Strony

środa, 18 marca 2020

Od Akroteastora do Raggasha

Akroteastor milczał dłuższą chwilę, przyglądając się taktycznej planszy, po której pionki przesuwał demon. Istotnie, ten plan wydawał się rozsądniejszy od poprzedniego, niemniej nadal męczyła go myśl, iż będą zbyt podatni na wykrycie. Niemniej kto nie ryzykuje nie wygrywa. Na tą myśl pewnie by się skrzywił, gdyby czaszka dawała mu taką możliwość.
- PROSZĘ POWIEDZIEĆ, PANIE ELKANOV, JAKIEŻ POPARCIE PAŃSKA OSOBA MA OBECNIE U SZLACHTY? - Morteo oderwał niechętnie wzrok od planszy i przeniósł go na barona.
- Dwie z siedmiu baronii mnie popierają. Z pozostałych z dwoma jestem w pozytywnych stosunkach, z królewską baronią pozostaję w neutralnych, a z jedną cóż... baron Geodorf chyba nie docenia dobrego żartu. - Baron rozłożył ramiona. Nekromanta skinął głową i spojrzał na Raggasha przelotnie, po czym wrócił spojrzeniem do Elkanova.
- NIECH ZATEM BĘDZIE TAK, JAK ZAPROPONOWAŁ ÓW DEMON. ZJEDNAMY NASZEJ SPRAWIE POZOSTAŁE BARONIE, PODNIESIEMY CZASOWO DANINĘ, BY WYWOŁAĆ CHAOS WŚRÓD POSPÓLSTWA I GDY KRÓL ZAJĘTY BĘDZIE PRÓBAMI ZAPANOWANIA NAD WAŚNIĄ, JEGO DZIEDZIC PODMIENION ZOSTANIE NA... - zawahał się, po czym pokiwał głową, jakby do siebie - TAK, TAK MOŻNA ZROBIĆ. - Po czym kontynuował, znów zwracając się do barona. - NASTĘPNIE WKRADNIEMY SIĘ W ŁASKI WŁADCY NASZĄ FORTUNĄ I ODBIERZEMY JEMUŻ ŻYCIE, GDY NIE BĘDZIE SIĘ BACZYŁ, A NASZA MARIONETKA PRZEJMIE JEGOŻ URZĄD.
- Wiedziałem, że tak światły umysł jak pański doceni zalety mojego planu. - Demon wyglądał na wyraźnie zadowolonego i Akroteastorowi wcale się to nie podobało. On chciał się zabawić, a najlepszą zabawę mógł uzyskać wystawiając ich w kluczowym momencie. Nekromanta zdecydowanie wolałby mieć jakąkolwiek gwarancję, że mądre słowa Raggasha nie są tylko czczym gadaniem ku zwiedzeniu czujności i zyskaniu zaufania. 
- PROSZĘ NIE POPADAĆ W SAMOZACHWYT, PANIE AVENGASH. - Morteo spuścił wzrok na planszę, a jedna z jego rąk powędrowała w jej kierunku. - WCIĄŻ DOSTRZEGAM LICZNE NIEDOSKONAŁOŚCI W TYMŻ KONCEPCIE - to mówiąc jakby od niechcenia chwycił jedną z figur i przesunął po planie - JEDNAKOWOŻ CHWILOWO JESTEM SKŁONNY SIĘ ZGODZIĆ, ŻE MOŻE BYĆ DOBRYM POCZĄTKIEM. A TERAZ PANIE ELKANOV, JAK PAN SĄDZI, W PAŁACU KTÓREGO Z TWOICH SOJUSZNIKÓW URZĄDZENIE BALU WYPADNIE DLA NAS NAJKOŻYSTNIEJ?
- Cóż, Baron Fluhulm nie przepada za takimi imprezami. - Elkanov poprawił kołnierzyk, spoglądając przy tym w bok, gdzieś poza swoim rozmówcą. -  Tak po prawdzie nie wiem za czym wogle przepada. Jest sztywny, jakby połknął kij od miotły i zupełnie nie posiada szlachetnego poczucia hum... - nagle zamilkł, jakby zorientował się, że wchodzi na niebezpieczny grunt, choć Morteo nie poruszył się nawet o cal. - W każdym razie on raczej nie. Ale Baron Kullend zapewne z przyjemnością się tego podejmie. Już od jakiegoś czasu narzeka, że obowiązki barona pozbawiły go codziennych uciech związanych ze spędzaniem czasu z pięknymi damami i przystojnymi pan... - ponownie nieco się zaciął, jakby gryząc w język.
- PROSZĘ ROZPOCZĄĆ WIĘC PRZYGOTOWANIA. I JEŚLI PAN POZWOLI, JESTEM ZMĘCZONY PODRÓŻĄ I NIE POGARDZIŁBYM WYGODNYM MIEJSCEM DO SPOCZYNKU. – Akroteastor podniósł się powoli z fotela, poprawiając osłaniający czaszkę welon.
- Oczywiście, lokaj pana zaprowadzi. Wygląda na to, że zostaniemy sami panie demonie – Elkanov uśmiechnął się z entuzjazmem do Raggasha.
- OBOAWIAM SIĘ, ŻE PAN AVEGASH PÓJDZIE ZE MNĄ – powiedział stanowczo Morteo, zwracając się bardziej do samego demona, niż barona. – MUSZĘ ODPRAWIĆ KILKA RYTUAŁÓW, BY MÓGŁ POZOSTAĆ W TYM ŚWIECIE. OKULTYSTYCZNE SPRAWY, ROZUMIE PAN.
- Oczywiście, dokładnie tak! Mam nadzieję, że nie zapomniał pan przynieść kadzidełek rozweselających oraz tej specjalnej księgi 1001 dowcipów stulecia? – Wtrącił demon. – Bez zabawnego tańca się oczywiście też nie obejdzie.
- Zabawnego…? – Baron wyglądał na zaciekawionego, ale Morteo odchrząknął i skłonił się przed szlachcicem.
- DZIĘKUJĘ PANU ZA NASZE DZISIEJSZE OBRADY. DO JUTRA ZATEM.
- Oczywiście, do jutra. – Elkanov również odkłonił się lekko i Akroteastor opuścił pokój. Szli w ciszy. A właściwie Avengash polatywał wokół maszerującego nekromanty, wygwizdując jakąś wesołą melodię, o której pochodzenie Morteo nie śmiałby zapytać, ale które na pewno było albo nieprzyzwoite, albo nieprzyzwoicie plebejskie. Gdy już byli sami w pokoju, nekromanta odetchnął. Mógł wreszcie ściągnąć okrywające go warstwy materiału bez obawy, że wzbudzi panikę.
- Z takim wyglądem nie dziwię się, że ma pan nastroju do żartów – skomentował demon, przysiadając na szafie. – Nawet domalowanie ci uśmiechu mogłoby panu nie pomóc.
- PROSZĘ MI POWIEDZIEĆ, JAKI MA PAN RZECZYWIŚCIE INTERES W POMAGANIU NAM? CZEGO PAN SZUKA NAPRAWDĘ, PANIE AVEGASH?
(Raggash? Nie było lekko, ale mam to xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz