Strony

wtorek, 6 marca 2018

Od Ishi do Marco

Sama nie wiem co mnie natchnęło, aby przystać do tej spontanicznej propozycji. Zapewne miało to swój związek z odczuwalnym, przeszywającym moje ciało zimnem i dodatkowymi syndromami choroby. Zresztą. Spędzenie najbliższych kilku kwadransów z ów mężczyzną, nie powinno przynieść mi żadnej szkody. Jeśli doszłoby do jakiejś nieprzyjemnej, czy niebezpiecznej sytuacji, powinnam dać radę się obronić. Niestety, nie dane mi było dokładniej przyjrzeć się nowo poznanej osobie, aby chociaż wstępnie spersonalizować jego egzystencję. Rasy z łatwością potrafię odróżniać, lecz w tym momencie niestety nie miałam siły uwierać się z własnymi myślami...
- Nie była chyba panienka przygotowana na taką pogodę, czyż nie? - moje krótkie przemyślenia przerwał mężczyzna, który swymi słowami na powrót zwrócił całą moją uwagę. Zmierzyłam zarówno jego, jak i trzymany w dłoniach napar wzrokiem. Już z tej odległości, moje nieco nazbyt uprzedzone myśli, wyczuły podstęp. Może moje spostrzeżenia były błędne, ale wolałam chociaż w małym stopniu zaufać swej kobiecej intuicji.
- Nie zwracałam szczególnej uwagi na pogodę, chcąc wyjść i chociaż trochę się natlenić. - wyznałam, przejmując od mężczyzny ciepły kubek. Po chwili, zasiadł tuż obok mnie, delektując się własnym naparem. W tej chwili było mi nazbyt zimno, aby w tym momencie podpytywać o pochodzenie podanej mi herbaty. Przynajmniej taki argument podałam sama sobie, po swoim dosyć łapczywym łyku. Wolałam w tamtym momencie zbyć maniery. Ciepło tej całkiem smacznej herbatki, nazbyt przyciągało mnie do siebie. Nie ukrywam, że jej dziwny posmak był dosyć niepokojący, lecz po swojej ocenie lekarskiej, zbyłam swój lęk przed możliwym podaniem trucizny. Bardziej mi to przypominało jakiś alkohol, ale z doświadczenia wiem, że istnieje wiele produktów polepszających smak, które do ów cieczy nie należą.
- Pochodzisz z jakiejś zamożniejszej rodziny, czy to twoje przedstawienie było jakimś dziwnym fetyszem? - zapytałam z cieniem uśmiechu na twarzy. Myślę, że podobnie jak Marco, chciałam poprzez rozmowę nieco rozluźnić tą, napiętą atmosferę pomiędzy nami. Wolę przynajmniej pogadać na jakieś bezsensowne tematy, niż siedzieć w grobowej ciszy. Nie jestem fanką niezręcznych - pewnie tylko z mojej perspektywy -, sytuacji.
- Sam nie wiem... - powiedział, również z lekka unosząc swe kąciki ust. - Myślę, że to zwyczajny odruch, pokazujący poszanowanie do danej przedstawicielki płci pięknej. - odparł po chwili, w przerwie pomiędzy zdaniami popijając herbatkę. Podobnie jak on, stopniowo sączyłam napar. Póki dane mi jest z nim normalnie porozmawiać, nie będę stronić od kontynuowania rozmowy. Moment, czy ktoś taki jak ja, w ogóle śmiałby pomyśleć o dobrym podchodzeniu do nieznajomych? - Co taką młodą dziewczynę jak ty, sprowadziło akurat tutaj? - dodał, gdy sama ostatecznie poświęcona swym przemyśleniom, nie zareagowałam na odpowiedź. Ach, dziwnie tracę swoją umiejętność podziału uwagi...
- Głównie praca. - powiedziałam zgodnie z prawdą, najwidoczniej mimo swego dziwnego roztargnienia, nie pozwalając wyjawić o sobie zbyt dużo. Dziwnie się czułam... Może śniadanie, które dane mi było zjeść rano, było zwyczajnie nieświeże? Wzięłam kolejny, nieduży łyk herbatki, odchylając się nieco bardziej do tyłu. Wolną ręką podpierając ciężar swego ciała, zwróciłam wzrok nieco bardziej ku sufitowi. W tym momencie, dlaczego zdawał się być aż tak interesujący? Może mam gorączkę i ta cała nierozwaga wywołana jest przez nią? Zapewne mojemu Świętej Pamięci ojcu, dane by było poznać odpowiedź w mniej niż pięć sekund. - Właśnie, jestem lekarzem. Chyba się nie chwaliłam... - kątem oka rzuciłam w jego stronę spojrzenie, swych wyraźnie wyblakłych tęczówek. W odpowiedzi mężczyzna zaśmiał się cicho. Albo za dobrze się czuję w jego towarzystwie, albo jednak jestem chora... - A ty?
- Ach, takie tam... Przeniosłem się tutaj, odesłany przez ojca. - wyjaśnił krótko, wzruszając z lekka ramionami. - Jakoś załatwił mi to małe mieszkanko!
- Może i małe, ale przytulne. - skomentowałam, przytakując zgodnie swoim słowom głową. Podniosłam się na równe nogi, robiąc kilka kroków po i tak niewielkiej przestrzeni "salonu". Odłożyłam na swego rodzaju blat, prawie pusty kubeczek, przy tym nieco lepiej rozglądając się po pomieszczeniu. Nie ukrywam, że dziwnym trafem moją uwagę przykuł widziany już wcześniej przedmiot, którym była nieduża, należąca do mężczyzny torba. Z tego co kojarzyłam, do jej wnętrza spakował zakupy... Zwróciłam wzrok z powrotem na Marco.
- Właśnie, mówiłeś coś wcześniej o posiłku? - podpytałam, podpierając się rękoma o blat, przy którym dane mi było od kilku sekund stać. W tym momencie, ta propozycja jakoś bardziej przekonywała mnie do siebie... Akh, co zaś ze mną nie tak?

< Marco? Obiadki przy chorych zmysłach c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz