Strony

środa, 28 marca 2018

Od Aysala do Sivika

Kiedy masz zbyt wiele czasu zaczynasz myśleć nad różnymi głupotami, robić dziwne rzeczy i kompletnie zapominać o wszystkim innym. Chyba że byłeś nieśmiertelny, a miałeś już dosyć swojej wieczności. Właśnie tu leżał mój największy problem. Stary, samotny, bez uczuć, ale najgorsza była wieczność, którą musiałem przeżyć sam, bo inaczej się nie działo.
Zawsze wypierałem się, że nie potrzeba mi ludzi wokół, bo zbyt szybko się przyzwyczajam, a oni zbyt szybko z czasem odchodzą. Już dawno temu postanowiłem zostać sam. Miałem dosyć cierpienia, spowodowanego utratą. Jak się jednak później okazało, utrata przez śmierć to nic, kiedy sam wymordowujesz, a co za tym idziesz żywisz się cierpieniem bliskich tych osób. Gorszy od tego jest niezwykły ból serca, kiedy po fakcie uświadamiasz sobie, co wtedy zrobiłeś źle, co mogłeś powiedzieć, jak się zachować, żeby to wszystko uratować. Śmierć bliskiej osoby, to nic w porównaniu ze stratą ukochanego z własnej winy. I owszem, miałem świadomość, że on chodzi po Ziemi, żyje i pewnie bawi się dobrze, ale nigdy nie spodziewałem się, że pojawi się przy mnie i zmieni się aż tak bardzo, że nie będę w stanie go rozpoznać, że moje od dawna nie bijące serce niczego nie poczuje. Ta strata tak cholernie bolała, a jednak przez tyle lat oboje byliśmy w stanie się z tym pogodzić.
Nie mam pojęcia dlaczego wtedy znowu od siebie uciekliśmy, z nadzieją, że tym razem ponownie się nie spotkamy, że nasze serca znowu zostaną uśpione na uczucia obojga z nas. Szybko przekonałem się że nie potrafię, że nie mógłbym go sobie znów odpuścić. Tam głęboko nadal coś było, coś co krzyczało "Aysal, nie widziałeś go tyle czasu, a los sam ci go przynosi". Postanowiłem, że tym razem nie odpuszczę. Wiedziałem gdzie i z kim się znajduje, co robi, o czym rozmawia, ale nie było mnie tam. Te wszystkie osoby, z którymi się komunikował tak strasznie raniły moje uczucia, a zazdrość z każdym kolejnym osobnikiem narastała. Nie chciałem się ujawniać, zniknąłem.
Dlatego własnie teraz, siedząc samotnie na spróchniałej desce pod starym pomostem bawiłem się cięciwą odzyskanego łuku. Sposób na zabicie czasu, niezbyt skuteczny w praktyce. Jednak patrzenie na nie kończący się horyzont powodowało, że mimowolnie się uspokajałem, a ogarniająca mnie nostalgia znikała. Nie miałem o czym myśleć, ewentualnie liczyć niteczki w cięciwie, bo strzał żal mi było marnować, by wylądowały na dnie głębokiej wody. Wbrew pozorom, bałem się do niej wejść. Zawsze byłem przekonany, że tam pod taflą kryje się coś nieprzyjemnego. Nie miałem odwagi. Wypuściłem z ust gorzki chichot, zerkając na powoli wschodzące słońce. Czas się zmywać, będziesz na widoku Aysal. Zwinnym ruchem zarzuciłem łuk na plecy i wspiąłem się na pomost, biegiem kierując się w stronę lasu. Jak najszybciej, by promienie mnie nie złapały. Wspiąłem się na pierwsze drzewo z brzegu, przemieszczając się po nich, aż w końcu wylądowałem na starej wierzbie przy bagienku. Strasznie przyjemne miejsce, możesz w ciszy podziwiać jak podróżnicy nie znający terenu toną tutaj z powodu braku umiejętności. Przynajmniej jest jedzenie. Fuknąłem pod nosem, zerkając na rażącą promieniami kulę zza liści.
Kolejny leniwy dzień czas zacząć.

<Sivku? <3
#Imbackbitches
Ps nie umiem w tytuły etykietków xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz