Oczywiście. I jem jeszcze śniadanie z samym księciem Merkez.
- No niestety, trochę ciężko zaglądać do niego często, jak jest się w podróży - postanowiłem zagrać z Cyrusem w jego grę, chociaż nie miałam pojęcia, o kim mówiliśmy. Ale skoro to uratuje nasze... jego życie, to warto spróbować. - Ale mówię wam, jeszcze nigdy w życiu nie zawiódł mnie. Normalnie, jakby czytał w myślach klienta - skończyłam, a smok kontynuował. Opowiadał o jego pięknych strojach wystawionych na pokaz na jakimś tam zamku, o tym, że każda szanowana się szlachta nosi jego ubrania... ale ich najwidoczniej przestało to interesować.
- Dobra, starczy - powiedział dowódca stopując smoka. Ten raptownie zamilkł, najwidoczniej obrażony, jak się w stosunku do niego zachowują. Delikatnie się uśmiechnęłam rozbawiona. - Nie mam już ochoty słuchać o jakimś Smitfonie. Mówcie, kim jesteście, inaczej poderżnę wam gardła - jemu poderżniesz, poprawiłam go w myślach.
- Ale po co te nerwy? Nie wiesz, że jak rozmawia się z innymi spokojnie, to wyniki rozmowy są lepsze i większe? - pouczyłam go. Zmarszczył czoło.
- Mam was dosyć... - mruknął i podniósł do góry włócznie. Skierował ją w kierunku chłopaka.
- Ja bym odradzała... - odezwałam się. - Nie słyszałeś o magicznych istotkach z tego lasu, podobnych do wróżek? - zapytałam, gdy spojrzał na mnie. Nie opuścił broni, ale jeszcze nie wbił jej w ciało chłopaka.
- Kłamiesz - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Jak uważasz - odwróciłam wzrok rozglądając się po lesie. Przez chwilę nic się nie działo, aż nagle przez moje ciało nie przeleciała strzała. Wbiła się w trawę, a ja poczułam dziwne machnięcie powietrzy przy sercu. Przeszły mnie dreszcze. Odwróciłam się w stronę idioty, który postanowił mnie zaatakować. - Doigrałeś się... - mruknęłam i używając pirokinezy sprawiłam, ze jego ciało zapłonęło. Zaczął krzyczeć i biegać w różne strony, byle tylko zgasić płomień. Odwróciłam się w kierunku dowódcy, który się cofnął. Używając telekinezy, podniosłam jakiegoś grubasa stojącego parę kroków od mojego celu, po czym rzuciłam człowiekiem na tego, który trzymał włócznię. Oboje wylądowali gdzieś po drugiej stronie. - Może teraz ty się czymś popiszesz? - szturchnęłam go biodrem, oglądając, jak ludzka zapałka płonie.
<Cyrus? Krótkie, nudne... to przez święta>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz