Strony

niedziela, 11 marca 2018

Od Cynthii do Mer

Czułam się coraz gorzej, przeklinając ten dzień, to miejsce, i wszystkie istoty żywe i przedmioty w okolicy. Szlag by to...
Wciąż poirytowana, ale i bez sił leżałam teraz nieruchomo, uparcie wpatrując się w sufit. Słyszałam, że ta wielka kupa żelastwa krząta się po pomieszczeniu, grzebiąc i wyciągając coś. Postanowiłam ignorować to tak długo jak mogłam, ale nie było to łatwe...
Co chwila zerkałam w bok, upewniając się, że to coś nagle nie stanie nade mną z jakimś tasakiem czy czymś podobnym. Już samo to, jak bezczelnie podniósł moje ubrania, które były dość boleśnie przyklejone do rany, i jeszcze przy okazji prawie mnie rozebrał skazywało go, przynajmniej według mnie, na wieczne potępienie. Phi.
Odpuściłam udawanie, że nie patrzę, skoro i tak najwyraźniej mało go to obchodziło. Wodziłam za nim wzrokiem, zbierając te resztki sił, by w razie czego nie poddać się bez walki. Tak łatwo nie ma.
Hmm, uzbierał prymitywne przybory do szycia. Nie spodziewałam się niczego bardziej luksusowego, ale... Trochę mocnego trunku by nie zaszkodziło. Żeby sobie łyknąć, a przede wszystkim zdezynfekować ranę. Kto wie, gdzie była wcześniej ta igła... Ale nie wypada mi marudzić.
Kolejną falę mdłości i słabości powstrzymałam, biorąc głęboki oddech i zaciskając na moment powieki. Gdy mój mózg przestał wirować, nie wiem ile to trwało, znów otworzyłam oczy. Puszka właśnie nalewał wodę do miski...
He, skąd ta woda? Czyżbym odleciała aż na tyle, że zdążył przynieść? Wcześniej jakoś nie usłyszałam, żeby była gdzieś woda.
Obserwowałam go znów, oddychając cicho. Oblizałam wargi, całkowicie wyschnięte. Nieprzyjemne uczucie.
Kilka chwil później Puszka chwycił igłę i nić.... Aż zachciało mi się śmiać. Czy on ma zamiar nawlec tą maleńką igłę, nie zdejmując rękawic? Przecież nie może być aż tak....
....Wróć. Może. Próbuje to zrobić. W rękawicach. No błagam.
Stał na tyle blisko. bym mogła wyciągnąć dłoń i złapać za przybory.
- Daj mi to, Puszko - syknęłam. O dziwo, nie było sprzeciwu...
Pokrwawioną, trzęsącą się dłonią udało mi się wreszcie przeciągnąć nitkę przez oczko, ale mnie to wyczerpało. I ja chciałam tak uciekać?
Igła została mi zabrana, więc opuściłam dłonie, ściskając nimi koszulę na piersiach, by nie podniosła się za bardzo.
Znów przymknęłam powieki. Totalnie wisiało mi już, co ze mną zrobi, bo fale słabości pojawiały się coraz częściej i były coraz mocniejsze. Czułam jeszcze, jak igła co chwila przebija moją skórę, a po tym to obrzydliwe uczucie nici przesuwającej się w tkankach, bleh. Nawet się jeszcze dziwiłam, że Puszka daje rady w rękawicach.... A może je zdjął.....
Tego już nie rozkminiłam. Błoga ciemność wreszcie sie ulitowała.
< Puszko? Od dziś to twoje nowe imię~ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz