Strony

piątek, 20 marca 2020

Od Lexie do Mirajane

Dziwaczne istoty płynęły coraz szybciej. Najwyraźniej ich ciała przystosowane były do takiego sposobu poruszania się znacznie lepiej od Lexie, która z trudem utrzymywała dystans. Ląd za jej plecami oddalał się coraz bardziej, a rozpościerający przed nią ocean wyglądał ponuro i groźnie. Gwardzistka starała się nie dopuścić do siebie myśli, że jeśli nawet zdoła uciec przez ćmoludźmi zapewne w końcu utonie w tej toni lub zostanie pożarta przez jednego z morskich potworów. Przed oczami przywołała obraz Mirajane. On zawsze dodawał jej sił. Zawsze, nawet w najgorszych sytuacjach myśl, że ma dla kogo walczyć była dla niej największą motywacją. Ona gdzieś tam była, być może nawet już dotarła do podmorskiego pałacu, być może ratunek jest już w drodze...!
  A jednak może było spokojne i jedynym dźwiękiem, jaki słyszała Lexie był narastający chlupot od strony pościgu. Ile tak właściwie już płynie? Myśli kobiety zaczynał się robić mętne. Nie czuła już prawie mięśni, a piekące od soli oczy mimowolnie jej się zamykały. Ale pościg nie ustawał. Stwory jakby zupełnie nie odczuwały tych samych trudów co gwardzistka. Czym one u diabła były? Gwałtownie Lexie poczuła, jak coś chwyta ją za kostkę. Kopnęła na oślep i odwróciła się w wodzie, by stanąć twarzą w twarz w wykrzywioną zwierzęcą furią jadaczką ćmy. Uderzyła i odepchnęła się od niej, jednak ta chwila, gdy została zatrzymana wystarczyła reszcie gromady, by zgromadzić się wokół niej. Kobieta wyjęła nóż. Wyglądał żałośnie mizernie w jej dłoni. Dłonio-odnóża chwyciły ją od tyłu. Wyrywała się, kopiąc i tnąc, co chwila podtapiana znikając pod wodą, by wynurzyć się, gwałtownie łapiąc oddech. Nie miała szans, przeciwnik był zbyt liczny. Jedyne co mogła, to walczyć do ostatniego tchu... 
  Jakby z oddali do uszu gwardzistki dobiegł dźwięk rogu. Gwałtownie przeciwnik, z którym się właśnie szamotała zapiszczał przenikliwie i znieruchomiał. Potem następny. Jak przez mgłę Lexie zobaczyła humanoida o rybiej twarzy. Wyciągał zakończone pazurami palce w jej stronę. Próbowała się bronić, jednak nie miała dostatecznie dużo siły. Ktoś uderzył ją w tył głowy. Zrobiło się zupełnie ciemno.

  Zimne podmuchy wiatru raz po raz smagały twarz Lexie, która z trudem otworzyła zlepione kryształkami soli oczy. Nad sobą widziała liście palmy, osłaniające ją od słońca. Podniosła się powoli z miękkiego piasku plaży, rozglądając wokół. Przed sobą miała turkusową lagunę, ograniczoną przez skaliste ściany, mknące gdzieś ku górze, za sobą zaś prawdziwą junglę, podobną do tych na kartach ksiąg o dalekich krainach. Otrzepała się z piasku i spróbowała sobie przypomnieć, jak się tu znalazła. Ćmoludzie... ryboludzie... ciemność... plaża. 
  Coś chlupnęło od strony laguny, zwracając uwagę gwardzistki. Do połowy zanurzona w wodzie kanciasta głowa bulgotała o podwójnej powiece wpatrywała się w nią nieruchomo. Gwardzistka w swojej karierze miała szansę już kilka razy widzieć trytona, jednak ich rybie twarze nie wydawały się przez to ani trochę ładniejsze. Podeszłą do niego u przyklękła na piasku przed nim, pochylając się ostrożnie w stronę wody.
- Mirajane do was dotarła? Czy jest bezpieczna? - Lexie niemal wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź. Tryton pokiwał głową. Kobieta odetchnęła. Skoro księżniczka byłą bezpieczna wszystko będzie w porządku.
  Tryton wyciągnął coś z sakwy i wystawił ponad powierzchnią wody do gwardzistki. Lexie przyjęła niewielki przedmiot i obejrzała go zaciekawiona. Stwór zrobił gest, jakby wsadzał sobie coś do gardła. Kobieta przełknęła ślinę. To nie brzmiało jak dobry pomysł. Potem spojrzała na lagunę. Ale dla niej nie było innego sposobu na zejście pod wodę. Bardzo żałowała, że nie miała swojego sprzętu, który zapewne spłonął z całym zamkiem. Zacisnęła pięści i zrobiła, jak tryton radził. I gwałtownie zaczęła się dusić. W naturalnym odruchu próbowała wyciągnąć urządzenie, jednak stwór był szybszy. Wyciągnął ręce i wciągnął gwardzistkę pod wodę. Przez chwilę wyrywała się, nim zrozumiała, że może oddychać swobodnie, a tryton przemawia do niej głębokim, nieco dudniącym głosem.
- Spokojnie, tylko spokojnie, możesz oddychać, ale tylko pod wodą. Twoja pani jest w złym stanie. Nasi medycy nie znają się na ludziach. Będziemy potrzebować twojej pomocy.
  Lexie spróbowała wydać z gardła dźwięk, jednak nie była w stanie, więc tylko pokiwała głową.
- Chwyć mnie za ramiona, najszybciej będzie, jeśli cię będę holować. - Gwardzistka przytaknęła, wypełniając jego prośbę. Tryton upewnił się, że chwyt jest mocny, po czym z dużą prędkością zanurkował w głąb laguny. 
  Kobieta poczuła, jak ciśnienie gwałtownie ściska jej czaszkę, a woda wlewa się wszystkimi możliwymi otworami w nieprzyjemny sposób. Zacisnęła zęby i skupiła się na wyłaniających się z ciemności kształtach pałacu. Tryton przeholował gwardzistkę do jednego z wejść, potem przez kilka sal i zwolnił dopiero przed bogato zdobionym łukiem.
- Jest w środku - oznajmił, a Lexie pokiwała głową i wykonała coś na kształt ukłonu, mając nadzieję, że wyrażał wdzięczność. Przepłynęła przez drzwi. Pomieszczenie było dość obszerne, a na jego środku, na czymś, co wyglądało jak kolosalna muszla leżała nieruchomo Mierajane. Hares leżał obok, wtulony w jej ramię. Oboje znajdowali się w niewielkim bąblu powietrza, utrzymywanym chyba głównie przez sklepienie muszli, choć Lexie była przekonana, że jego pojawienie się było dziełem księżniczki.
  Poza nią była tam jeszcze dwójka syren, czuwająca przy pacjentce oraz ciężkozbrojny tryton. Kobieta podeszła do tych pierwszych, którzy na jej widok podnieśli głowy. Jeden z nich był jasnozielony i wyglądał na młodego, zaś drugi barwy ciemnego lapisu, a część jego płetw była postrzępiona. Jego oczy zachodziły nieco mgłą i to do niego gwardzistka postanowiła się zwrócić.
- Jak ona się czuje, panie? 
- Oddycha ciężko, jest gorąca, bardzo gorąca. - cichym, powolnym głosem odparł syren. - A jednocześnie jej ciało zamarza. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie jestem w stanie nic zrobić.
  Lexie przygryzła wargę. Otworzyła usta. Zamknęła je. Wyciągnęła telepatyczną mackę do starego syrena. Nie zareagował. Za to młody jego towarzysz drgnął i spojrzał zaskoczony na gwardzistkę.
- Ktoś inny, kto mógłby jej pomóc? Może ten szaleniec z Ucurum Taxi? - zaproponował, za co został zdzielony przez starszego płetwą w łeb.
- To zbyt niebezpieczne, w tym stanie nie zdołają nawet do niego dotrzeć. - Syren rzucił spojrzenie na Lexie i nieco nerwowo wypuścił kilka baniek powietrza z skrzeli. - Co? Chcesz to zrobić? To wielkie ryzyko i dla ciebie i dla pacjentki.
  Kobieta jednak wyglądała na zdecydowaną. Podeszła do skraju bańki i powoli przeniknęła przez niego, wstrzymując oddech. Ostrożnie wydobyła urządzenie z gardła, wypluwając przy okazji nieco wody. Uklękła przy muszli Mirajane i chwyciła ją za dłoń. Była lodowata. Od razu poczuła, jak magia okrywająca księżniczkę przepływa przez nią i sypie się w drobnym pyle na ziemię. Księżniczka powoli otworzyła oczy.
(Mirajane?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz