Szczęknął charakterystycznie metal zbroi nieznajomego i masywna postać rycerza pochyliła się w kierunku leżącej dziewczyny, wyciągając do niej dłoń i chcąc pomóc jej wstać. Raptownie zastygła w połowie ruchu, jakby za późno zauważając czerwony kwiat krwi, wykwitły na ciele ognistowłosej. Mógł go też zastanowić fakt, że trzymała się za podejrzanie wybrzuszający się brzuch. Mógł, była taka możliwość, jednak nie wyglądało, że zrozumiał, co to oznacza aż do momentu, w którym jego odziana w rękawicę dłoń opadła ku koszuli.
Jego działania nie pozostały bez odzewu ze strony leżącej. Dziewczyna odtoczyła się, wyraźnie próbując chronić brzuch, co jednak prawdopodobnie nie na wiele jej pomogło. Zerwała się na nogi, jednak szybki upływ krwi ją osłabił i zachwiała się. Mer spojrzał na nią pustym, upiornym w mroku uliczki, spojrzeniem szparek w hełmie.
- Dogadajmy się, złociutki - zaproponowała dziewczyna, szybko obierając strategię obronną, przeciwko nieoczekiwanemu przybyszowi. Wyglądało na to, że zbroja gwardzisty przywiodła jej na myśl wizję śmierdzącego stęchlizną lochu, a zważywszy na kiepski stan chciała wykpić się niskim kosztem lub przynajmniej kupić sobie kilka sekund wytchnienia czczą gadką. Oparła się zalotnie o kant budynku, by wspomóc się w utrzymaniu równowagi i uśmiechnęła do gwardzisty. - Udasz, że nic nie widziałeś, a ja udam, że zgubiłam kilka błyskotek. Umowa?
Zbroja szczęknęła cicho, gdy Mer nadspodziewanie szybko zbliżył się do czerwonowłosej. Znacznie nad nią górował, co mogło przyprawić o prawdziwe ciarki na plecach nie jednego kozaka. Chwycił ją za ramię, nim zdążyła rzucić się do biegu. Pochylił się i ponownie sięgnął do jej koszuli.
Rozległ się głuchy brzdęk, gdy ta niepozorna dziewczyna z dużą mocą uderzyła kawałkiem deski w jego hełm. Na powierzchni metalu pojawiło się delikatne wgniecenie, jednak palce rycerza wreszcie dosięgły swego celu. Spod ubrania dziewczyny posypało się złoto, skąpane w krwi. Jednak gwardzista nie zwrócił na nie uwagi. Chociaż nie, nie całkiem. Jego wzrok skupił się na złotej bransolecie, utkwionej w ciele na kilka centymetrów.
- Trzeba zabezpieczyć - mruknął, grobowym głosem ożywionej zbroi.
(Cynthia? Mało wojowniczo, ale straciłaś dużo krwi :P Mam nadzieję, że jest w miarę i że będzie lepiej już niebawem.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz