Kiedy kobieta wyciągnęła nożyk z torby, poczułam, jak moje ciało znacznie się spina. Mimo wszystko musiałam powstrzymać się przed nagłymi ruchami, sama w końcu prosiłam o pomoc, a jeśli działania kobiety mają pomóc mojej siostrze, to muszę to zaakceptować. Stałam, jak na szpilkach uważnie przyglądając się poczynaniom obcych mi osób. Ogromne było moje zdziwienie, gdy do moich dłoni trafiła niewielka fiolka z nieciekawie wyglądającą substancją. ”Trucizna?” – przyszło mi pierwsze do głowy, jednak nie miało to kompletnie sensu. Nie znałam się na tutejszych ziołach i lekarstwach, poza tym, jaki sens miałoby uśmiercenie obcej osoby? Niepostrzeżenie zerknęłam na jasnowłosą dziewczynkę. Wydawało mi się przez chwilę, że na jej zaróżowiałej twarzyczce pojawił się delikatny uśmiech.
- Może, zanim wyjdziemy, czy wiecie może gdzie moglibyśmy znaleźć jakieś miejsce w karczmie do przenocowania? Te które odwiedziliśmy nie miały ani jednego pokoju wolnego, a spanie pod niebem dzisiaj odpada. – Zaczęłam intensywnie myśleć nad odpowiedzią. Z jednej strony, nie chciałam słać jej do miejsca mojej aktualnej pracy, z drugiej musiałam odwdzięczyć się za wystawioną dłoń w czasie upadku. Miałam swoje zasady i honor, jak przystało na członkinię rodu Doragon.
- Jakieś dwa kilometry stąd jest karczma, wystarczy iść cały czas prosto. Nie mogę wam dokładnie opisać, jak wygląda, ale jeśli powiecie, że jesteście od Angech, bez problemu was przyjmą. – Spojrzałam przez materiał na długowłosą kobietę, a następnie na jej towarzyszy. Jeden z nich uważnie mi się przyglądał, jakby wyczuwał ode mnie coś niepokojącego. Gdyby nie aktualne okoliczności mogłabym bez problemu pokazać mu jego obawy na własnej skórze. Wymusiłam się na delikatny uśmiech, aby wyglądać naturalnie, jak na zwykłą mieszczankę. – Mogę was odprowadzić, chce się na coś przydać, jako wasza dłużniczka.
Delikatnie się skłoniłam, ukazując swój szacunek i wdzięczność. Mimo wszystko cichy głosik w mojej głowie buntował się temu pomysłowi. Gdybym odprowadziła tę trójkę, najprawdopodobniej rzuciłabym się w oczy ze względu na przepaskę, która w karczmie jest dość rozpoznawalna.
- Dziękujemy, ale nie trzeba, powinniśmy trafić. – Odpowiedziała uprzejmie, przyglądając się z zaciekawieniem na moją twarz. Chwilę później towarzystwo, przekroczyło drzwi wejściowe, a ja spojrzałam na fiolkę, bijąc się z myślami.
„Wypić? Czy może pozbyć się?” – Ostatecznie nie tknęłam zawartości szklanej buteleczki. Zamiast tego opiekowałam się Arią, a kiedy się obudziła, mogłam zauważyć w jej oczach iskierki szczęścia. W przeciwieństwie do mnie, jej czarne oczy często zachwycały się różnymi pięknymi rzeczami. W jej spojrzeniu można czytać, jak z otwartej księgi.
- Crylin? Nie jesteś na mnie zła? – Spytała ze skruchą, ówcześnie obserwując oddalającą się starszą kobietę.
- Zła? Nie mam do tego powodu, ange. – Uśmiechnęłam się i posadziłam siostrę na swoich kolanach. – Ale następnym razem, jeśli coś ci się stanie, od razu mi powiedz, a jeśli mnie nie będzie, to idź do kogokolwiek.
Złożyłam delikatny pocałunek na czole czarnookiej i przykryłam szczelniej kocem. Widziałam, jak spokojnie przytakuje i ponownie znika w objęciach Morfeusza. Najlżej jak tylko mogłam, położyłam siostrę do łóżka, następnie podziękowałam sąsiadce za pomoc, kłaniając się nisko. Kątem oka dostrzegłam pełną buteleczkę lekarstwa, którego nie miałam zamiaru wypić. Miałam ważniejsze rzeczy do roboty, a dokładniej pewna kobieta i jej dwójka partnerów. Musiałam wiedzieć, kim jest i czy rzeczywiście jej dobroć nie jest jakimś oszustwem.
Dość pośpiesznie chwyciłam płachtę z głębokim kapturem i ruszyłam w kierunku karczmy. Wskoczyłam na drzewo znajdujące się najbliżej okna, w którym wyczuwałam charakterystyczną woń. Dokładnie pamiętałam zapach osoby, która przebywała w mieszkaniu, poznawałam też dwa kolejne zapachy, jednak były one nieco inne niż kobiety. Niestety nie mogłam do końca wybadać otoczenia przez deszcz, więc postanowiłam przez uchylone okno puścić swojego płomiennego motyla. Dzięki tej zdolności łączącej ogień z moim ciałem zdołałam wyraźniej usłyszeć rozmowy trójki osób.
Ułożyłam obie dłonie w kulkę i po chwili pozwoliłam świecącemu płomykowi przedostać się do pomieszczenia.
Spokojnie słuchałam rozmów o niczym, jednak w pewnym momencie głosy ustały. Poczułam, jak płomyk zostaje zniszczony. Sprawnie zniknęłam z miejsca zdarzenia, a zaraz potem ktoś odsłonił zasłony.
,,Wiedzieli, że ktoś ich podsłuchuje.” – Pomyślałam. Na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, który zazwyczaj oznaczał moją ciekawość i podziw.
,, Jednak mam nową misję, dowiedzieć się więcej na temat tej trójki.”
- Niech zacznie się zabawa!
<Takako?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz