Po raz kolejny zerknąłem na dziewczynę, tym razem delikatnie się uśmiechając. Byłem od niej wyższy, a w dodatku, starszy. To było widać gołym okiem. Zadrżałem nieznacznie nie tyle z zimna, co z faktu, że kropla deszczu spłynęła mi za kołnierz. Klnąc niezwykle nieelegancko, starłem ją chusteczką i rozejrzałem się w poszukiwaniu mojego nowego zleceniodawcy. Dziewczyna udała, że tego nie słyszała. Przeniosłem więc na nią spojrzenie.
- Ah, gdzież moje maniery. Marco Taranisson. - Ująłem jej dłoń w swoje i musnąłem wargami bladą skórę brunetki. Nieznajoma szybko cofnęła rękę.
- Ishi Yamakaze Mephistopheles. - odparła po chwili ciszy, mierząc mnie wzrokiem. Powoli wyprostowałem się i spojrzałem przed siebie. Nie ma to jak cudownie żenujące początki znajomości. Westchnąłem ciężko, rozmasowując palcami skroń.
- Idiota. - mruknąłem pod nosem, kiedy zdałem sobie sprawę, co Ishi musiała o mnie pomyśleć. Strasznie wyglądający amator małych dziewczynek, całujący każdą, jak popadnie. I tak nie mam w tej dzielnicy Merkez zbyt dobrej opinii..
Dziewczyna wstała z ławeczki i przejrzała z udawanym zaciekawieniem zawartość półek. Domyśliłem się, że zrobiła to, aby uniknąć dalszego kontaktu z moją osobą. Cisza w sklepie, przerywana jedynie odgłosami deszczu za szybą, przeciągała się w nieskończoność. Kiedy wyjrzałem na zewnątrz, upewniłem się, że nie zanosi się zbytnio na rozpogodzenie. Postanowiłem kupić nieco rzeczy, potrzebnych do pieczeni oraz gulaszu. Wszystkie produkty owinąłem w materiał i schowałem do skórzanego chlebaka. Nim wyszedłem, zostawiłem wiadomość do zleceniodwacy przy ladzie i zbiżyłem się po raz ostatni do Ishi. Stanąłem przy niej z ciepłym uśmiechem.
- Może zgodzi się panienka na posiłek? Mieszkam niedaleko, więc nie zmokniemy jeszcze bardziej. -
- Nie, dziękuję. - Brunetka nasunęła maskę na twarz. - Zaraz wracam do siebie.-
- Ależ proszę. Chyba takie urokliwe dziewczę jak ty nie odmówi kubka herbaty przy kominku? -
Ishi chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, po czym skinęła słabo głową. Okryłem ją połami płaszcza. Dziewczyna zmieściła się pod nim z łatwością, w dodatku materiał szczelnie osłonił Yamakaze przed kroplami. Wyszliśmy wspólnie ze sklepu i pospiesznie skierowaliśmy się ku kamienicy, w której przebywałem. Brunetka zręcznie przeskakiwała nad tworzącymi się na drodze kałużami, nie odzywając się słowem. Próbowałem kilkukrotnie zagaić rozmowę, lecz bezskutecznie. Może po herbacie z rumem się rozluźni. Zaczynałem mieć na nią coraz większą ochotę, wbrew sobie analizując, który fragment ciała wykorzystam do jakiej potrawy. Lubiłem eksperymentować, zwłaszcza w kuchni, więc im więcej mięsa, tym lepiej. Coś mi jednak w niej nie pasowało. Ta specyficzna woń i aura duszy, niezwykle podobna do demonicznej. Ishi jednak nie wyglądała na krwiożerczego mieszkańca Piekieł. Nawet jeśli - poradzę sobie z nią z łatwością. Taką miałem przynajmniej nadzieję.
Otworzyłem drzwi do kamiennego budynku, wpuszczając panienkę do środka pierwszą. Następnie zaprowadziłem ją schodami w górę, na strych, gdzie znajdowało się moje małe mieszkanie. Dziewczyna rozejrzała się po nim, mierząc wzrokiem łóżko oraz palenisko i piec. Z lekkim ukłonem wskazałem na wieszak oraz leżankę, służącą za miejsce do rozmów. Sam ściągnąłem mokry płaszcz oraz buty, w łaźni przebierając się w luźniejszą, czarną koszulę. Ishi, jak zobaczyłem w drodze do paleniska, ograniczyła się do zrzucenia z siebie cienkiego okrycia wierzchniego.
- Nie była chyba panienka przygotowana na taką pogodę, czyż nie? - Spytałem, przygotowując wodę na herbatę. W dwóch kubkach mego autorstwa, które, nieskromnie przyznam, wyszły mi bardzo dobrze, umieściłem mieszankę ziół, do tej Ishi dodając złotawy alkohol. Po chwili napary były gotowe, więc przyniosłem je do "salonu". Zostało mi tylko czekać na rozwój sytuacji.
<Nie bój się, Ishi ; ) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz