Spojrzał na mnie ni to zainteresowany, ni to zdziwiony, coś lądujące idealnie pośrodku tych dwóch wyrażeń. Niebieskie oczy lustrowały mnie uważnie, jak zawsze zresztą, bo chłopak w momentach, gdy nie popełniał największych głupstw, starał się najwidoczniej zachować swego rodzaju czujność, w razie „W”.
Chwycił nieśmiało moją dłoń, dzięki czemu mogłem pociągnąć go do góry, pomóc zachować pion i ogólnie jako tako go ogarnąć, bo dalej chybotał się na tych chudych nóżkach, bujał to w przód, to w tył i jakoś tak niemrawo wyglądał. No, co się dziwić, skoro dosłownie przed chwilą wypompowali z niego, nie wiadomo ile krwi, upuścili sobie do wiaderka i nasztachali się połową, byle drugą sprzedać. O ile ją sprzedadzą, a nie dojdzie do sytuacji, gdzie jeden z tych posiadaczy papy zamiast mózgu, wykorzysta większość i sam zdechnie w konwulsjach. Skrzywiłem się znacząco, mając cichą nadzieję, że chłopak nie odbierze to jako coś w stylu, że się nim brzydzę. Nie no, co to, to nie.
— Dziękuję, Sivi. Jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem. — Uśmiechnął się szerokim, bardzo ładnym uśmiechem, a ja, ukrywając, że mi jakoś tak się lepiej na sercu zrobiło, po prostu przewróciłem oczami, udałem, że ten pozytywny grymas na jego twarzy absolutnie mnie nie rusza i wcale mi się nie podoba. A podobał się. Bardzo.
Machnąłem ręką, zbywając go krótko i znowu pokręciłem głową, prychając cicho pod nosem, chociaż wiedziałem, że oczy znacząco mi się świeciły.
— Cholero mała, skończ wreszcie to gadanie, nie jestem nawet dobry, a co dopiero wspaniały i zacznij wreszcie o siebie dbać, bo jak tak dalej pójdzie, to skończysz w rynsztoku — odmruknąłem z grymasem na twarzy, podpierając dłoń na biodrze. Dłoń, która dalej przyjemnie pulsowała od ciepła, które pojawiło się zaraz po zetknięciu z ręką chłopaka.
Piórko zafalowało na wietrze.
Chłopak ledwo zipał.
— Głodnyś? — spytałem, dostrzegając kątem oka stragan z jedzeniem.
Deja vu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz