Strony

wtorek, 20 marca 2018

Od Carreou do Sivika

Po samym spojrzeniu mężczyzny wiedziałem, że popełniłem błąd. Wielki błąd. Wzięcie kolejnego kufla, dotknięcie go, zachowywanie się jak niespełna rozumu.. To wszystko składało się w jeden, logiczny wniosek.

Jestem idiotą.

- Nie masz się zachowywać. - Kolejne zaciągnięcie, ciężkie westchnięcie. Zobaczyłem, że mięśnie mężczyzny spięły się. O nie, nie, nie. On wstaje.
- Przyszedłem tutaj dla twojej przypadłości, żeby omówić, co ci tak właściwie się przy tym chudym dupsku zalęgło i jak to wytępić, a nie schlać się jak świnia i robić za twojego pana do towarzystwa. - Spuściłem głowę na dźwięk jego słów, przytłoczony poczuciem winy. Jak mogłem go tak wystawić? Specjalnie pofatygował się, aby mi pomóc, a ja tak po prostu odrzuciłem jego pomocną dłoń. Jaki ze mnie anioł?
- Jak widać, to druga ewentualność już doszła do skutku, więc dziękuję bardzo za wieczór. Wytrzeźwiej, psychicznie też, wtedy porozmawiamy. - 
Zareagowałem natychmiastowo. Nim zdążył choćby zrobić dwa kroki w stronę drzwi, poderwałem się i zatarasowałem mu przejście. Nie miałem zamiaru od tak porzucić tej okazji na ratunek, zgasić iskierkę nadziei, o nie. Ja, Carreou Raziel II z rodu Luxeleum, obiecuję walczyć do końca o Sivika! To znaczy... Oh, to zabrzmiało tak źle..
Zebrałem się na powagę, skupiając się tylko na jednym celu - składnej wymowie. 
- Przepraszam za moje niezwykle obelżywe zachowanie w stosunku do twojej osoby, Sivik. - Zacząłem, prostując się i stając na palcach, aby chociaż w niewielkim stopniu móc stanąć z nim twarzą w twarz. Moje zaszklone spojrzenie lśniło w blasku ognia, przez co pojawiły się w nich złote cętki. Wśród piór również. - Takie zachowanie nie przystoi istotom jak ja, a twoim obowiązkiem nie jest również pomaganie mi, a to robisz, co świadczy o twojej wrodzonej dobroci. - 
Wziąłem głęboki wdech nosem i wypuściłem wszystko ustami. Tylko spokojnie. Czułem, że widmo paniki krąży wokół mnie jak wygłodniały sęp.
- Dlatego, jeśli postanowisz, że chcesz odejść, wypuszczę cię, lecz błagam, daj mi ostatnią szansę, a pokażę ci się z najlepszej stro... Hej! - pisnąłem ze zdziwieniem i niedowierzaniem, kiedy poczułem na swoich udach dłonie. Całkiem rzeczywiste dłonie. Należały do jakiegoś bywalca gospody, również ledwo łapiącemu kontakt z rzeczywistością. Odrzuciłem od siebie szybką, natrętną myśl, że jedyne ręce, jakie chcę mieć na sobie, to te Sivika. Te i tylko te. Żadne inne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz