Strony

środa, 28 marca 2018

Od Cyrusa do Ashley

Z całych sił powstrzymywałem się przed obruszeniem. "Kim jesteście"? Tak do mnie? Tę dziewczynę, rozumiem, jest może i ładna, ale nie jest mną, no ale ja przepraszam bardzo!
Tóż to poniżanie i uwłaczanie mej smoczej osobistości!
- Nic wam do tego, ludzie. - ostatnie słowo, które wydobyło się z moich ust, miało słabo zawoalowane obrzydzenie w swoim brzmieniu. W końcu, nie miałem obowiązku okazywać szacunku smokobójcom. Przywódca bandy spojrzał po towarzyszach, a następnie zaśmiał się gromko. Podrzucił włócznię w dłoniach, a po chwili już kierował się w moją stronę. Brunetka nadal zdawała się być zajęta łaskotkami, lecz wiedziałem, że obserwuje czujnie zbliżającego się osobnika. Czyżby ona nie lubiła ludzi tak samo, jak ja? Idealna towarzyszka!
- A to co? - Grot włóczni dotknął mojego ogona. Przełknąłem ślinę. Nie dość, że krew znajduje się na moich łuskach, to w dodatku wojownik jest niebezpiecznie blisko mojego serca. I to nie w znaczeniu emocjonalnym. Jego to bym za całe złoto Sayari nie pokochał. Ale wystarczy, że podniesie wyżej tę włócznie, a zginę. Tatko, ja NIECHYBNIE zginę!
- Pasek. Od Louis Smuitton. -
- Kogo? - Na pociągłej, brzydkiej twarzy osobnika płci męskiej pojawił się grymas zdziwienia. Żachnąłem się oburzony, teatralnym gestem kładąc dłoń na piersi.
- Nie znasz? -
Ludzie spojrzeli po sobie. Wychodziło na to, że nie. Co za ignorancja!
Oczyściłem chrząknięciem gardło.
- A więc, Louis Smitton był znanym projektantem mody z samego Merkez. Produkował najlepsze ubrania, był mistrzem, ba, bożyszczem w swoim fachu! - Zacząłem się powoli rozkręcać. Nawet dobrze mi to szło, mimo przysłowiowego noża na gardle. Czy raczej włóczni. Zabawne. - Od 1598 roku posiada swój własny dom mody, gdzie, słuchaj tego! Ubiera się sam Yaradan z rodu Krallów! -
- Ten grubas? - Ciemnowłosa podniosła brwi. Machnąłem dłonią.
- Wszystko jedno! Ale, ale, to nie wszystko! Znam Louisa, to mój stary druh i to właśnie on sprezentował mi ten pasek, osobiście! -
Pokazałem pasko - ogon, obracając się wokół. W końcu, jak miałem blefować, to na całego.
- Czyli ty to taki pedał? - Zauważył ktoś z tłumu, a po chwili wszyscy zaczęli rżeć jak konie na pastwisku. Żałosne. Nawet pogromca uśmiechnął się i opuścił dłoń.
- Wiesz, jesteś nawet zabawny. -
- Oczywiście, że wiem. Ja wiem wszystko. - Objąłem ramieniem brunetkę. - Ona też ubiera się u Smitton! Ale.. tak trochę rzadziej.. -

<Ashie? :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz