowana słyszałam jak ojciec władczo przemawiał do mojego towarzysza pełniącego ochronę. Tyle już żyję, że wiem o tym kiedy udaje zainteresowanie, jak teraz.
-Powierzam wam klejnot Khayr'u. Miejcie na uwadze, że cokolwiek się stanie następcy, potraktuje to jako osobistą zniewagę i atak na nasz kraj.
-Nie obawiaj się panie, dopilnuje aby księżniczka była bezpieczna- powiedział strażnik. Jak miło, Arthur ma jechać ze mną, będzie ciekawie. Wyszłam z niewielkim bagażem w którym miałam zapasowe ubrania, złoto i pożywienie na czas wyprawy. W wygodnych ale jednak królewskich ubraniach, które zwykle ubierałam na długie walki (patrz zdjęcie w formularzu) wyszłam ze swoim opiekunem do przygotowanych dla nas koni, przewodnik do Merkez miał czekać w bramie zamkowej z własnych powodów. Strażnik zamierzał pomóc mi z ułożeniem rzeczy i wejściu na wierzchowca ale zganiłam go chichotem.
-Arthurze, nie wygłupiaj się.
-Ale księżniczko...
-Żadnych ale mój drogi- ucięłam mu wywody. Ochoczo wskoczyłam na swojego konia.- Ruszajmy do bram.
Zgodnie z umówionym planem, na widoku stał skromnie i schudnie ubrany mężczyzna, nie powiem, bardzo atrakcyjny. Strażnik wyrwał się do przodu w celu sprawdzenia dla wszelkiej pewności czy nie stanowi zagrożenia. W duchu się roześmiałam na ten widok. Podjechałam spokojnie do nich.
-Arthurze, czy wszystko w porządku?- Zapytałam z pełna ogładą w stosunku do moich towarzyszy. Ukłonił się. Podczas tego z gracją zeszłam z konia.
-Oczywiście. Ten panicz to Lucas, nasz przewodnik. A oto księżniczka Serenity- dokonał przedstawienia. Dygnęłam podczas jego ukłonu.
<Lucas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz