Strony

poniedziałek, 26 marca 2018

Od Sivika do Carreou

— Oczywiście, że tak. O niczym więcej nie marzę. — Zmarkotniał tak nagle, z chwili na chwilę. Znowu gdzieś wcięło ten zapał, który pojawił się na dosłownie moment, by znowu odstąpić miejsca nieciekawej minie.
No, a już za jakiś czas, przy nieciekawej twarzyczce zasiadło to dumne ptaszysko, puszące się, skrzeczące i jakoś tak łypiące na mnie groźnym wzrokiem, spod byka. No, a znielubiłem to skrzydlate stworzenie jeszcze bardziej, gdy postanowiło mnie zaatakować i pozbawić jakiegoś tam piórka, bez zastanowienia wyrwać je z włosów. Prychnąłem pod nosem, automatycznie dotykając kosmyk, gdy zwierzę z radością podleciało na pobliski budynek i siedział, jak ten panicz. Nie reagował na polecenia chłopaka, miał go głęboko w kloace.
— P-Przepraszam! Nigdy taki nie był! — rzucił, dalej gwiżdżąc na ptaka i próbując go przywołać na wszelkie możliwe sposoby. Parsknąłem śmiechem, kręcąc głową. Charakterne stworzenie, coś zacząłem je nawet szanować, gdy mnie nie atakowało, było znośne i zabawne. No i przede wszystkim, nie dawało sobie w kaszę dmuchać. — Chodź tutaj, Aposzczurze! Bo jak się do ciebie przejdę, nie będzie za ciekawie! — Pokręciłem głową na pokraczne określenie zwierzęcia, zachowanie chłopaka i oburzenie, które z niego kipiało.
— Jak kocha, to wróci, srał go pies — mruknąłem, wymijając przy okazji chłopaka. Nie miałem zamiaru rezygnować z troskliwej opieki duchem na rzecz niewychowanego gada ze skrzydłami, który najwidoczniej bawił się w najlepsze, gdy leciał sobie z nami w kulki. — Idziesz, czy będziesz wciąż wołać tego Aposzczura, czy jak to tam było. Wieczór krótki, a nie mam zamiaru bawić się w szamana do czwartej nad ranem.
Blondyn był momentami upierdliwy, miał upierdliwego ptaka, a jego działania zdecydowanie przebijały skalę upierdliwości, szczególnie gdy rzucał się na kolana, byle wytrzepać ci spodnie. No, ale przyznać trzeba, że w tej całej upierdliwości ukrywał się cały jego urok, charakter i smaczek, który tylko zachęcał do przebywania w okolicy skrzydlatego. Chciałbym powiedzieć, że na pięćdziesięcioletniej drodze życia już niejednokrotnie spotkałem się z takimi rodzynkami i nawet mógłbym to zrobić, jednak coś dalej trzymało mnie przy myśli, że znacząco się wyróżnia. Że jest w nim coś intrygującego, wbijającego w fotel, zachęcającego do podejścia, dotknięcia, zainteresowania się.
Chciałem wiedzieć, co to jest. Czym to jest.
Potrzebowałem wiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz