Wreszcie po tylu ciężkich dniach poszukiwań prawdziwego zamachowca udała nam się go schwytać bez żadnych przeszkód. Lexie zakuła mężczyznę w kajdany, po czym wyprowadziliśmy go z baru. Bez przeszkód dotarliśmy na ternen zamku, Lexie poinformowała jednego ze straży, by ten przekazał wiadomość królowi o schwytaniu prawdziwego zamachowca. Po pięciu minutach "spacerku" po zamkowym korytarzu dotarliśmy do sali tronowej, gdzie obecna była cała rodzina królewska. Lexi pchnęła mężczyznę tak, by klęknął przed schodami prowadzącymi do tronów. Ja również uklękłam, a gwardzistka stała wiec, byłam blisko niej, by nie musiała szarpać w razie czego za łończący nas łańcuch. Zaczęła się rozmowa i cos w stylu składania raportu z pokazaniem dowodów.
-...śmierć.-usłyszałam końcowy wyrok, z ulgą nie tyczący się, że to nie mnie czeka.
-Nie sądziłem, że mnie przechytrzysz księżniczko Ayarashi Blood. -Powiedział mężczyzna odwracając się w moją osobę z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem. Po sali przeszedł szmer, a oczy rodu królewskiego tutejszej ziemi zwróciły się na moją osobę. Wypuściła ciężko powietrze z płuc, a następnie się uśmiechnęłam, łańcuch upadł na ziemie, ponieważ potrafiłam się z tak prostego zabezpieczenia wydostać.
-Widzę, że jesteś dobrze poinformowany. -U uśmiechnęłam się i powoli przybrałam swoją naturalną formę, włosy zmieniły barwę na brązowa i urosły do pasa i urosłam do 165cm i się ukłoniłam
-Ayarashi Blood księżniczka królestwa Aranaya. -wyprostowałam się dumnie, widok miny mojej dotychczasowej towarzyszki był przebajeczny, oskarżonego wyprowadzono z sali.
(Lexie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz