Strony

piątek, 30 marca 2018

Od Carreou do Sivika

Cały czas obserwowałem twarz mężczyzny. A co jeśli to nie zadziała? Jak zaraz zrobię mu sieczkę z mózgu? Chociaż.. Nie. To nie. Zadrżałem delikatnie na myśl o "ludzkich sposobach" na kontrolę umysłów. ŻADEN nie brzmiał zachęcająco.
Wtem, Sivik zaczął się do mnie łasić. Tak po prostu. Z uśmiechem na twarzy, nieobecnym spojrzeniem.
- To działa.. - wyszeptałem po tym, jak nasze dłonie się splotły. Zmierzyłem wzrokiem palce, jego męskie, mimo wszystko stosunkowo zadbane, moje cienkie, wyglądające, jakby były chwilę od złamania. Zwłaszcza w porównaniu do sivikowych.
- No dobrze. Rozbierz się i wejdź do wanny. - Powiedziałem cicho, po czym odruchowo odwróciłem się, udając, że muszę nabrać do metalowej miski wody. W planach miałem również pranie. Tak prewencyjnie. Moje dłonie bezwiednie poruszały się w cieczy, tworząc na jej powierzchni drobne fale. Wsłuchiwałem się w szelest ubrań, opadające na podłogę. W miarę upływu czasu, mój rumieniec na policzkach rósł. Liczyłem również, że tylko to rośnie. Nic więcej.
Zacisnąłem palce na ręczniczku, który kupiłem dla Sivika. Wziąłem głębszy wdech. Wydech. Odwróciłem się. Już był w wannie. Z nadal takim samym, ogłupiałym spojrzeniem i uśmiechem. Nerwowo podrapałem się po nadgarstku. Od czego by tu zacząć?
Na pewno nie od gapienia się na te zgrabne uda. Blizny, pokrywające większość skóry. Klęknąłem obok wanny, po czym delikatnymi ruchami, z ostrożnością, zająłem się zmywaniem wszystkiego z korpusu mężczyzny.
- Naprawdę przepraszam.. Musiałem.. - szeptałem bez ustanku, posuwając się coraz bardziej w dół. Mimo, iż zostałem wychowany według zasady "Człowiekiem jestem i nic co ludzkie, nie jest mi obce", nie mogłem się powstrzymać przed spłonięciem rumieńcem, mijając te urokliwe... kolana. Tak, kolana.To o nie chodzi.
Sivik ma ładne kolana. Chrząknąłem cichutko, po czym stanąłem za mężczyzną i z wprawą, okrężnymi ruchami kciuków, rozmasowałem jego ramiona. Szczerze mówiąc, taka pozycja podobała mi się najbardziej - lubiłem pomagać, troszczyć się, służyć. Być może zboczenie mojej rasy.
- Teraz umyję ci włosy.. Dobrze? - Wiedziałem, że nie czekanie na odpowiedź nie ma sensu. Bez wyraźnego polecenia, nie zrobi tego.
Pomiędzy nami nastała długa cisza, przerywana jedynie moim oddechem i odgłosami mycia głowy Sivika. Od czasu do czasu wciągałem nosem zapach ciemnowłosego. Ostatecznie, oparłem się policzkiem o jego kark. Załkałem cichutko. Moje ręce objęły od tyłu pierś mężczyzny.
- Powiedz mi, Sivik, jak się czujesz? Teraz? Wcześniej? W moim otoczeniu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz