Strony

piątek, 23 marca 2018

Od Carreou do Sivika

- Dziwnie. - Odparł mężczyzna, wyglądający, jakby zapatrzył się w coś, co tylko on widzi. Te puste spojrzenie przywołało nieprzyjemne myśli - wyglądał jak opętany człowiek, którego dusza została zniewolona przez demona.
Czy zatem miłość można uznać za opętanie?
- Naprawdę dziwnie. Przynajmniej według mnie. - Na twarzy ciemnowłosego wykwitł uśmiech, niby słaby, ale nadal jakiś. Ja również poczułem ciepło na sercu. Jego radość to moja radość. Jego smutek to mój smutek, a jego ręka.. To też moja ręka. Idąc tym tokiem myślenia, uczepiłem się mocniej ramienia Sivika, obserwując dygoczące na wietrze piórka, w tym jedno moje.
- Śmiech przez łzy, zgrzytanie zębów i szczęście jednocześnie. Trudno to wytłumaczyć, stan dla każdego inny, pełen przeciwności. Ale to głównie radość i spokój, gdy ta druga osoba jest obok. -
Przyjąłem te wyjaśnienia głęboko do siebie. To nieco ukierunkowało moje myśli w stosunku do miłości i jej odczuwania. Dały mi one nieźle do myślenia, gdyż przez całą resztę dnia zastanawiałem się nad sensem słów Siviego. Instynkt podpowiadał mi, że punkt widzenia mężczyzny musiał być poparty dawnymi wydarzeniami. Może miał kiedyś dziewczynę? Narzeczoną? Żonę? Jak tak, to dlaczego podróżuje teraz sam?
Może przez to jest taki pomocny i zamyślony? Aby jakoś odpokutować coś, co zrobił w przeszłości?
Potrząsnąłem głową, przez co kropelki wody opadły na podłogę. Byliśmy już w wynajętym pokoju, aby było taniej, dwuosobowym. Przespałem większość popołudnia i wieczór, przebudzając się dopiero w nocy. Samo spojrzenie w lustro utwierdziło mnie w przekonaniu, że potrzebuję kąpieli. I to w trybie natychmiastowym. Dlatego zaraz po powrocie z krainy snów, na palcach wyszedłem z pokoju, aby dotrzeć do znajdującej się na korytarzu łazienki, wspólnej dla całej gospody. Mimo, że wizja wielu ciał, które przebywały w tym ciemnym, dusznym pomieszczeniu, przerażała mnie, musiałem odprowadzić się do stanu względnej użyteczności publicznej.
Już po wymyciu się, stanąłem na środku "łazienki", ocierając włosy kawałkiem materiału, którym kiedyś okrywałem obrazy nie na sprzedaż. Po pobieżnym osuszeniu jasnych kosmyków, zawinąłem je w turban. W końcu, nie chciałem dołożyć tym biednym osobom, odpowiedzialnym za sprzątanie, jeszcze więcej pracy. Nawet jak miałbym nanieść trochę wody na główny korytarz.
Pchnąłem barkiem ciężkie drzwi, prawie się przy tym przewracając. Wszystko przez próg, który, przysięgam!, wyrósł tu nagle i niespodziewanie. Rozejrzałem się czujnie w poszukiwaniu potencjalnego niebezpieczeństwa. I zobaczyłem je.
Jakaś para, mężczyzna i kobieta, opierali się o ścianę. On - pożerający swymi ustami twarz biednej niewiasty, ona - obejmując towarzysza zgrabnymi udami. Trwali w takim dziwnym uścisku, przesuwając wargami po swych ciałach, dłonie wsuwając pod ubrania.. Mimo wszystko, wyglądali na szczęśliwych.
Ich oddechy były szybkie i głośne, lecz wyłapałem pomiędzy nimi słowa takie jak "kochać się" czy "skarbie". Czy TO była jednak prawdziwa, ludzka miłość? Ta, o której piszą wiersze, a bardowie śpiewają pieśni? Ta, która jest początkiem rodziny?
Moim zdaniem, wyglądało to średnio romantycznie.
Ale ja jestem aniołem, to się nie znam.
Kobieta rozchyliła zaszklone od podniecenia oczy, spoglądając na mnie znad ramienia mężczyzny.
- Zest.. - wyszeptała mu do ucha. - Ktoś się patrzy.. -
Silne ręce domniemanego Zesta, przerwały zrywanie nocnej koszuli z ciała kochanki, a spojrzenie małych, świńskich oczu spiorunowało mnie. Drgnąłem, jakbym nagle został wyrwany z amoku, po czym szybko ukłoniłem się, przeprosiłem, życzyłem dobrej nocy i czmychnąłem do pokoju. Oparłem się o zamknięte drzwi, unosząc spojrzenie ku sufitowi. Pocałunek. Tak to się nazywało. Najprostsza forma wyrażenia miłości.
Opuściłem głowę, swoje spojrzenie skupiając na Siviku. Nie wiem, czy spał. Nie widziałem nawet, czy oddycha. Mimo wszystko, zbliżyłem się do jego łóżka. Długo się wahałem. Czy warto? A jak się obudzi?
Będę udawał głupiego, że lunatykuję. Albo coś. Sam mi powiedział, że muszę nauczyć się radzić sobie w życiu.
Zamknąłem oczy, pochyliłem się. Poczułem oddech na swym policzku, ciepły, a za razem spokojny. Nie miałem pewności, co mam zrobić. Mam mu zjeść twarz? Jak te rybki, co widziałem kiedyś w sklepie?
Nie. To nie tak. Muszę przestać myśleć. Muszę zacząć działać.
Złączyłem swoje usta z jego. Dziwne uczucie. Zupełnie, jak Sivi to określił. Takie intymne, w moim mniemaniu, niewłaściwe. Odsunąłem się na krótką chwilę, aby potem, po raz kolejny, pocałować mężczyznę, tym razem sprawniej.
Wyczułem smak naszego ostatniego posiłku, pierożka, którego jadł, ziół, które palił.. Nawet delikatną gorycz piwa czy innego alkoholu.
To było za wiele. Płonący jak Sodoma i Gomora, schowałem się pod kołdrą na swym łóżku. Od razu zacząłem się modlić. Do swego Ojca, o przebaczenie.
- .. Wybacz mi panie, bo zgrzeszyłem.. - wyszeptałem niemal bezgłośnie przez łzy. W myślach jednak przyznałem, że.. to mi się podobało..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz