Strony

czwartek, 6 czerwca 2019

Od Crylin do Lexie

Odbić? Chce zesłać na mnie jeszcze swoich ludzi?!
- Chcesz nasłać mi na łeb jeszcze straż?! - Warknęłam, odwracając głowę w jej stronę. - Wiesz dokładnie, skąd jestem. Nie pozwolę siebie i Arii wpakować znów na Darawe!
W mgnieniu oka znalazłam się przy gwardzistce, odcinając jej drogę ucieczki ogonem... Raz w życiu doprowadzono mnie do takiego stanu... ale nic z tego dobrego nie wynikło. Brązowowłosa, próbowała się odsunąć, przez co trafiła na ścianę jaskini. W ręku trzymała mocno kartkę, która po części miała plamy krwi, ale mojej własnej.
- Nikt nie musi wiedzieć, kim jesteś, a możemy szybciej ją znaleźć. - Odparła spokojnie, ale po jej oczach i tak widziałam podziw połączony z przerażeniem. Byłam wściekła i załamana jednocześnie, nie chciałam wiedzieć, co mogą zrobić mojej małej kruszynce.
- Nie jestem naiwna, przecież wiem, że nie ruszysz straży, by znaleźć jedno obce dziecko. - Złapałam za jej ramie szponami. Mimo emocji starałam się być delikatna, nie było mi na rękę zabijanie jej i zwiększanie sobie ilości wrogów. - Nikt tak nie robi bez dobrych wyjaśnień.
Odsunęłam się, kiedy zaczęły pojawiać się zawroty głowy. Tylko adrenalina utrzymywała mnie w tak dobrym stanie, tym bardziej w takiej formie.
- Aria... Moja malutka ange... - Schowałam twarz w szponach. Pomału złość ustępowała, przez co dopadał mnie żal. - Przecież ona nic złego nie zrobiła... - Opadłam na kolana, a moje rogi zaczęły się kurczyć. Łuski zanikały tak samo, jak ogon, nie mogłam dopuścić do siebie wizji, co by z nią zrobili. Siły mnie odstępowały, co oznaczało, że będę niezdolna do czegokolwiek. Za dużo siły pobiera ode mnie pojawienie się tylu smoczych elementów.
- Rozpoczniemy poszukiwania, przecież nie mogli jej jakoś daleko zabrać. - Mówiła kobieta, a mnie martwiła jedna dość ważna rzecz...
- Nie czułam jej, zatuszowali zapach, nie znajdę ange przez węch... - Powstrzymywałam łzy, które tak boleśnie próbowały się wydostać. Czułam się słabo, nie tylko przez wywołanie smoczych atrybutów, ale również psychicznie byłam wyczerpana. Chciałam tylko mieć przy sobie siostrzyczkę... - I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się, aby zdobyć pieniądze na jej prezent urodzinowy... - Mruknęłam, żałując, że zebrałam zlecenie od tego człowieka. Dobrze wiedziałam, jaki jest, ale to wszytko, z pewnością nie było na moją głowę.
Nie słuchałam, co dalej mówiła Lexie. Właściwie i tak mało co kontaktowałam przez wyczerpanie, musiałam chwilkę odpocząć. Zdołałam się uspokoić, ale i tak wyglądałam, jak żywy trup. Wstałam na drżących nogach i ruszyłam do wyjścia. Chciałam chociaż trochę odsunąć się od bijącego we mnie odoru krwi, a najlepiej pojawić się przed grotą. Słyszałam kroki gwardzistki, która podążała za mną w dość sporym odstępie, jednak mało mnie to teraz obchodziło. Potrzebowałam powietrza, ale nawet nie byłam w stanie do końca wyjść z jaskini. Dosłownie przed wejściem znów wszystko mi pociemniało, a nogi zwiotczały. Nawet podtrzymywanie się ściany nie pomogło i po prostu upadłam całym ciałem na ziemię. Karciłam się w myślach, że dałam się wcześniej zranić. Moja rana na ramieniu wciąż krwawiła, pozbywając się ze mnie cennej krwi. W dodatku dobrze wiedziałam, że moje ciało nie potrafi normalnie goić skaleczeń, nie wspominając o tym, że często nawet w naturalny sposób nie może. Tyle pieniędzy, które musiałam poświęcić na różne podejrzane płyny, mogłabym przeznaczyć na spokojne życie, przynajmniej na kilka miesięcy.
Garde mogła ze mną robić, co by tylko zapragnęła, a ja i tak nie byłabym w stanie się ruszyć. Dobrze, że chociaż przytomność się utrzymywała...

<Lexie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz