- Może ci pomóc się wysuszyć? - zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Poradzę sobie - mruknął ścierając wodę z twarzy. Wyglądał jak mokry biały goryl.
- Dobra odpowiedź - zauważyłam. - Pirokinezą raczej bym cię podpaliła, niż wysuszyła - spojrzałam w kierunku stworzenia. Wycierało swoje pióra, kątem oka patrząc albo na mnie ze wściekłością, albo na białowłosego ze skruchą w oczach. To było takie zabawne i piękne. - Myślałam, że gryfy są mądrzejsze - stwierdziłam z poważną miną, ale po chwili delikatny uśmiech powrócił. Wróciłam wzrokiem do Bandyty i się uniosłam w powietrzu. Przeleciałam nad nim i zatrzymałam się do góry nogami, z twarzą na przeciwko jego. Widocznie starałam się mnie ignorować. - To Bandyto... - zdecydowałam, że tak będę się do niego odzywała. To określenie idealnie do niego pasowało. - ...skąd jesteś? - dokończyłam pytanie. Gryf w tym czasie grzebał w skrzydłach dziobem, uważnie mi się przyglądając. A mi się bardzo spodobała pozycja do góry nogami, ponieważ grzywka nie zasłaniała mi tej bladej twarzy, która jest bliższa czaszce, niż żywej głowie.
<Aristair?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz