Pulsujący
ból w skroniach i dzwonienie w uszach. Nie było to dla Matriasena nowe uczucie.
Spróbował się podnieść, jednak coś ograniczało jego ruchy. Otworzył oczy. Świat
przypominał kolorową plamę, z której powoli wyłaniały się znajome kształty.
Opuścił wzrok na swoje dłonie. Tkwiły w zatrzaskach, przytwierdzonych do
krzesła. Przez chwilę próbował sobie przypomnieć, jak to się stało, gdy jego
wzrok zogniskował się na elektrodach wykrywacza kłamstw. Właśnie, miał wypytać
marchewkową dziewczynę o… o wszystko w sumie. Rozejrzał się, szukając
płomiennych włosów. Były. Rudowłosa siedziała na ziemi, plecami do niego i
najwyraźniej intensywnie się nad czymś zastanawiała. W dłoniach trzymała coś,
co wyglądało jak kawałek pergaminu. Cesarz wyciągnął się na tyle, na ile
pozwalała mu obręcz na szyi, próbując zobaczyć co pisze, jednak nic to nie
dało. Czuł niejaką dumę. Naprawdę dobrze skonstruował to krzesło. Aż dziwne, że
dziewczyna była w stanie się z niego wydostać.
- Jeśli
szukasz odpowiedniego słowa, może pomogę – zaoferował pogodnie. Była dokładnie
tym, czego szukał. Jego intuicja okazała się być jak zawsze niezawodna. Nic nie
mogłoby go wprawić w lepszy humor. No, może tylko udoskonalenie maszyny z jej
wkładem.
- Z-zamilcz potworze, dręczycielu marchwi i pożeraczu warzyw! - wykrzyknęła, wyraźnie zdenerwowana, choć akurat z ich dwójki to Matriasen powinien być bardziej nerwowy. - Teraz ja będę zadawać pytania, także mów prawdę!
Dla podkreślenia swoich słów przesunęła przełącznik na wykrywaczu kłamstw. Urządzenie zabrzęczało lekko i po miedzianych drutach przeskoczyła iskra. Cesarz poczuł rażący ból w klatce piersiowej. Rzucił się, jakby chcąc się wyrwać, jego serce biło jak szalone, a palce dłoni zacisnęły na oparciu krzesła, wbijając w drewno. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Znowu zaczęło mu dzwonić w uszach.
Gdzieś z oddali dobiegał go jakiś dźwięk, jednak nie był w stanie nawet go zidentyfikować. Poczuł dotyk na twarzy i z trudem otworzył oczy. Przed swoją twarzą miał twarz marchewkowej dziewczyny. Wyglądała na nieco zmartwioną, ale gdy tylko zobaczyła, że chłopak się budzi odsunęła się i poruszyła ustami, jakby coś mówiła.
Cesarz nie raz został kopnięty przez prąd podczas pracy, jednak nigdy nie bolało to tak mocno. Przez głowę mu przeleciało, że trzeba się zastanowić nad skutecznością wykrywacza kłamstw. Być może wstrząsy elektryczne nie do końca stymulują ludzi do mówienia prawdy, mimo zapewnień Naczelnego Inkwizytora o skuteczności tej metody. Być może powinien sam się przyjrzeć przesłuchaniom i wspomóc wojskowych swoim błyskotliwym geniuszem.
- ...lo ...szysz ...bie ...ówię? - Dziewczyna otwierała szeroko usta i widać było, że stara się mówić bardzo powoli. Matriasen skinął lekko głową, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Rudowłosa położyła ponownie skupiła swoją uwagę na pudełku i zaczęła je oglądać z każdej strony. - To tak powinno działać? To chyba niezbyt efektywne potwierdzanie prawdomówności.
- Trzeba... - zaczął powoli wynalazca czując, jak plącze się mu język - zmniejszyć intensywność.
- Co, jaką intensywność? Że niby tymi kółkami z boku? - dziewczyna dotknęła czegoś na pudełku, a Matriasen zacisnął palce na oparciu w oczekiwaniu na kolejny wstrząs. Nic takiego jednak się nie stało. Rozluźnił się nieco.
- Zapewne, chodzi o tą dużą.
- Dobrze, a teraz mów. Co odkryłeś na temat ożywiania marchwi. - Nacisnęła przełącznik, a Cesarzem ponownie wstrząsnął prąd elektryczny. Tym razem jednak nie stracił przytomności, musiała więc znacząco zmniejszyć intensywność.
Serce ponownie mu przyśpieszyło i potrzebował chwili, by je uspokoić.
- Na pewno pomogłoby... gdybyś zaczekała, aż zdążę coś powiedzieć - zauważył, wciąż czując, jak serce wali mu w piersi, jakby właśnie przebiegł maraton.
- Więc mów - zażądała, zaplatając ręce na piersi.
Chłopak odchylił głowę do tyłu w zastanowieniu.
- Łatwiej by to było narysować... ale dobrze. Marchew, jako warzywo deryglocjalne charakteryzuje się fluktuozą infracyjną, która oddziałuje z polifrozją morficzną mieszanki deokryrybonukleiny i miazmatu rotasu z wrażeniem pseudomistycznym ars musicorum, generowanym w sposób systematyczny przez struny wnętrza rut, połączonych neurofonicznie z sercem energetycznym, fletem z Hameln. Zgodnie z teorią Yashino Sho o hermerkulizacji nehjotowej powinno to zadziałać przy spełnieniu warunku optimum i założeniu fletrenu dodatniego, jednak z jakiegoś powodu działa to tylko na marchwie.
(Misericordia?)
- Z-zamilcz potworze, dręczycielu marchwi i pożeraczu warzyw! - wykrzyknęła, wyraźnie zdenerwowana, choć akurat z ich dwójki to Matriasen powinien być bardziej nerwowy. - Teraz ja będę zadawać pytania, także mów prawdę!
Dla podkreślenia swoich słów przesunęła przełącznik na wykrywaczu kłamstw. Urządzenie zabrzęczało lekko i po miedzianych drutach przeskoczyła iskra. Cesarz poczuł rażący ból w klatce piersiowej. Rzucił się, jakby chcąc się wyrwać, jego serce biło jak szalone, a palce dłoni zacisnęły na oparciu krzesła, wbijając w drewno. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Znowu zaczęło mu dzwonić w uszach.
Gdzieś z oddali dobiegał go jakiś dźwięk, jednak nie był w stanie nawet go zidentyfikować. Poczuł dotyk na twarzy i z trudem otworzył oczy. Przed swoją twarzą miał twarz marchewkowej dziewczyny. Wyglądała na nieco zmartwioną, ale gdy tylko zobaczyła, że chłopak się budzi odsunęła się i poruszyła ustami, jakby coś mówiła.
Cesarz nie raz został kopnięty przez prąd podczas pracy, jednak nigdy nie bolało to tak mocno. Przez głowę mu przeleciało, że trzeba się zastanowić nad skutecznością wykrywacza kłamstw. Być może wstrząsy elektryczne nie do końca stymulują ludzi do mówienia prawdy, mimo zapewnień Naczelnego Inkwizytora o skuteczności tej metody. Być może powinien sam się przyjrzeć przesłuchaniom i wspomóc wojskowych swoim błyskotliwym geniuszem.
- ...lo ...szysz ...bie ...ówię? - Dziewczyna otwierała szeroko usta i widać było, że stara się mówić bardzo powoli. Matriasen skinął lekko głową, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Rudowłosa położyła ponownie skupiła swoją uwagę na pudełku i zaczęła je oglądać z każdej strony. - To tak powinno działać? To chyba niezbyt efektywne potwierdzanie prawdomówności.
- Trzeba... - zaczął powoli wynalazca czując, jak plącze się mu język - zmniejszyć intensywność.
- Co, jaką intensywność? Że niby tymi kółkami z boku? - dziewczyna dotknęła czegoś na pudełku, a Matriasen zacisnął palce na oparciu w oczekiwaniu na kolejny wstrząs. Nic takiego jednak się nie stało. Rozluźnił się nieco.
- Zapewne, chodzi o tą dużą.
- Dobrze, a teraz mów. Co odkryłeś na temat ożywiania marchwi. - Nacisnęła przełącznik, a Cesarzem ponownie wstrząsnął prąd elektryczny. Tym razem jednak nie stracił przytomności, musiała więc znacząco zmniejszyć intensywność.
Serce ponownie mu przyśpieszyło i potrzebował chwili, by je uspokoić.
- Na pewno pomogłoby... gdybyś zaczekała, aż zdążę coś powiedzieć - zauważył, wciąż czując, jak serce wali mu w piersi, jakby właśnie przebiegł maraton.
- Więc mów - zażądała, zaplatając ręce na piersi.
Chłopak odchylił głowę do tyłu w zastanowieniu.
- Łatwiej by to było narysować... ale dobrze. Marchew, jako warzywo deryglocjalne charakteryzuje się fluktuozą infracyjną, która oddziałuje z polifrozją morficzną mieszanki deokryrybonukleiny i miazmatu rotasu z wrażeniem pseudomistycznym ars musicorum, generowanym w sposób systematyczny przez struny wnętrza rut, połączonych neurofonicznie z sercem energetycznym, fletem z Hameln. Zgodnie z teorią Yashino Sho o hermerkulizacji nehjotowej powinno to zadziałać przy spełnieniu warunku optimum i założeniu fletrenu dodatniego, jednak z jakiegoś powodu działa to tylko na marchwie.
(Misericordia?)