Strony

piątek, 8 czerwca 2018

Od Carreou do Sivika

Kiedy tylko uderzyłem o ścianę, zawirowało mi przed oczami. Otworzyłem usta, aby spytać, co się dzieje, lecz wtedy ręka Sivika docisnęła mnie, dodatkowo wypychając z płuc powietrze. Dlatego, oddychając szybko i płytko, odwzajemniłem spojrzenie mężczyzny. Bałem się, że zrobię mu krzywdę. Bałem się wręcz tego panicznie. Mimo, że brzmiało to irracjonalnie, w końcu to Sivik dominował nade mną w prawie każdej dziedzinie. No właśnie. "Prawie" to słowo klucz. Nawet jeśli moje ciało było wątłe, znajdują się w nim niewykorzystane pokłady Niebiańskiego Ognia. Mając przed oczami niepokojącą wizję, z całych sił skupiłem się na opanowaniu samego siebie.
— Nie rób, kurwa, za Matkę Teresę i nie próbuj ugrać wszystkiego za frajer, bo dostaniesz kiedyś w pysk za to, jaką manianę odpierdalasz
Słysząc te słowa, opuściłem głowę i przygryzłem nieznacznie wargę. Miał rację. Jak zawsze miał cholerną rację.
— Obnosisz się z magią na prawo i lewo, a potem się dziwisz, że cię z odległości pięćdziesięciu kilometrów wyczuwają i za tobą gonią. Plus nie jestem jakimś pieprzonym żebrakiem, żeby nie mieć na nocleg, rozumiesz to, czy nie?
— A—Ale... Ja nie chciałem, żebyś na nas tyle wydawał... Żebyś kupił sobie coś ładnego... — Głos załamał się w trakcie mówienia do tego stopnia, że stał się piskliwy i drżący. Zamilkłem więc na dłuższą chwilę, a kiedy się uspokoiłem, dotknąłem opuszkami palców skóry mężczyzny. Aby poczuć, że jest w pobliżu. Wziąłem głębszy wdech, po czym opuściłem skrzydła i zacząłem je chować w swoje ciało. — Wiem, że nie powinienem używać magii, czy nawet chodzić w anielskiej formie. Dlatego przepraszam cię po raz kolejny, Siviś. Naprawdę nie chciałem, abyś się zdenerwował. Będę bardziej uważał, dobrze?
Najchętniej przytuliłbym się do piersi ciemnowłosego, zniknął w jego ramionach i ukrył się przed światem. Ale nawet Sivik nie uratuje nas przed moją głupotą i lekkomyślnością. Z trudem powstrzymałem się przed rozpłakaniem, mimo, że drobne łzy przysłoniły mi pole widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz