poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Od Nichio do Regulusa

Mówiąc szczerze, to gadanie Regulusa powoli mnie, jednym słowem, wkurwiało. I to nie przez to, że byłem głodny (a wtedy robię się drażliwy jak niejedna baba). Sam nie byłem pewien, dlaczego, ale po prostu jedyne, na co miałem ochotę, to uderzyć go w ten mały nos, pogryźć, zjeść... Ale nie mogłem tego zrobić. Jakby coś mnie blokowało. Cholera, od kiedy jestem taki miękki?
Zerknąłem na pudło w swoich dłoniach, a następnie na chłopaka. Przewróciłem oczami. Nie chcę z nim iść. Muszę wypełnić misję. Kolejne ukradkowe spojrzenie, do przewrócenia dołączyło westchnięcie. Nie chcę go zostawić. A jak coś mu się stanie? Ktoś zaatakuje go, myśląc, że te rzeźby to jakieś drogocenne rzeczy?
Na myśl o ciele Reggiego w jakimś rowie, zadrżałem nieco wbrew sobie i wpakowałem Dyubuka czy inne drewno do torby. Bezpardonowo zacząłem zbierać jego rzeźby, ignorując zszokowane spojrzenie chłopaka.
— N-Nichio? — wyjąkał, kiedy zarzuciłem sobie na ramię przedmioty, a jemu wcisnąłem swoją, lżejszą torbę. Chwilę ją ważył w dłoniach, aby później, pod moim naciskiem, przełożyć skórzany pasek przez szyję.
— A więc, gdzie mieszkasz? — spytałem jakby od niechcenia, kierując się ku bramie. Regulus jakimś cudem za mną nadążył. Zamyślił się chwilę.
— Trochę trudno się tam dostać...
Wzruszyłem ramionami i wziąłem z pobliskiego straganu wykałaczkę, którą włożyłem do swoich ust.
— No i? Lubię wyzywania. To co? Gdzie idziemy? Tylko decyduj się, Pancho zaraz będzie taki denerwujący, że będziesz błagał, abym go uciszył.
— Ej! — Pies zaprotestował momentalnie, a kiedy się roześmiałem, prychnął, odwracając wzrok na Regulusa.

<Reggi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz